StoryEditorżycie wsi

Spycimierz - wieś chwalona przez Galla Anonima i różami usłana

17.06.2022., 13:06h
Spycimierz – wioska niewielka. W centrum nowy kościół i placyk wyłożony kostką. Jednak Spycimierz ma wielką historię. Gall Anonim pisał w swoich kronikach, że w Spycimierzu powstał pierwszy zegar słoneczny w Polsce. Kiedy? Och, jakiś tysiąc lat temu. 

A po stuleciach Spycimierz zasłynął wyjątkowymi w Polsce dywanami kwietnymi. Ścielą się pod nogami uczestników procesji Bożego Ciała co roku. A kilka miesięcy temu „ułożyły się” też na liście niematerialnego dziedzictwa kulturowego UNESCO.

Stoimy w środku wsi z Jędrzejem Kałużnym, historykiem z Uniejowa, Marią Pełką – spycimierzanką i prezeską stowarzyszenia parafialnego Spycimierskie Boże Ciało, i Zofią, rolniczką, mieszkanką sąsiedniego Zielenia, który należy do spycimierskiej parafii. Obok – dwanaście klocków z różowego marmuru ustawionych w kręgu z kamiennym cokołem pośrodku. To zegar słoneczny. Ten pierwszy w Spycimierzu (gmina Uniejów, powiat poddębicki), pamiętający może chrzest Polski. Stał może tu, może kilkanaście metrów dalej. Nie wiadomo. Wiadomo za to, że rosnące obok szlachetne mury będą mieścić w sobie centrum kultury, w którym sławić się będzie zwyczaj niezwykły. W nowym budynku, budowanym między innymi ze starego wapienia, będzie można przez cały rok podziwiać kwiatowe dywany, układać je i poznawać ich historię. Nikt w Polsce takich nie ma. A my chcemy dowiedzieć się, skąd się wzięły. Dlatego siadamy pod modernistycznym ołtarzem-kapliczką z tajemniczą mniszką z betonu. W betonowym łuku nad nią halogeny, żeby można było na ławeczce przysiąść i podumać również w nocy.

Jak to kto to? To przecież Julianna z Cornillon, średniowieczna święta katolicka! To dzięki niej ustanowiono święto Bożego Ciała! Jako szesnastolatka miała wizje i w jednej z nich otrzymała informację, że brakuje święta Eucharystii. Mamy jeszcze trzy inne ołtarze. Wszystkie nowoczesne – wyjaśniają promotorki spycimierskiej dywanowej tradycji.

Procesja po Spycimierzeńskim dywanie

Od którego końca zacząć opowiadać te „dywany”? Trudno, bo te spycimierskie mają więcej niż dwa końce. To może najpierw o samej tradycji. W Spycimierzu od mniej więcej dwustu lat – to udało się udokumentować – kwiatów na Boże Ciało się nie sypie – zamiast tego układa się z nich kobierce. Procesja przemierza dystans około 1200 m, a szeroka na jakieś 4 m droga prowadząca przez wieś, którą idzie pochód, niemal centymetr przy centymetrze ubrana jest w kwiatowe wzory. Trudno przewidzieć jakie, gdyż nie obowiązują tu tematy, nikt też ich nie planuje. Kto chce sobie wyobrazić Spycimierz w czerwcowy czwartek, niech przypomni sobie wizytę w dziale perskich dywanów w wielkim markecie. Albo bizantyjskie mozaiki. Albo też tajemnicze wzory na skałach czy pustyniach, ale też kręgi w zbożu czy buddyjskie mandale. Z tymi ostatnimi zresztą dywany w Spycimierzu mają coś wspólnego. Kiedy przejdzie po nich procesja, nie ma po nich śladu. Mandale też układa się po to, by zaraz je zniszczyć. To ma przypomnieć medytującym o tym, jak nietrwałe są rzeczy tego świata. Ale w dywanach znaleźć można też figury świętych, monstrancje, kielichy, ryby, paschały i pastorały, a nawet klucze świętego Piotra.

Róże, jaśminy, kalina

Ale co ma wiatr rozwiać, to musi najpierw powstać. Na planie fizycznym – w sam czwartek Bożego Ciała. Na planie mentalnym – nawet dwanaście miesięcy wcześniej.

