Przejeżdżamy przez kilka wsi na Podlasiu. Wiele osób z zaciekawieniem a nawet z niedowierzaniem spogląda na rower, tym bardziej, że na tym terenie New Holland jest popularną ciągnikową marką. Jeden z rolników nawet zatrzymuje nas i pyta: czy New Holland zaczął produkować rowery? Nie – odpowiadamy – ale w ofercie już je ma. Powstają one w fabryce Compagnia Ducale, gdzie przyjmują barwy i oznaczenia New Hollanda.
Ten włoski producent dostarcza rowery również dla Fiata, Lancii czy Alfy Romeo. Zdziwienie jest jeszcze większe, gdy mówimy, że jest to rower elektryczny. Wskazówek aby to rozpoznać jest bardzo mało, a o tym, że posiada dodatkowe źródło energii świadczy niewielki panel zamocowany na kierownicy oraz zastosowanie potężnej piasty tylnego koła. Właśnie w tym miejscu ukryte jest serce całego mechanizmu – bezszczotkowy silnik elektryczny o mocy 250 W. To on wspomaga rowerzystę podczas jazdy pobierając prąd z akumulatora litowo-jonowego ukrytego sprytnie w ramie. Rowerem rusza się z miejsca błyskawicznie, bo wystarczy raz czy dwa razy przekręcić pedałami, aby uaktywnił się system. Rower przyspiesza i wspomaga jazdę, ale tylko do prędkości 25 km/h. Tyle wynosi limit, który jest narzucony przepisami. Jeżeli chcemy jeździć szybciej, musimy już liczyć tylko na siłę własnych nóg.
Ten włoski producent dostarcza rowery również dla Fiata, Lancii czy Alfy Romeo. Zdziwienie jest jeszcze większe, gdy mówimy, że jest to rower elektryczny. Wskazówek aby to rozpoznać jest bardzo mało, a o tym, że posiada dodatkowe źródło energii świadczy niewielki panel zamocowany na kierownicy oraz zastosowanie potężnej piasty tylnego koła. Właśnie w tym miejscu ukryte jest serce całego mechanizmu – bezszczotkowy silnik elektryczny o mocy 250 W. To on wspomaga rowerzystę podczas jazdy pobierając prąd z akumulatora litowo-jonowego ukrytego sprytnie w ramie. Rowerem rusza się z miejsca błyskawicznie, bo wystarczy raz czy dwa razy przekręcić pedałami, aby uaktywnił się system. Rower przyspiesza i wspomaga jazdę, ale tylko do prędkości 25 km/h. Tyle wynosi limit, który jest narzucony przepisami. Jeżeli chcemy jeździć szybciej, musimy już liczyć tylko na siłę własnych nóg.
45 kilometrów na baterii
Pierwsze wrażenia z jazdy rowerem są pozytywne i z każdym kolejnym kilometrem coraz bardziej doceniamy to rozwiązanie. Sił starcza na dłużej i już nie straszna jest jazda na wzniesienia czy pod wiatr. Również pokonywanie polnych dróg nie jest tak uciążliwe.
Wspomaganie elektryczne załącza się tylko przy obracających się pedałach i automatycznie rozłącza gdy nie kręcimy korbą. Również lekkie naciśnięcie hamulców odcina dopływ prądu. Dzieje się tak na skutek zamocowania przy hamulcach czujników krańcowych i czujnika ruchu przy suporcie. To co one zarejestrują trafia do elektronicznego kontrolera sterującego. Jest on połączony również z baterią, silnikiem w piaście oraz panelem na kierownicy. Kontroler odpowiada za sterowanie pracą silnika oraz przesyłanie energii z baterii bezpośrednio do silnika. Gdy wspomaganie nie jest potrzebne (np. zjazd ze wzniesienia), wystarczy przestać pedałować lub nacisnąć lekko dźwignię hamulca, co automatycznie wyłączy pracę silnika. To co szczególnie nas ujęło, to to, że przy naprawdę stromych wzniesieniach standardowym rowerem nawet przy zredukowanych przełożeniach nie udawało się wjechać i trzeba było schodzić z roweru i podprowadzać go. Napęd elektryczny ma taką moc, że praktycznie sam wciągnął nas na górkę i to przy wysokim niezredukowanym przełożeniu. Oczywiście przy takich wjazdach trzeba się liczyć z tym, że bateria szybciej się rozładuje. Jeżeli jednak będziemy jeździli rowerem po płaskim terenie, to przy pełnym naładowaniu – zdaniem producenta – jesteśmy w stanie przejechać z elektryczną mocą nawet 45 kilometrów. Tyle też wykonaliśmy, a w baterii wciąż była energia. Po tak długiej przejażdżce wystarczy podłączyć rower do gniazdka elektrycznego 230V i po 6 godzinach ponownie bateria będzie w pełni naładowana. O tym, kiedy to nastąpi informuje dioda na ładowarce, która podczas ładowania świeci się kolorem czerwonym, po naładowaniu baterii zmienia barwę na zielony. Co ważne, akumulator nie posiada efektu pamięci, dlatego też możemy ładować go w każdym momencie, bez względu na to czy jest już całkowicie rozładowany, czy też nie.
