Przynajmniej kilka tysięcy uczestników zgromadził II Śląski Zlot John Deere. Rolnicy, którzy przyjechali w weekend (15 i 16 czerwca br.) obejrzeć ciągniki tej marki do Kamieńca w gminie Zbrosławice (woj. śląskie), mogli nie tylko je oglądać, ale przede wszystkim nimi pojeździć.
II Śląski Zlot John Deere - atrakcje
Na wszystkich czekały również najnowsze modele, ale nie można się dziwić, że największe zainteresowanie budziły perełki liczące po kilkadziesiąt lat, nawet prawie stuletnie. Marek Minkus, prezes Stowarzyszenia Miłośników Techniki Rolnictwa „Złoty Jeleń” w gminie Zbrosławice, które było organizatorem wydarzenia, obwoził nimi najmłodszych pasjonatów starych ciągników. Choć byli i tacy, którzy na przejażdżkę wybierali najnowsze modele tej marki.
Innym, równie widowiskowym momentem zlotu, było sobotnie „wielkie gazowanie”, czyli pokaz mocy spalinowych silników w traktorach. Kilkadziesiąt maszyn stojących na polanie w Kamieńcu, które zaczęły „gazować”, było słychać chyba w całym powiecie.
– Pierwszy ciągnik tej marki, nowego typu, kupiłem kilkanaście lat temu i postanowiłem objechać nim Polskę. Udało się. To był pierwszy taki przejazd u nas w kraju. A potem przez wiele lat służył w gospodarstwie i dalej służy – opowiada Marek Minkus.
Ile lat miały ciągniki na zlocie John Deere w Kamieńcu?
Pan Marek to przykładny hobbysta mechanicznych koni w tej marce ciągników. W ubiegłym roku przed pierwszą edycją zlotu kupił zabytkowy egzemplarz. Na tym się nie skończyło, bo zaraz potem do kolekcji kupił drugi. I obydwa jeszcze z 1939 roku – model B i model H – publiczność mogła podziwiać w czasie zlotu w tym roku. Ich mechanizmy po remontach silnika czy gaźnika już działają. Jeden dostał nawet nową szatę z zielonej farby, jak wszystkie traktory John Deere.
– Przy naprawie jednego złamałem rękę. Chwila nieuwagi, chwila zapatrzenia w maszynerię i stało się, ale chyba się opłaciło, bo dziś obydwa jeżdżą – opowiada pan Marek.
Z tego bardzo skrzętnie korzystali najmłodsi mieszkańcy wsi, jeżdżąc na starej, jeszcze drewnianej przyczepie, ciągniętej przez zabytkowe cztery koła.
Pasja udziela się innym, gdyż obok dwóch już prawie stulatków stanął na zlocie także model John Deere 1020, egzemplarz z 1974 roku.
– Trochę go odnowiłem, trochę pomalowałem i odświeżyłem i jest już na chodzie, prawie jak nowy – mówi Mariusz Lis. – W razie awarii, w razie potrzeby pomoże. Choć mam dwa nowe, także tej marki. Do starych w internecie są części i choć mój zabytek jest też już wiekowy, może być alternatywą.
Pan Mariusz wie, co mówi, bo w porównaniu ze starym Ursusem model 1020 ma np. wspomaganie kierownicy, czyli jest lekki w zwykłej obsłudze.
– Kupiłem go dla przyjemności. Może dzieci też złapią tego bakcyla – wyznaje pan Mariusz.
Nowe ciągniki John Deere na zlocie w Kamieńcu?
Damian Jaworek przyjechał na zlot jednym z najnowszych modeli.
– Dla nas, rolników, praca na tej maszynie to był przeskok w inny, lepszy świat. Można to porównać do przesiadki z malucha do mercedesa. Maluchem też dojedzie się nad morze, ale w jakich warunkach? A dla rolników to ważne, bo w sezonie prac polowych jesteśmy w tych maszynach po szesnaście godzin. Komfort prac, klimatyzacja, prosta obsługa – to wszystko ma znaczenie. A ja uważam, że każdy traktor ma swoje życie, więc chciałem pokazać i swój. Tym bardziej, że rzadko się spotykamy, brakuje czasu. Zlot jest znakomitą okazją, żeby to nadrobić. Spotkanie rolników jest zawsze ważne, zawsze interesujące i pożyteczne.
– Prawda o tych ciągnikach jest taka, że konie mechaniczne w tych maszynach mają najlepszy dźwięk na świecie, bardzo charakterystyczny. I nie można go pomylić z czymś innym, nie można go podrobić. Jak ktoś słucha, to od razu wiadomo, jaki to ciągnik. To coś takiego, jak dla motocyklistów odgłos silnika w harleyach – podkreśla Rafał Kubik, wiceprezes Stowarzyszenia. – Dla nas to jeden z pierwszych nowoczesnych ciągników, które razem z rolnikami odbudowały i dalej budują w naszym regionie rolnictwo od trzydziestu lat.
Czy powstanie skansen John Deere?
Jeszcze inaczej chyba patrzy na to wiceprezes Stowarzyszenia Jan Goławski.
– Te maszyny są skuteczne i proste w obsłudze, a to bardzo ważne. Jak my to mówimy: wsiądzie tam baba i pojedzie. Oczywiście te nowsze już bardziej, ale modele sprzed kilku czy kilkunastu lat są prostsze. Myślę, że nie ma lepszych. Ogólnie to większość gospodarstw ma je w naszym regionie.
Marek Minkus razem z kilkunastoma kolegami ze Stowarzyszenia Miłośników Techniki Rolnictwa „Złoty Jeleń” myśli już nie tylko o trzeciej edycji wydarzenia, ale o stworzeniu muzeum albo skansenu dla zabytkowego traktora.
– To marzenie i może kolejny etap naszej pracy i zabawy – mówi pan Marek.
Tej ostatniej na szczęście nie brakowało, bo oprócz konkursów, gier czy zabaw dla wszystkich było dużo dobrego jedzenia w wybornym towarzystwie i przy dobrej muzyce. Zaś o tym, że impreza rośnie w oczach i jest coraz bardziej popularna na Śląsku, może świadczyć fakt, że specjalną dziką kartę w tym roku otrzymał jedyny egzemplarz traktora w czerwieni, czyli Mc Cormick Farmall, którego przywiózł Tomasz Dudek.
Artur Kowalczyk