Tytany i rodzynki na Festiwalu w Wilkowicach
W Wilkowicach pojawiły się także prawdziwe perły w koronie kolekcjonerów, które zostały wyróżnione tytułami Ciągnik Festiwalu i Maszyna Festiwalu. To m.in. amerykański ciągnik rolniczy Titan, wyprodukowany w 1919 r. W Polsce można znaleźć cztery takie tzw. ciągówki. Tu prezentowana była po raz pierwszy. Przyjechała tydzień przed targami z Belgii. Jak wyjaśniał Jacek Hornik, właściciel ciągówki, Titan był prototypem pierwszego polskiego traktora. Produkowano je w Ameryce od 1915 do 1926 r. Powstało ich około 60 tys. sztuk. W Polsce w fabryce Ursusa między 1922 a 1925 r. zmontowano 200 Titanów.
Titan wyposażony jest w dwucylindrowy silnik napędzany naftą, choć uruchamiany jest na benzynę. Jego moc to około 20 KM, a pojemność 8,7 l.
Unikatowym na skalę krajową był ciągnik Minneapolis Moline ZA pochodzący z 1951 r. MM to firma funkcjonująca samodzielnie od 1929 r. do 1963 r. Jak wskazuje nazwa, działała w Minneapolis w amerykańskim stanie Minesota oraz w Moline w Illinois. Ciekawostką jest to, że MM wyprodukowała w 1938 r. pierwszy ciągnik rolniczy z zamkniętą kabiną (model UDLX). Powstało ich jednak tylko 141.
Prezentowany w Wilkowicach model ZA, to trzykołowy ciągnik do upraw międzyrzędowych, posiada czterocylindrowy silnik benzynowy o pojemności 3,8 l. Wyposażony jest w dwa złącza hydrauliczne i WOM. Jak wyjaśnia Kamil Szturc, ciągnik przyjechał do Polski z Belgii w ubiegłym roku. Wcześniej belgijski kolekcjoner sprowadził go ze Stanów Zjednoczonych. Do Europy trafił wyłącznie w celach kolekcjonerskich.
Na wyróżnienie zasłużył także unikatowy Ursus U 310, pochodzący ze znanej kolekcji Wojciecha Burego, m.in. właściciela firmy Bury Maszyny Rolnicze. W tej serii opracowano cztery modele, prezentowany na festiwalu U 310 wyposażony jest w silnik o mocy 30 KM. Jak na czasy, kiedy przygotowano ten prototyp, były nowoczesne i komfortowo wyposażone, m.in. w nowoczesną hydraulikę, podnośnik z pełną automatyką i zsynchronizowaną skrzynię biegów. Cztery silniki z rodziny U (oprócz 310, także 510, 610 i 710) wyposażone były w ekonomiczne silniki charakteryzujące się dużą unifikacją podzespołów, co bardzo ułatwiało ich produkcję. Niestety, rząd Edwarda Gierka zakupił licencję od firmy Massey Ferguson i projekt zarzucono.
Zabytkowe i unikatowe silnik stacjonarne
Wśród maszyn prezentowanych na festiwalu na szczególną uwagę zasłużył jednocylindrowy silnik stacjonarny Ursusa pochodzący z 1912 r., ciekawe jest to, że rama silnika pochodzi z Kramatorska na Ukrainie. Silniki te obsługiwały całą ówczesną Rosję. Właściciele Jacek i Kamil Hornikowie posiadają kopie dokumentów zawierających opinie na temat silnika przesyłane do producenta.
– Czytamy tam, że silniki pracowały „bardzo akuratnie”, zużywały niewiele paliwa, pod jednymi podziękowaniami podpisał się np. radca dworu Samsonow, a w imieniu „niepiśmiennego ojca, w przytomności wójta” podpisał się jego syn – opowiada Jacek Hornik.
Silnik prezentowany w Wilkowicach stał we młynie w okolicach Parczewa. Kiedy młyn zelektryfikowano, silnik przestał być potrzebny. Nie było większego problemu z jego zakupem oprócz tego, że trzeba było rozebrać ścianę, żeby go wyciągnąć z piwnicy.
– Poradziliśmy sobie z tym bez większego problemu – wspomina Jacek Hornik, choć silnik waży 1,5 t.
Oprócz silnika Ursusa w Wilkowicach na szczególną uwagę zasłużył także silnik Crossley K pochodzący z 1900 r., a należący do Adama Węgrzyna. Firma Crossley Brothers, założona w 1867 r., była znaną światową marką. Przechodząc różne przeobrażenia przetrwała do 1988 r., kiedy kupił ją brytyjski Rolls-Royce. Prezentowany na festiwalu silnik był jednocylindrową jednostką napędzaną benzyną.
Narodowe Muzeum Techniki z Warszawy przywiozło natomiast do Wilkowic unikatowy silnik z Fabryki Motorów Gazowych i Naftowych R. Machczyńskiego z 1890 r. Silnik Machczyńskiego to jednostka jednocylindrowa, napędzana benzyną lub naftą, o pojemności 1,8 l i mocy ok. 4 KM. Niewielka prędkość obrotowa pozwalała chłodzić silnik powietrzem. Machczyński swoją fabrykę uruchomił w 1885 w Warszawie. Był jednocześnie ich konstruktorem.
Pieczałowicie odrestaurowana „Jaromka”
Pierwsza to trójkołowiec produkowany przez Jarociński Zakład Przemysłu Metalowego Leśnictwa Jaroma. Pieczołowicie odrestaurowany trójkołowiec, to hybryda znanego małego ciągnika rolniczego Dzik i motocykla SHL.
{embed_photo_L50_tpr}390018{/embed_photo_L50_tpr}
Tył ma z Dzika a kierownicę z SHL. Jak wyjaśniał nam Maciej Orzałkiewicz, który swoją „Jaromkę” pieczołowicie odrestaurował, jej produkcja trwała tylko rok. W Polsce przetrwało do dziś kilkanaście takich trójkołowców. Były przeznaczone do pracy w dużych zakładach takich jak Ursus, gdzie ciągnęły wózki z częściami.
Apelujemy do naszych Czytelników o informacje o istniejących jeszcze egzemplarzach. Prosimy o kontakt pod nr. tel. 61 869 90 600 lub mejlowo: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript..
Festiwalowi towarzyszyła parada starych ciągników organizowana tradycyjnie w niedzielę. Redakcja TPR wybrała podczas niej Traktorzystę i Traktorzystkę Roku. Zostali nimi Michał Chudy i Klaudia Błaczyńska.