Istotne jest również to, że po wyjęciu można podładowywać również samą baterię. Jest to ważne, gdy w miejscu przechowywania roweru nie ma źródła prądu. Podczas jazdy przybliżony stan naładowania można oczytać z panelu na kierownicy, na którym cztery czerwone diody LED informują ile mniej więcej pozostało mocy. Spożytkowanie energii zależy również od tego, z jakiego trybu jazdy będziemy korzystali. Do wyboru mamy trzy tryby: Low, czyli niski poziom wspomagania, Med oznaczony jako średni poziom wspomagania oraz High będący wysokim poziom wspomagania. Te tryby można zmieniać także w trakcie jazdy z panelu naciskając na przyciski „plus” i „minus”, a o aktualnie wybranym poziomie informowani jesteśmy zapaleniem się odpowiedniej diody.
Wspomaganie elektryczne załącza się tylko przy obracających się pedałach i automatycznie rozłącza gdy nie kręcimy korbą. Również lekkie naciśnięcie hamulców odcina dopływ prądu. Dzieje się tak na skutek zamocowania przy hamulcach czujników krańcowych i czujnika ruchu przy suporcie. To co one zarejestrują trafia do elektronicznego kontrolera sterującego. Jest on połączony również z baterią, silnikiem w piaście oraz panelem na kierownicy. Kontroler odpowiada za sterowanie pracą silnika oraz przesyłanie energii z baterii bezpośrednio do silnika. Gdy wspomaganie nie jest potrzebne (np. zjazd ze wzniesienia), wystarczy przestać pedałować lub nacisnąć lekko dźwignię hamulca, co automatycznie wyłączy pracę silnika. To co szczególnie nas ujęło, to to, że przy naprawdę stromych wzniesieniach standardowym rowerem nawet przy zredukowanych przełożeniach nie udawało się wjechać i trzeba było schodzić z roweru i podprowadzać go. Napęd elektryczny ma taką moc, że praktycznie sam wciągnął nas na górkę i to przy wysokim niezredukowanym przełożeniu. Oczywiście przy takich wjazdach trzeba się liczyć z tym, że bateria szybciej się rozładuje. Jeżeli jednak będziemy jeździli rowerem po płaskim terenie, to przy pełnym naładowaniu – zdaniem producenta – jesteśmy w stanie przejechać z elektryczną mocą nawet 45 kilometrów. Tyle też wykonaliśmy, a w baterii wciąż była energia. Po tak długiej przejażdżce wystarczy podłączyć rower do gniazdka elektrycznego 230V i po 6 godzinach ponownie bateria będzie w pełni naładowana. O tym, kiedy to nastąpi informuje dioda na ładowarce, która podczas ładowania świeci się kolorem czerwonym, po naładowaniu baterii zmienia barwę na zielony. Co ważne, akumulator nie posiada efektu pamięci, dlatego też możemy ładować go w każdym momencie, bez względu na to czy jest już całkowicie rozładowany, czy też nie.
Istotne jest również to, że po wyjęciu można podładowywać również samą baterię. Jest to ważne, gdy w miejscu przechowywania roweru nie ma źródła prądu. Podczas jazdy przybliżony stan naładowania można oczytać z panelu na kierownicy, na którym cztery czerwone diody LED informują ile mniej więcej pozostało mocy. Spożytkowanie energii zależy również od tego, z jakiego trybu jazdy będziemy korzystali. Do wyboru mamy trzy tryby: Low, czyli niski poziom wspomagania, Med oznaczony jako średni poziom wspomagania oraz High będący wysokim poziom wspomagania. Te tryby można zmieniać także w trakcie jazdy z panelu naciskając na przyciski „plus” i „minus”, a o aktualnie wybranym poziomie informowani jesteśmy zapaleniem się odpowiedniej diody.
