Dlaczego powstał BIN? Jakie były początki zakładu?
Jeszcze przed 1990 r. w głowie i sercu jednego człowieka narodziła się potrzeba i koncepcja stworzenia dla potrzeb własnego gospodarstwa magazynu na ziarno. Mój brat Zygmunt miał gospodarstwo zajmujące się produkcją trzody chlewnej. Rozwijał je, wybudował nową chlewnię, za którą otrzymał złotą wiechę. Nie miał jednak gdzie składować zboża do produkcji paszy. Tak powstały pierwsze dwa silosy z blachy pomalowanej na czarno, co stanowiło zabezpieczenie antykorozyjne. Silosy te już wtedy wyposażone były w perforowaną podłogę umożliwiającą przepływ powietrza.
Silosy stanęły i stoją w niedalekim Jeziornie w gminie Koneck. Rolnicy docenili ich praktyczność i wygodę. Poprosili brata o zrobienie takich samych. Po dziesięciu latach tych doświadczeń mój brat Zygmunt oficjalnie zarejestrował spółkę BIN. Początki były bardzo pionierskie, bo do gospodarstwa jechała ekipa ludzi i na miejscu tworzyła silos wycinając go z blachy. Tak realizowaliśmy pierwsze zlecenia. W początkowym okresie działalności wynajmowaliśmy niedużą halę o powierzchni 700 m2 od aleksandrowskiej firmy Budkrusz. W początkowym okresie działalności w kilka osób staraliśmy się zająć wszystkimi działami BIN - a. Razem zajmowaliśmy się produkcją, magazynami, handlem, marketingiem i księgowością. Firma szybko się rozwijała. Spływało mnóstwo zamówień. Było ogromne zapotrzebowanie na silosy. Z czasem system produkcyjny i sprzedaży został uporządkowany.
Na początku działalności daliśmy też ogłoszenie do jednej z regionalnych gazet. Było ono w kształcie silosu. Zygmunt uznał, że należy zamieścić jak najwięcej informacji technicznych o silosach. Twierdził, że wszystkie są ważne. Było ich mnóstwo. Ciekawostką jest fakt, że ono było wielkości paczki zapałek. Ogłoszenie przyniosło spore efekty, ponieważ zaczęły płynąć duże ilości zamówień na silosy.
Jak wyglądały pierwsze lata działalności?
W początkowym okresie Zygmunt odpowiadał za wszystkie działy związane z produkcją. Miał nieprawdopodobną głowę. W krótkim czasie umiał zgłębić potrzebną wiedzę w danej dziedzinie. Pamiętam, że dużo się uczył i przygotowywał. Potrafił wielokrotnie zaskoczyć mnie swoją wiedzą na dany temat, której wcześniej nie miał. W momencie umiejscowienia firmy w Aleksandrowie Kujawskim nastąpił podział obowiązków. Brat Jan zajmował się produkcją i kwestiami organizacyjnymi. Szybko się rozwijaliśmy, więc do zespołu po założeniu firmy dołączyłem i ja. Wcześnie byłem marynarzem. Zawód ten wykonywałem przez kilkanaście miesięcy. Razem z moim bratem Janem jesteśmy z wykształcenia nawigatorami. Różnica między nami jest taka, że on marynarzem był przez kilka lat. Byłem konstruktorem, handlowcem, księgowym, dyrektorem oraz marketingowcem do momentu, kiedy dołączył do nas Stanisław Kaszubski. Zanim on przyszedł uważałem, że świetnie znam się na marketingu. Potem, kiedy zaczął z nami działać, okazało się, że moja wiedza w tej dziedzinie była niewielka.
Stanisław Kaszubski był pionierem i autorem słynnej strategii marketingowej i informacyjnej.
On nie tworzył silosów tylko zapotrzebowanie na nie. Jest twórcą naszych struktur marketingowych. To chyba najważniejsza rzecz. Mieliśmy strukturę produkcyjną i moce wytwórcze. Robiliśmy silosy, ale dla całego przedsiębiorstwa były to tylko jedne z elementów. Pamiętam były różne działy, handlowy, obsługi technicznej ale jeden tylko nazwaliśmy „wydział produkcji”, bo nam się wtedy wydawało, że produkcja jest najważniejsza. Marketing bezpośredni polegał na tym, że byliśmy dostępni i potrafiliśmy narzucić standardy zachowania. Właściwie identyfikowaliśmy problemy. Nieodżałowana postać Stanisława Kaszubskiego, który potrafił nazwać problem. To było prawie filozoficzne podejście dopóki coś nie ma nazwy, to nie istnieje.
Stanisław sparafrazował pamiętne słowa i wymyślił hasło „Weźmy zboże w swoje ręce”. Problem został nazwany i zaczął istnieć. Do póki silosy nie były dostępne, rzeczą naturalną było, że ziarno musi być przechowywane w stodole albo na strychu. Powszechne zastosowanie w rolnictwie silosów zbożowych wiązało się z powstaniem całej infrastruktury dla przechowalnictwa. Zaczęliśmy oferować kompleksowe usługi. Kwestiami prawnymi związanymi z budową silosów zajęły się władze państwowe, naukowcy, instytuty rolnicze oraz prasa. Zaczęła być doceniana wartość, którą wnieśliśmy dzięki silosom BIN. Zboże było dobrej jakości przez długi czas, rolnicy stawali się niezależni. W ciągu 30 lat przyczyniliśmy się do tego, że wiele ton zboża nie uległo zmarnowaniu i zjedzeniu przez myszy.
Jako jedna z pierwszych firm w branży rolnej doceniliście specjalistyczną prasę. Pomagaliście popularyzować informacje o przechowywaniu zbóż.
