Starsze Ursusy C-360 chwalone są za bardzo prostą obsługę, wytrzymałość, małą awaryjność, a jeżeli już to niskie koszty i łatwość naprawy. Ponadto użytkownicy podkreślają umiarkowany apetyt na paliwo. Krytykują natomiast niski komfort pracy, na który wpływ ma nadmierny hałas w kabinie potęgowany hałaśliwymi zwolnicami. I właśnie od oceny komfortu jazdy rozpoczęliśmy test nowej sześćdziesiątki. Lubelski producent zamontował w tym ciągniku czterosłupkową kabinę własnej produkcji, w której hałas – wedle zapewnień – nie przekracza 82,7 dB. To mniej od bezpośredniego konkurenta – Zetora Majora 60 (83,4 dB). Kabina jest obszerna i dzięki dużym szybom oferuje doskonałą widoczność. Pole widzenia poprawia opadająca ku przodowi maska, zaskakująco duże jak na tę klasę ciągnika lusterka oraz umieszczenie tłumika z prawej strony blisko słupka kabiny. Ponadto, w przedniej części dachu zamontowano przeszklony szyberdach, który ma ułatwić obserwację uniesionego ładowacza czołowego. Również obserwacja pracujących narzędzi z tyłu nie powinna sprawiać większych problemów, wszak fotel operatora znajduje się tuż przy tylnej szybie i po obróceniu się, bez problemów można dojrzeć ramiona podnośnika czy zaczep. Gdy to nie wystarcza, można odchylić tylną szybę.
Krótka dźwignia reduktora
Nowy Ursus C-360 to prosty mechaniczny ciągnik, dlatego jego obsługa sprowadza się do przełączania drążków i dźwigni, a nie przycisków. Cześć z nich ulokowany z prawej strony. Wyprowadzono tutaj m.in. dźwignię zmiany czterech biegów głównych oraz położony tuż obok drążek do trzech zakresów prędkości. Obie te dźwignie służą do przełączania wszystkich 12 biegów do przodu i 12 do tyłu skrzyni marki Carraro, bo właśnie od tego producenta pochodzi układ napędowy. Do zmiany kierunku jazdy służy z kolei dźwignia mechanicznego rewersu, którą położono w tradycyjnym miejscu – z lewej strony pod kołem kierownicy. Rewers to doskonałe rozwiązanie, które sprawdzi się nie tylko przy pracy z ładowaczem czołowym, a zostanie doceniony również wtedy, kiedy ciągnik ruszy do ugniatania pryzmy zielonki z traw, kiedy non-stop zmienia się kierunek jazdy. Rewers spełnia jeszcze jedną funkcję. Jest elementem automatycznej blokady rozruchu uniemożliwiając przypadkowe uruchomienie silnika. Rozruch ciągnika możliwy jest wyłącznie po ustawieni tej dźwigni w położenie neutralne. W innym położeniu włączniki bezpieczeństwa spowodują automatyczną przerwę w obwodzie elektrycznym rozrusznika. Nie mieliśmy uwag do pracy rewersu oraz dźwigni zmiany biegów. Jednak naszym zdaniem drążek reduktora jest zdecydowanie za krótki, co wiąże się z koniecznością wychylania się podczas wyboru zakresu prędkości. Również jego przełączanie sprawiało nieco problemów. Być może to tylko kwestia wprawy.
W sąsiedztwie drążków do obsługi przekładni znajduje się pedał blokady mechanizmu różnicowego, a dalej na pionowej ściance tuż pod fotelem, wyprowadzono pokrętła sterowania podnośnikiem – jedno do zmiany szybkości reakcji, drugie do regulacji szybkości opuszczania. Takie położenie znacznie ogranicza do nich dostęp. Również ich oznaczenie w postaci naklejki, która niestety już w testowanym nowym ciągniku zaczęła się odklejać, należy uznać za niepraktyczne. Podobny sposób oznakowania zastosowano do innych drążków i dźwigni. Warto, aby producent to dopracował i zastosował rozwiązanie chociażby na wzór tego znanego ze starszych sześćdziesiątek, w których na obudowie były wygrawerowane oznaczenia obsługi poszczególnych dźwigni.
Dobry dostęp do silnika
Obecnie sprzedawana sześćdziesiątka napędzana jest czterocylindrowym silnikiem Deutz’a o pojemności 2,9 litra i mocy 68 KM. Motor ten jest zgodny z normą emisji spalin Stage IIIB. Testowana przez nas maszyna zasilana była jednak trzycylindrowym silnikiem Perkinsa 1103D-33TA, który ma 3,3 litra pojemności, posiada turbosprężarkę oraz chłodnicę powietrza doładowania i jest zgodny z normą Stage IIIA. Motor generuje 58 KM. Moc to jedno, drugim kluczowym parametrem jest wielkość momentu obrotowego, który – im wyższą ma wartość – tym ciągnik łatwiej pokonuje zwiększone opory. Producent podaje, że maksymalny moment obrotowy w tym traktorze wynosi 230 Nm i jest uzyskiwany przy 1300 obr./min silnika. Jest to wynik nieco gorszy od czterocylindrowego Zetora Majora 60 o mocy 61 KM, który osiąga 244 Nm. Warto jednak dodać, że najnowsza sześćdziesiątka z silnikiem Deutz’a osiąga już 272 Nm momentu obrotowego. Testowany przez nas traktor trzeba pochwalić za doskonały dostęp do silnika, dzięki zamontowaniu jednoczęściowej maski otwieranej do góry. Po jej uniesieniu bez problemów można sprawdzić czy wymienić filtr powietrza, a także przeczyścić zamontowane chłodnice. Z prawej strony silnika zamontowane są dwie pompy zębate o układzie tandemowym zasilające układ hydrauliczny. Są one napędzane od rozrządu silnika i zasysają olej z tylnego mostu poprzez filtr ssący. Pierwsza dedykowana jest do obsługi układu kierowniczego. Druga z maksymalnym przepływem 38 l/min odpowiada za obsługę zewnętrznych gniazd hydrauliki oraz tylnego podnośnika.