Myśli się o tym niekiedy cały rok! Ledwo się skończy Boże Ciało. Chodzą nam po głowie myśli, co by tu jeszcze posadzić, żeby zakwitło. Ale pewności z kwiatami nigdy nie ma, bo to święto ruchome. Więc sypie się dywany z tego, co akurat kwitnie. Przy ładnej pogodzie – nawet trzy dni wcześniej. Ale zwykle w czwartek z samego rana. Chodzimy po naszych ogrodach, łąkach, wyjeżdżamy też poza wieś i zbieramy do worków wszystko, co ma kolor albo pachnie – chabry, kaczeńce, bzy, jaśminy, peonie, rododendrony, róże, mniszki lekarskie, irysy, maki, ale też tuje. Ach, i buldynesy, czyli kalinę. A maki to tak nietrwałe, że czasem to trzeba je zbierać tuż przed procesją. W ogródkach to kiedyś się częściej zbierało, a teraz jeździ się na kwiaty samochodem po okolicy – mówi Zofia.

Kontury wzoru wysypywane są ziemią. A wnętrze wypełniane tym, co akurat zakwitło. Z takiego dywanu po procesji niewiele pozostaje, ale tymczasowość wpisana jest w tę tradycję

  • Kontury wzoru wysypywane są ziemią. A wnętrze wypełniane tym, co akurat zakwitło. Z takiego dywanu po procesji niewiele pozostaje, ale tymczasowość wpisana jest w tę tradycję

Do sypania dywanów zjeżdżają się tłumnie mieszkańcy okolicznych wiosek

Kiedy już kwiaty leżą w workach, a te, często, w lodówkach, czas, by nanieść wzór na swój kawałek drogi. Bo każdy ubiera swój odcinek. I nie musi konsultować wzoru z sąsiadem. Droga procesji to ciąg dziesiątek kolorowych „dywaników”, które mogą, ale zupenie nie muszą do siebie pasować.

Czasem szperamy na kilka dni wcześniej w Internecie w poszukiwaniu wzorów. A czasem wymyślamy je dosłownie w momencie rysowania. A potem wypełniamy je tym, co akurat się uzbierało. Dziś jest kolorowo, ale dawniej w Spycimierzu wysypywano posesje białym piaskiem. Wszystko to znamy wyłącznie z ustnych przekazów, nigdzie tego nie zapisywano – mówi Maria, która oprócz układania dywanu koło swojej posesji stroi też bramę przed wejściem do kościoła.

Do sypania dywanów zjeżdżają tłumnie mieszkańcy okolicznych wiosek i ich goście. Przywożą ze sobą kartony pełne wonnych płatków. I zdobią całymi rodzinami swoje odcinki.

Dywany są po to, żeby przeszła po nich procesja

Przychodzi świąteczny czerwcowy czwartek. Zofia przyjeżdża do Spycimierza do swojego kawałka drogi. Ma gotowy szablon wyrysowany na wielkiej płachcie folii. Wcześniej nałożyła ją na papier pakowy, na którym mazakiem narysowany był wzór. Folia go odzwierciedla, ale linia na niej jest przerywana – ma dziurki w kształcie łezek. Kiedy położy się ją na bruku czy asfalcie, kreda, która będzie sunąć po liniach na folii, zostawi na podłożu przerywany ślad. Folię zdejmuje się i uzupełnia odwzorowaną kredą przerywaną linię, by stworzyć ciągłą. Potem zostaje już tylko pokryć linię ziemią i stworzyć w ten sposób kontury, które wypełnia się kwiatami. Często całymi. Na jak długo? Na długość procesji.

Dywany są po to, żeby przeszła po nich procesja. Po niej niewiele zostaje z wzorów, zazwyczaj nie ma śladu. Ale bywało, że wiatr zwiał nam wszystkie kwiaty, albo deszcz zmył doszczętnie przed samą uroczystością. Nie, ludzie nie idą ostrożnie. Dywan jest od tego, żeby po nim chodzić. Uwieczniamy wszystko przed procesją – mówią Maria i Zofia i dodają, że mają swoje sposoby na to, żeby lekki wiatr nie pokrzyżował planów. Warstwę można zrobić nieco grubszą. A kiedy wszystko się ułoży, panie przysypują wszystko piaskiem, żeby nie fruwało. Sypią piaskiem trochę jakby „soliły” kwiatowy wzór.

Od lewej: Zofia Walczyk, Maria Pełka – prezeska stowarzysze nia Spycimierskie Boże Ciało, i Jędrzej Kałużny na tle budowanego centrum kultu

  • Od lewej: Zofia Walczyk, Maria Pełka – prezeska stowarzysze nia Spycimierskie Boże Ciało, i Jędrzej Kałużny na tle budowanego centrum kultu

Zdjęcia obchodów Bożego Ciała z całego świata

Spycimierskie Boże Ciało to kwintesencja lokalności. Ale stowarzyszenie jest światowe – nawiązało już kontakty z wieloma miejscowościami z trzystu na świecie, które celebrują Boże Ciało w podobny sposób. Jeżdżą do Włoch, Hiszpanii, Portugalii. Ostatnio byli w Meksyku. Dywany pojechali układać nawet do Irkucka na Syberii. Kiedy układają dywan na obcej ziemi, kwiaty zapewnia im tamtejszy organizator przedsięwzięcia.

