
Nieustanne usterki jednego z ciągników spowodowały, że rolnicy zaczęli myśleć o nowej maszynie
Maciej Nuszczyński wraz z bratem Karolem oraz ojcem Robertem prowadzą 400-hektarowe gospodarstwo specjalizujące się w produkcji roślinnej. To spory areał, jednak wykonywanie prac polowych jest u nich bardzo dobrze zaplanowane i zorganizowane. Nie potrzebują wielu ciągników realizujących zabiegi uprawowe. Do niedawna dysponowali trzema na własność. 140-konnym traktorem marki New Holland z 2009 r., mniejszym Deutz-Fahr Agrotron o mocy 107 KM, który wyprodukowany został w 2014 r. oraz główną maszyną o mocy 280 KM, która służyła do wykonywania najcięższych prac polowych.
– Ten ciągnik nas zawodził wielokrotnie. Skrzynia biegów może poprawnie chodziła przez pierwszy rok. Potem zaczęły się nieustanne usterki i awarie. Skala problemu była tak duża, że została nam przedłużona gwarancja do 4 lat. Nie przesadzę, jeśli powiem, że serwis u nas w gospodarstwie pojawił się około 50 razy. W końcu doszło do momentu krytycznego. Żaden mechanik nie był w stanie zdiagnozować, co mu dolega. Właściwie nigdy nie został całkowicie naprawiony. Bez żalu pozbyliśmy się tej maszyny – wspomina Karol Nuszczyński.
Zakup nowego ciągnika to koszt sięgający nawet 1,5 mln złotych. Rolnicy znaleźli alternatywę dla tak kosztownej inwestycji
Zakup nowego mocnego ciągnika, zwłaszcza klasy premium, do tego dobrze wyposażonego, to kosztowna inwestycja mogąca sięgać nawet 1,4–1,5 mln zł netto. Finansowanie zakupu w oparciu o kredyt wiąże się z płaceniem wysokich odsetek bankowych oraz rat.
Utrzymanie własnego traktora to także duże koszty związane z pokryciem ubezpieczenia oraz przeglądów. Maszyny dużej mocy pracują w sezonie sporo motogodzin. Do kosztów trzeba doliczyć także amortyzację.