Hydraulikę zewnętrzną w testowanej maszynie obsługiwał dwusekcyjny rozdzielacz z czterema szybkozłączami. Opcjonalnie – jak podaje producent – można zamówić rozdzielacz trzysekcyjny. Gniazda wyprowadzone z tyłu ciągnika są oznaczone naklejką zamocowaną tuż obok, z której wynika, że dwa górne szybkozłącza (oznaczone na naklejce żółtym kolorem) stanowią jedną parę, dwa dolne drugą (kolor czerwony). Naszym zdaniem kolejność podłączenia na pewno ułatwiłoby również zastosowanie osłon szybkozłączy w odpowiednim kolorze, jak to ma miejsce w ciągnikach innych producentów. Na razie w nowym Ursusie wszystkie mają jednolitą czerwoną barwę. Również dźwignie sterowania sekcji rozdzielacza na prawej konsoli w kabinie są opatrzone kolorami. W ich sąsiedztwie zastosowano oznaczanie mające wskazywać, któremu położeniu dźwigni odpowiada ciśnienie na odpowiednim szybkozłączu.
Dwie prędkości WOM-u
Dla tylnego podnośnika producent deklaruje 2600 kg udźwigu mierzonego na końcach cięgieł dolnych. To odpowiedni wynik jak na ten segment mocy. TUZ testowanej maszyny wyposażony był w szybkosprzęgi (uchwyty) hakowe. Było to jednak wyposażenie ponadstandardowe. Podnośnik traktora jest sterowany mechanicznie dwiema dźwigniami położonymi po prawej stronie blisko fotela operatora. Jedna to dźwignia regulacji siłowej, sterującą głębokością pracy narzędzia w glebie stosownie do jej oporu. Drugą jest dźwignia regulacji pozycyjnej, służąca do podnoszenia i opuszczania zawieszonych na ramionach maszyn, a także umożliwiająca ustawienie narzędzi na stałej głębokości względem ciągnika. Aktywne narzędzia mogą być napędzane od wałka WOM, który może osiągać 540 lub 1000 obr./min. W pierwszym przypadku wymagane obroty wałka osiągane są przy prędkości silnika 1938 obr./min silnika. W drugim WOM uzyskuje założone obroty przy minimalnie wyższej prędkości obrotowej wynoszącej 1960 obr./min. Aby wybrać pożądaną prędkość WOM-u niestety trzeba wysiąść z ciągnika, wszak dźwignię do zmiany prędkości usytuowano z tyłu maszyny. Naszym zdaniem to minus nowej maszyny. Dźwignia ta może być ustawiona w położeniu „do przodu” oznaczającej załączenie prędkości 540 obr/min, oraz tylnej (porównując do kierunku jazdy) co oznacza wybór trybu 1000 obr./min. Aby pracować maszynami napędzanymi od wałka – po wyborze zakładanej prędkości – należy włączyć sprzęgło WOM, unosząc do góry dźwignię znajdująca się z lewej strony fotela operatora. Następnie przy pomocy drążka umieszczonego również z lewej strony blisko fotela, wybiera się odpowiedni tryb pracy wałka – niezależny lub zależny od prędkości jazdy. Ostatnim etapem jest opuszczenie dźwigni wyłączającej sprzęgło. Również w przypadku dźwigni sterowania sprzęgłem WOM-u i drążka wyboru trybu pracy wałka, oznaczenie w postaci naklejki umieszczonej na osłonie błotnika, może być mylące, tym bardziej, że w sąsiedztwie tych dźwigni znajdują się dwie kolejne: hamulca ręcznego i do załączania przedniego napędu.
Zwrotność na plus
Ciągnik był testowany w maju br. podczas zbioru zielonek. W trakcie pracy zauważaliśmy kolejny mocny atut nowej sześćdziesiątki – zwrotność. Doskonały skręt to zasługa przedniego mostu, który, podobnie jak tylny, pochodzi z firmy Carraro. Dlatego naszym zdaniem ciągnik ten można polecić gospodarstwom hodowlanym, w których nie raz trzeba manewrować w wąskich budynkach inwentarskich. Ponadto jego wysokość wynosząca około 2,73 m wysokości, powinna pozwolić na wjazd do niskich obór czy chlewni. Naszym zdaniem nie powinno być również problemów podczas pracy po zmroku, bo Ursus posiada kilka zestawów oświetlenia. Oprócz świateł pozycyjnych, mijania i drogowych, z czytelnego panelu umieszczonego na prawym błotniku można załączyć reflektory robocze przednie dolne i górne oraz tylne. Na tym panelu można ustawić również godzinę i datę, co należy zaliczyć na plus.
Przemysław STANISZEWSKI