Dotyczy artykułu „Top 15 ciągników rolniczych – Deutz-Fahr wyprzedził Zetora!”, który ukazał się w wydaniu online „Tygodnika Poradnika Rolniczego” dnia 8 stycznia 2020 r.
Szanowny Panie!
W jakim celu poczytne pismo rolnicze „Tygodnik Poradnik Rolniczy”, wydawane przez renomowane Polskie Wydawnictwo Rolnicze sp. z o.o., koncentruje artykuł o rejestracjach ciągników rolniczych na marce Kubota i pisze w kategoriach „gdyby”?
Uważamy, że jest to dalekie od profesjonalnej sztuki dziennikarskiej, gdy poważna gazeta analizuje ogólnopolskie dane rynkowe w drugim trybie warunkowym – „co by było, gdyby”.
W danych urzędowych nie ma „co by było, gdyby”. Rejestracje ciągników rolniczych są faktami.
Czy obrażono wybory mniejszych gospodarstw?
Rynek rolniczy w Polsce jest specyficzny. Dominują gospodarstwa małe, wśród nich jest wiele gospodarstw specjalistycznych. To ich właściciele określają potrzeby swoich inwestycji. To oni decydują się na zakup ciągników rolniczych o potrzebnej mocy.
Nie można przez pryzmat struktury i wielkości gospodarstw deprecjonować wyborów ludzi! Przecież nabywcy działają racjonalnie, wybierając maszynę pod potrzeby, a nie na wyrost. A może w interesie wydawnictwa jest, aby działali nieracjonalnie?
Czy wstydzimy się tego, że polskie rolnictwo zdominowane jest przez gospodarstwa małe, o bardzo specjalistycznych potrzebach? Czy jeśli marka Kubota ma lepsze rozwiązania w tym zakresie od marki Y to należy obrażać jej nabywców i wyrażać się o marce w kategoriach „gdyby”?
Czy rzeczywiście nie potrafimy gratulować?
Panie Redaktorze, wstyd, że targa Panem „gdyby”. Czy musimy mieć to do siebie, że nie potrafimy gratulować? Nie cieszymy się z sukcesów innych, a poszukujemy obszarów, w których – kolokwialnie ujmując – można „dosolić”.
My jednak Panu Redaktorowi gratulujemy. Cieszymy się, że dzięki wynikowi Kubota dostrzegł Pan skomplikowaną strukturę polskiego rolnictwa.
Gratulujemy naszym Klientom i jesteśmy z Nich dumni!
Dumni jesteśmy z tego, że ufają nam polscy rolnicy. Z tego, że oferta światowego giganta, jakim jest korporacja Kubota, znajduje uznanie nabywców - tych małych, dużych i wielkich.
Nie ustaniemy w wysiłkach, aby poznawać potrzeby krajowego rynku. Dalej będziemy dokładać wszelkich starań, żeby dostarczane przez nas rozwiązania mogły wymiernie przyczyniać się do jego szybszego rozwoju i były optymalne w pełnym zakresie potrzeb. Dla małych, dużych i wielkich. Bo taka jest Kubota.
Z poważaniem
Poniżej odpowiedź redakcji „Tygodnika Poradnika Rolniczego” na list otwarty firmy Kubota (Deutschland) GmbH sp. z o.o. Oddział w Polsce.
Z wielkim zdziwieniem odczytaliśmy list firmy Kubota skierowany do naszej redakcji, a odnoszący się do artykułu o rejestracji ciągników rolniczych w listopadzie ub.r., który ukazał się w wydaniu drukowanym „Tygodnika Poradnika Rolniczego” nr 1–2/2020, a następnie także na stronie internetowej naszego tytułu. Postanowiliśmy ten list opublikować, aby odpowiedzieć na całkowicie bezzasadne i chybione zarzuty.
Zacznijmy od tego, że odnosząc się do danego artykułu, odpowiedź i uwagi powinno się przesłać do redakcji, która owy tekst poczyniła, a nie – tak jak zrobiła to Kubota – która przesłała list do wielu wydawnictw rolniczych w kraju, prosząc jednocześnie owe wydawnictwa o jego opublikowanie. Żadne wydawnictwo poza naszym go nie opublikowało, co pokazuje jak bezsensowna i bezzasadna była prośba tej firmy. Czyli – mówiąc językiem Kuboty wziętym wprost z listu – w ten sposób ta firma chciała nam po prostu „dosolić”. Nie udało się.
