Pojechałem z kolegą do firmy sprzedającej maszyny rolnicze. Przymierzał się do zakupu opryskiwacza i razem oglądaliśmy różne wersje tych maszyn. Każdy miał wiele zalet, ale jedną podstawową wadę – wysoką cenę. Jednak mimo to kolega kupił nowy opryskiwacz, a ja po powrocie do domu wiedziałem już, że sam zbuduję nowy opryskiwacz tym bardziej, że dotychczasowy był już zbyt mały – mówi rolnik spod Legnicy.
Co ciekawe, projekt i pomysł rolnika nie rodził się w bólach, nie był też przygotowany na stole kreślarskim, ale powstał w jego głowie w jedno popołudnie, a do wykonania wystarczyło tylko kilka ogólnych poglądowych rysunków.
– Opryskiwacz powstał w przerwach między różnymi zajęciami w gospodarstwie. Jeśli miałem wolną godzinę czy dwie, to od razu zabierałem się za budowę. Potem była jedno- czy dwudniowa przerwa. Następnie znowu składałem konstrukcję – opowiada rolnik.
Nie trzeba stołu kreślarskiego – jak powstawał opryskiwacz własnej konstrukcji?
Do budowy opryskiwacza wykorzystał stal, kształtowniki oraz profile otwarte i zamknięte, które kupił w Legnicy (w sklepach, hurtowniach) lub zamawiał drogą internetową. Koła o rozmiarze 9,5-32 kosztowały go niespełna 4 tys. zł, a pompa cieczy 1700 zł. Siłowniki hydrauliczne zostały zamówione. Poprzedzone to było obliczeniem ich wydajności potrzebnej do tego, aby lance opryskiwacza płynnie i dobrze się rozkładały.
Na zamówienie kupiono także kryzy przy siłownikach, które zmniejszają przepływ oleju. Dzięki temu zwiększono elastyczność i płynność rozkładania się lanc na polu. ...