W centrum kultury w Spycimierzu będzie można oglądać ekspozycję o spycimierskim Bożym Ciele. Na ścianach będą też eksponowane zdjęcia obchodów Bożego Ciała na całym świecie. Kwietne dywany będzie można zobaczyć w postaci kwiatów zatopionych w akrylu i wyświetlane na podłodze z projektorów. Będą warsztaty układania i prelekcje, na które będzie można umówić się niemal z marszu. Członkowie stowarzyszenia liczą, że do centrum, które będzie miało powierzchnię 1000 m2, zjeżdżać będą turyści nie tylko z Polski, ale i z zagranicy.

Mamy światowe dziedzictwo!

To całkiem prawdopodobne, a to dlatego, że raptem pół roku temu, w grudniu 2021 roku, tradycję zwaną Spycimierskim Bożym Ciałem wpisano na listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego UNESCO. Żeby móc zgłosić tradycję na taką listę, trzeba trochę pracy. Podstawą jest udokumentowanie historii zwyczaju. A tu nie było to takie proste.

Nie ma źródeł pisanych, mamy jedynie ustne przekazy. Najstarsi mieszkańcy opowiadali, że układano dywany na pewno od początku XX wieku. Pierwsze czarno-białe zdjęcie pochodzi z 1958 roku. Najlepiej umocowana hipoteza mówi, że dywany wzięły się ze zwyczaju budowania łuków triumfalnych i bram kwiatowych na powitanie żołnierzy wracających z wojen napoleońskich. Zakładamy więc, że zwyczaj ma jakieś dwieście lat. To jest jedyna procesja w Polsce, która przechodzi po dywanie – mówi Andrzej Szoszkiewicz, anglista i właściciel firmy zajmującej się budowaniem marek firm, a który kilka lat temu zainicjował starania o umieszczenie tradycji na światowej liście.

Lista niematerialnego dziedzictwa UNESCO powstała w 2006 roku. Znajduje się na niej około sześciuset tradycji z całego świata. Polska, póki co, raczkuje – kwietne dywany są czwartą polską tradycją na liście, obok tkactwa, bartnictwa i sokolnictwa.

Aby tradycja trafiła na listę, musi spełnić surowe kryteria. Jednym z nich jest udział naukowców w badaniach nad jej dokumentowaniem. Nad dywanami usiało dwoje. UNESCO musi mieć twarde dowody. Pieniądze na angażowanie naukowców pochodziły z trzech projektów.

Tradycję do listy zgłasza nie stowarzyszenie, oddolna inicjatywa mieszkańców, burmistrz czy wójt, ale państwo. Najpierw tradycja musi wejść na listę krajową. O tym sukcesie często decyduje obecność partnera przedsięwzięcia, jakim są choćby stowarzyszenia zajmujące się daną tradycją. W Spycimierzu tak właśnie się stało. Mieszkańcy czy stowarzyszenia muszą mieć wsparcie ekspertów i samorządu.

O tym, jak ważna jest współpraca na tym etapie, niech świadczy fakt, że we Włoszech jest sześćset miejscowości, które układają dywany kwiatowe, ale nie mają ich na swojej krajowej liście. Najwyraźniej przy takiej liczbie trudno stworzyć jedną strategię – dodaje Andrzej Szoszkiewicz.

Kiedy to czytacie, kwiaty już leżą w kartonach i się chłodzą. Inne czekają jeszcze na krzewach. W głowach już roją się pomysły na wzory. Mury centrum kultury rosną, a Spycimierz za chwilę znów zachwyci świat kwietnym kobiercem.

Andrzej Szoszkiewicz, specjalista od budowania marki. swoją wiedzą wsparł mozolne lokowanie spycimierskiej tradycji na liście UNESCO

  • Andrzej Szoszkiewicz, specjalista od budowania marki. swoją wiedzą wsparł mozolne lokowanie spycimierskiej tradycji na liście UNESCO

fot. Karolina Kasperek, Ireneusz Rozen, archiwum

Artykuł ukazał się w Tygodniku Poradniku Rolniczym 24/2022 na str. 56.  Jeśli chcesz czytać więcej podobnych artykułów, już dziś wykup dostęp do wszystkich treści na TPR: Zamów prenumeratę.

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
23. listopad 2024 05:56