Ale przechodząc do meritum sprawy to w artykule opublikowane zostały wiarygodne dane, które – jak domniemamy z treści listu – są wrażliwe dla Kuboty.
Kubota jest trzecią siłą ciągnikową w Polsce. Nikt tego nie podważa i gratulujemy jej tej pozycji.
Ale spośród 933 traktorów sprzedanych od stycznia do listopada 2019 r. przez tę firmę aż 173, to mikrociągniki o mocy do 30 KM. Stanowiły one ponad połowę (!) wszystkich tego typu traktorów wprowadzonych na rynek we wspomnianym okresie. Ta bardzo duża ilość miała znamienny wpływ na roczne zestawienie i pozycję tej marki na rynku. Dokładając do tego 181 traktorów Kubota o mocy od 30 do 50 KM, firma ta wprowadziła na rynek aż 354 traktory o mocy poniżej 50 koni.
Dlaczego wspominamy o tych małych maszynach? Bo bardzo wiele z nich z rolnictwem nie ma za wiele wspólnego, a tylko podnoszą pozycję japońskiej marki na rynku.
Pracują w firmach komunalnych, tartakach, nadleśnictwach czy firmach ogrodniczych. I to nie są tylko nasze przypuszczenia, ale pisząc odpowiedź sprawdziliśmy jak te mikrociągniki postrzegają dealerzy Kuboty.
Weźmy chociażby model Kubota B1181 (36 rejestracji) o mocy 17 koni, który – jak czytamy na stronach internetowych sprzedawców czy dealerów tych maszyn – nazywany jest „miniciągnikiem ogrodowym lub komunalnym”. W Internecie bez problemów odnaleźliśmy opinie o tym traktorku ze szkółek ogrodniczych czy plantacji krzewów ozdobnych. Nie znaleźliśmy natomiast opinii z gospodarstw rolnych.
Kolejnym mikrotraktorem Kuboty jest BX231 o mocy ok. 23 KM, który był rejestrowany 38-krotnie. „Jest to wielozadaniowy ciągnik komunalny o małych rozmiarach” – czytamy na stronie internetowej jednego z dealerów Kuboty. BX231 to uniwersalne miniciągniki przeznaczone do prac komunalnych – podaje inny autoryzowany dealer japońskiej marki dodając, że „ciągniczek BX231 gabarytowo niewiele różni się od zwykłego traktorka ogrodowego, jest on znacznie bardziej wydajny i wszechstronny. Model ten, zbudowany na bazie kultowej kosiarki G23, dzięki swojej kompaktowej budowie idealnie nadaje się do prac w ciasnych alejkach i niewielkich ogrodach”.
To jednak nie wszystko, bo jak czytamy na stronie internetowej Kuboty w opublikowanej w dniu 4 listopada 2019 r. informacji, w związku z przekazaniem ciągnika BX231, takie maszyny pracują (cytat) „u producentów owoców miękkich, w szkółkarstwie, tartakach, nadleśnictwach”, a przekazywany model trafił do firmy… świadczącej usługi inżynierskie w sektorze budowlanym!
Czy zatem BX231 to ciągnik rolniczy, który można spotkać na przykład przy obsłudze stada krów czy raczej jest to maszyna ogrodnicza czy budowlana? Jakie potrzeby gospodarstw rolnych ona spełnia, gdy pracuje na budowie, czyści alejki, ogrody, odśnieża chodniki czy kosi trawę na osiedlach mieszkaniowych?
Zasadne jest pytanie czy rolnik na przykład hodujący bydło mleczne kupi miniciągnik o mocy 17 czy 20 koni? Do czego go wykorzysta? Czy wyjedzie nim w pole z pługiem, a może podczepi do wozu paszowego? Niestety, na rynku nie ma paszowozów o tak niskim zapotrzebowaniu mocy, a orka zimowa pługiem jednoskibowym, który może byłby w stanie pociągnąć minitraktor trwałaby wieki. Więc odpowiedź na powyższe pytania nasuwa się sama.
Prawda jest taka, że małe gospodarstwo rolne hodujące krowy mleczne takiego miniciągnika nie kupi również z tego powodu, że nie będzie on w stanie pracować z maszynami, z którymi wcześniej jeździł popularny na wsi Ursus C-330 uważany za jeden z najmniejszych traktorów i który ma 30 koni pod maską. Rolnik szybciej wyda kilkanaście tysięcy złotych na używaną sześćdziesiątkę, która już z wozem paszowym sobie poradzi.