Prasa rolnicza była narzędziem i dawała możliwość dotarcia do rolników. Wspólnie zrealizowaliśmy wiele projektów takich jak zasady bezpiecznego przechowywania zboża czy konserwacja do tego służących urządzeń. Produkcja i oferowanie silosów spowodowało, że potrzebna była edukacja oraz informacja. Za pomocą prasy rolniczej możliwe było informowanie rolników o tym, jakie systemy i silosy będą dla nich najlepsze. W ten sposób doszło do powstania całej branży przechowalniczej. W docieraniu do rolników nieocenioną rolę i ogromny wkład odegrał Stanisław Kaszubski i Andrzej Muszyński oraz uczący się od nich Przemek Bochat. Na przestrzeni lat mogliśmy docierać do rolników dzięki współpracy z nieistniejącym już tytułem „Plon” a następnie „Poradnikiem Rolniczym”. Z perspektywy ostatnich trzech dekad mogę uznać, że Wiesław Nogal oraz Krzysztof Wróblewski z BIN-em zostali zaślubieni. Poznaliśmy ich na targach, które odbywały się w województwie lubelskim. Dzięki nim i Stanisławowi Kaszubskiemu powstało wiele prasowych publikacji dotyczących przechowalnictwa zbóż.
Jaki był najtrudniejszy moment w 30-letniej historii firmy BIN?
Do 1996 r. silosy sprzedawały się praktycznie same. Co roku notowaliśmy nieustanne wzrosty sprzedaży. Rozwój był ciągły. W 1997 r. nastąpiło załamanie. Spowodowane było to sytuacją na rynku zbóż i rzepaku. Ciekawostką jest fakt, że firma sprzedając o połowę mniej zanotowała o połowę mniejszy zysk. Możliwe było to dzięki niewielkim kosztom stałym. Były one znikome, ponieważ wtedy większość czynności przy produkcji silosów wykonywana była ręcznie. Nie było maszyn i urządzeń, które ulegają amortyzacji. Nie ponieśliśmy więc finansowej straty. W początkowej fazie BIN był firmą sezonową. Pracownicy pracowali tylko w sezonie produkcyjnym. Przyjmowanie ludzi wiązało się z kosztami ich wyszkolenia. Nie opłacało się więc potem zwalniać ludzi z konkretnymi umiejętnościami. Kumulacja kapitału w firmie pozwoliła na zaplanowanie produkcji na cały rok. To było dla nas duże wyzwanie, zgromadzić na to środki w firmie, która sprzedawała przez trzy miesiące w roku, a miała produkować przez dwanaście i mieć na to pieniądze. Bo silosy sprzedawały się w kwietniu, maju i czerwcu. Rolnicy kupowali je tylko na żniwa. Po nich, kiedy mieli zboże już zmagazynowane albo sprzedane, problem przestawał dla nich istnieć. Teraz to się zmieniło z różnych względów. Budowa silosów wymaga uzyskania pozwoleń. Ich wydanie warunkuje w znacznej mierze ich zakup i stawianie. Stosujemy różne promocje i warunki sprzedaży w zależności od momentu w roku, w jakim zamówienia są składane. Wiele lat temu stwierdziliśmy, że zamiast kupować wydajne maszyny pozwalające na wyprodukowanie różnych części w krótkim czasie będziemy je wytwarzać wolniej, ale przez cały rok. Zbudowaliśmy magazyny, które uznaliśmy, że będą dla nas lepsze. Dzięki temu jesteśmy firmą, która produkuje przez cały rok. Sprzedaż jest rozciągnięta na wiele miesięcy. Nadal mamy jednak sezon produkcyjny, handlowy oraz montażowy.
- Na tej linii będą produkowane elementy do silosów z blachy falistej
Jak wygląda obecnie system produkcji?
Mamy 30 lat doświadczenia. Przez ten czas opracowaliśmy 30 typów silosów o ścianach płaskich. W 30 roku działalności wprowadzamy 30 typów silosów z blachy falistej. Wprowadzenie tej technologii wiązało się z realizacją inwestycji w naszej fabryce. Klasyczne nasze silosy były wykonywane w oparciu o ciąg maszyn. Blacha w rolkach była rozwijana i następnie przechodziła przez kolejne urządzenia, na których była obrabiana a poszczególne procesy produkcyjne były realizowane. Dla silosów falistych została stworzona w nowej hali linia produkcyjna. W specjalnej maszynie ściany są falowane automatycznie. Krąg blachy jest przez nią rozwijany, a poszczególne części silosów zostają wycinane, nacinane i dziurkowane. Nadawany jest kształt dla średnicy silosu, który jest wytwarzany. Powstaje skorupa, która nie wymaga dalszej obróbki. Nowa technologia pozwoli nam na budowanie silosów o pojemności do 5000 ton.
Czego życzyć BIN-owi z okazji urodzin? Jakie sobie stawiacie cele na kolejne 30 lat?
Rolnictwo mierzy się z wieloma problemami. Aktualnie jest to susza oraz konsekwencje związane z obowiązującymi ograniczeniami. Chcemy przez kolejne 30 lat robić to z czego słyniemy. Będziemy reagować i zaspokajać potrzeby rolników. Będziemy wytwarzać rzeczy, które pomagają produkować im żywność. Niektóre rzeczy same się pojawiają. Do póki nie było silosów w powszechnym użyciu, nikt nie zajmował się technologią specjalistycznych urządzeń do przechowywania zbóż. Kiedy zaczęły się pojawiać w polskich gospodarstwach dzięki nim zostało uratowanych wiele ton ziarna, a polski rolnik, dla którego silos to BIN, sam mógł decydować, kiedy sprzeda swoje ziarno.