Co z tego, że wygodniej, szybciej i z większą ilością możliwości, skoro cena zakupu często oscyluje w granicy dobrego ciągnika kompaktowego, a w przypadku tych rozwiązań z górnej półki, nawet i takiego o sześciu cylindrach. Ale czy na pewno trzeba koniecznie wybierać ładowarkę dedykowaną do rolnictwa?
W końcu liczba firm produkujących tego typu maszyny jest naprawdę duża, zaś same ładowarki przybyły do rolnictwa wprost z placów przeładunkowych, budów i kopalni. Co w zasadzie decyduje o tym, że jedna ładowarka jest agro druga zaś nie i producent gorąco nas zachęca abyśmy wybrali tą „specjalnie” pomalowaną, to znaczy przygotowaną dla niego?
Czym jest ładowarka agro?
Po części świadczyć o tym może poziom wyposażenia. Maszyny oferowane nierolniczym odbiorcom zwłaszcza w zakresie przeładunków czy pracy w budownictwie i infrastrukturze oraz służbach komunalnych są zwykle dość mocno okrojone pod względem tego, co zostało fabrycznie zainstalowane na pokładzie.
Znajdziemy tutaj co prawda dodatkowe linie hydrauliki, ale przeważnie na ramieniu, do zasilania zainstalowanego na maszynie osprzętu, nie z tyłu do podpinania przyczep. Skoro o przyczepianiu mowa, to również mało kto będzie zwracał uwagę na zaczep. Ważne, żeby coś takiego było, aby w razie czego można było użyć maszyny do podczepienia np. przyczepy.
Nieco lepiej jest jeżeli chodzi o miejsce pracy operatora, bowiem odmiany rolnicze często są jej w ogóle pozbawione na rzecz ramy ROPS, zwłaszcza takiej z opcją składania. To oczywiście za sprawą możliwości wjazdu do zabudowań z niskimi bramami, jednak to przestaje być istotnym argumentem w przypadku nowego budownictwa gospodarczego.
Argumentem za może za to być wygodna, klimatyzowana a nawet nadciśnieniowa kabina, w której praca przez cały rok jest równie komfortowa. Reasumując, są argumenty za, są też jakieś ale, niemniej zwykle maszynę nierolniczą można skonfigurować tak, by bardziej przypominała taką do pracy w gospodarstwie. W drugą zaś stronę dość trudno będzie oczekiwać pogrubienia ramy nośnej czy zwiększenia udźwigu, a w tych zagadnieniach maszyny nierolnicze odznaczają się na plus. Kolejnym powodem dla którego warto nie ograniczać się do marek typowo rolniczych może być także cena, ale o tym za chwilę.
Weidemann 3080 – 234 tys zł netto (nowa)
Model 3080 w wersji ze zwykłym wysięgnikiem to klasyka od Weidemanna. W odróżnieniu od 2060 i 3060 cechuje się nieco innym wzornictwem, kabiną oraz napędem. Nie zobaczymy tutaj silnika Kohlera, a Deutza TCD 2,9 litra o mocy 75 KM. Masa modelu 3080 to 5100 kg, ciężar destabilizujący wynosi 3213 kg na wprost oraz 2714 kg przy skręcie.
Bardzo dobrze prezentują się osiągane przez maszynę wysokości załadunku – maksymalna 3351 mm oraz 2541 przy otwartej łyżce. W standardzie maksymalna prędkość jazdy wynosi 20 km/h, ale w opcji można ją zwiększyć do 30 km/h.
Oprócz tego znajdziemy także elektrohydraulicznie uruchamiane blokady mechanizmów różnicowych, hamulec na wszystkie koła, trzyobwodowy układ hydrauliczny z pompą o wydatku 74 l/min, sterowanie jazdą i hydrauliką z dżojstika, fotel z mechaniczną regulacją oraz po dwie lampy robocze na przód i tył.
Lista wyposażania opcjonalnego jest naprawdę długa, nie mniej podstawowy Weidemann 3080 jest całkiem niezły, zwłaszcza jeżeli nie trzeba nam znacznych wysokości podnoszenia, co oczywiście firma może nam zapewnić modelem z teleskopem, jednak wówczas cena nie będzie już tak atrakcyjna.
Cena netto nowego Weidemanna 3080 nie przeraża aż tak bardzo, 234 tys. zł netto życzy sobie Reise Landtechnik GmBH za model LP, czyli z dłuższym wysięgnikiem, ale bez teleskopu. W ofercie nie ma mowy o dodatkach, jest jedynie szybkozłącze i przyczepiona do niego maszyna z roku 2023. Warianty teleskopowe (dedykowane do rolnictwa) są droższe o około 60 tys, ale tu płacimy za znacznie większą wysokość podnoszenia. Modele używane, z okolicy roku 2020 z przebiegiem poniżej 600 mth można dostać za 170-190 tys. zł (ponad 200 tys. za teleskop).
Liebherr L507 Stereo – 260 tys zł netto (nowa)
Wracamy do maszyn z kategorii żółtych, bo jak wiadomo żółty to kolor najbardziej roboczy, tym razem z dodatkiem białego, a skoro żółty spotka biał,y to musi być Liebherr. Firma najbardziej znana jest ze swoich potężnych żurawi, jednak i w pozostałych maszynach ma coś do powiedzenia, np. w kwestii ładowarek kompaktowych model L507 Stereo niech będzie tutaj przykładem. Dopisek Stereo dotyczy maszyn, które są wyposażone w dodatkowo skrętną oś tylną, unikalne rozwiązanie firmy Lebherr, które można jednak spotkać także w innej maszynie, ale o tym w swoim czasie.
Maszynę niemal nową z przebiegiem 57 mth znaleźliśmy za 241 tys. zł netto u sprzedawcy z Westfalii. Za w pełni nowy model trzeba dać mniej więcej tyle co za CAT-a, z tym, że Liebherr będzie jednak nieco tańszy. Niemniej te maszyny dość dobrze trzymają wartość i nawet przy przebiegu rzędu 2000 mth nie schodzą poniżej 200 tys. zł netto.
Przy masie własnej wynoszącej między 5550 a 5835 kg maszyna nie podda się ładunkowi mniejszemu niż 4070 kg przy obciążeniu na wyprostowanej ramie lub 3750 kg przy pełnym skręcie. Wysokość podnoszenia to 3215 mm (2550 mm przy wysypie). Choć w swojej ofercie również firma Liebherr ma ładowarki z teleskopem, to dostępny jest on już od modelu o oczko wyżej, czyli L509.
Jako że Liebherr jest również producentem silników, kwestia silnika w L507 została odhaczona poprzez kod: 4TNV98C, co oczywiście oznacza Yanmara 3,3 L o mocy 68 KM odrobinkę mocniejszego od tego, którego znajdziemy w Komatsu WA70M. Ogółem maszyna pod względem parametrów jest bardzo poprawna (70 l/h wydatku, ciśnienie robocze 230 bar). Trochę zaboli maksymalna prędkość jazdy, bo zaledwie 20 km/h, za to na duży plus należy zaliczyć kabinę, która jest bardzo przestronna i zapewnia świetną widoczność, a dżojstik został umieszczony wysoko obok fotela operatora z regulowanym podłokietnikiem.
Grzegorz Szularz
Źródło: WRP.PL