Oczywiście, życzymy rolnikom by mieli tak wysokie dochody, aby mogli sobie pozwolić na zakup traktorów do pielęgnacji ogródków przydomowych, ale niestety prawda jest taka, że dochody na wsi spadają.
Czekamy na wyjaśnienia firmy Kubota, jak taki ciągnik, jak na zdjęciu (model BX231) współpracuje z wozem paszowym i z jakim? (
Zastanawiające jest też to, że w wynikach rejestracji za okres styczeń-listopad ub.r. traktory Kubota były licznie rejestrowane w dużych miastach np. w Lublinie (42 szt.), Krakowie (40 szt.), Warszawie (55 szt.) czy Poznaniu (19 szt.). Czy te maszyny też trafiły do gospodarstw rolnych?
Nawet na stronie internetowej Kuboty (https://kubota-serwis.pl/ankieta) w ankiecie dla użytkowników firma rozgranicza „ciągniki rolnicze (51–171 KM)” i „kosiarki, ciągniki kompaktowe, RTV (0–49 KM)”.
A do „Tygodnika Poradnika Rolniczego” Kubota ma o to pretensje!!!
Ankieta zamieszczona na stronie internetowej Kuboty już pozycjonuje ciągniki na rolnicze i kompaktowe
Wiadomo, wszystko można wrzucić do jednego worka i chwalić się tym, ile to maszyn się sprzedało.
Ale nasza gazeta rolnicza, jako największa w kraju, zawsze takie dane sprawdza i analizuje, aby przedstawiać prawdziwy obraz rolnictwa, a nie taki, jakiego chcieliby przedstawiciele Kuboty. Musimy dążyć do standardów zachodnich, a w takich krajach jak Niemcy, Francja czy Wielka Brytania normą jest podawanie rejestracji traktorów o mocy ponad 50 KM. Co prawda, w niektórych zestawieniach wspomina się o mikrociągnikach (np. w Niemczech), ale takie dane podaje się oddzielnie.
Jesteśmy przekonani, że nasza redakcja owym artykułem poczyniła pierwszy krok w tym kierunku, aby w podobny sposób dane rejestracyjne były prezentowane w naszym kraju. Dla Kuboty te dane nie są korzystne, bo przypominamy, że w takim zestawieniu (czyli traktorów powyżej 50 KM) już nie plasowałaby się na podium, tylko spadłaby na piąte miejsce.
Firmie Kubota możemy tylko obiecać, że teraz zawsze będziemy w zestawieniu rejestracji przedstawiać jak wygląda sprzedaż traktorów o mocy powyżej 50 KM.
Radzimy polskim pracownikom Kuboty bardziej skupić się na sprawach związanych z firmą, w której pracują, zamiast atakować redakcję, bo jak to dzisiaj wygląda, że tak ważny gracz na rynku jak Kubota, wciąż nie ma polskiego przedstawicielstwa. Bo spółka Kubota zarejestrowana w naszym kraju cały czas jest oddziałem podlegającym niemieckiej firmie Kubota Deutschland GmbH. A to sprawia, że operacje finansowe oraz prowadzona w naszym kraju sprzedaż stanowią integralną część działalności Kubota GmbH z siedzibą w Niemczech. Czyżby japoński koncern tak nisko cenił nasz rynek, że nie chce u nas otworzyć oficjalnego przedstawicielstwa? Przy najbliższej stosowanej okazji na pewno spytamy go o to, a odpowiedź opublikujemy na naszych łamach oraz stronie internetowej.
Firma Kubota powinna wiedzieć też o tym, że list, albo innego rodzaju pismo powinno zawierać nazwisko i imię osób, do których ma trafić ta korespondencja. A w liście Kuboty tego zabrakło, co niestety świadczy jak nie o braku profesjonalizmu, to przynajmniej o braku przyzwoitości.
Na zakończenie: pozdrawiamy panów Macieja Rujnera, Andrzeja Sosińskiego, Michała Poźniaka oraz Waldemara Zarembę i życzymy wszystkiego najlepszego w Nowym Roku, w tym głębokich i racjonalnych przemyśleń.
Krzysztof Wróblewski,
Paweł Kuroczycki
Przemysław Staniszewski