Na dwa amortyzatory
Podczas jazdy w terenie przydaje się nie tylko wspomaganie elektryczne, ale i podwójna amortyzacja, którą zastosowano w tym rowerze. Przedni amortyzator sprężynowy XCT tajwańskiej firmy SR Suntour ma skok rzędu 10 cm, który można zablokować. Służy do tego pokrętło zamocowane na prawej goleni. Pozbawienie amortyzatora ugięcia sprawia,że możliwe jest osiąganie większych prędkości, bo energia z pedałowania nie jest wytracana na „bujanie” widelca. Blokada amortyzatora przydaje się podczas jazdy po asfalcie, ewentualnie podczas podjazdu na wzniesienia, bowiem łatwiej je pokonywać na sztywnym rowerze. Oczywiście te korzyści odnosimy kosztem utraty komfortu.
Tylny wózek jest połączony z ramą amortyzatorem sprężynowym CH-501. Nie powinno dziwić, że rower nie posiada przednich przerzutek, bowiem korzystając ze wspomagania elektrycznego praktycznie nie operuje się zmianą przełożeń. Przy tylnym kole znajdziemy natomiast 8 zębatek obsługiwanych przerzutką Shimano Acera. Nie jest to osprzęt z najwyższej półki, ale do amatorskiego pokonywania kilometrów po bezdrożach w zupełności wystarcza. Do zmiany przełożeń służy umieszczona z prawej strony kierownicy manetka cynglowa. Posiada ona dwie dźwignie. Górną poruszaną palcem wskazującym redukuje się przełożenia, dolną przełączaną kciukiem załącza się wyższe biegi. O tym, jakie przełożenie zostało aktualnie wybrane informuje wskaźnik z zaznaczoną skalą.
Niestety, rower jest ciężki. Waży ponad 23 kilogramy. W trakcie jazdy po asfalcie ze wspomaganiem elektrycznym nie jest to jednak odczuwalne, a można powiedzieć że jest to jego zaleta, bo w takich warunkach rower jest stabilniejszy. Gorzej, gdy chcemy go przenieść albo gdy padła nam bateria w trasie, a do pokonania zostało jeszcze sporo kilometrów. W takim przypadku da się oczywiście jeździć E-Bikem jak zwykłym rowerem, ale masa robi różnicę.
O ile jazda po płaskiej drodze nie nastręczy trudności, o tyle pokonywanie wzniesień siłą własnych mięśni już tak. Gdy jednak brakuje nam siły do tego, aby dojechać do celu, możemy zawsze zadzwonić do znajomego, który będzie w stanie zabrać nas i rower i to nawet do małego samochodu osobowego. Taka możliwość jest, bo w E-Biku po odblokowaniu zamka, rama roweru jest składa w pół. Czynność ta zajmuje chwilę, jak i zdjęcie przedniego koła po odkręceniu zacisku. Niestety, rower do tanich nie należy. Kosztuje blisko 8000 zł, a cenę podbija wartość układu elektrycznego, szczególnie baterii. Jednak jego zalety są niezaprzeczalne. Szczególnie docenią je osoby o gorszym zdrowiu czy kondycji, bo wspomaganie elektryczne pozwoli im pokonać odległości, o których wcześniej mogły zapomnieć. E-Bike docenią również ci, którzy jeżdżą sporo po gruntowych drogach a dodatkowa moc pozwoli im je pokonać sprawniej i szybciej. Rower poradzi sobie również w mieście stanowiąc tańszą, a czasami i szybszą alternatywę dla dojazdu do pracy samochodem.
Przemysław Staniszewski
Tylny wózek jest połączony z ramą amortyzatorem sprężynowym CH-501. Nie powinno dziwić, że rower nie posiada przednich przerzutek, bowiem korzystając ze wspomagania elektrycznego praktycznie nie operuje się zmianą przełożeń. Przy tylnym kole znajdziemy natomiast 8 zębatek obsługiwanych przerzutką Shimano Acera. Nie jest to osprzęt z najwyższej półki, ale do amatorskiego pokonywania kilometrów po bezdrożach w zupełności wystarcza. Do zmiany przełożeń służy umieszczona z prawej strony kierownicy manetka cynglowa. Posiada ona dwie dźwignie. Górną poruszaną palcem wskazującym redukuje się przełożenia, dolną przełączaną kciukiem załącza się wyższe biegi. O tym, jakie przełożenie zostało aktualnie wybrane informuje wskaźnik z zaznaczoną skalą.
Rama składana w pół
Niestety, rower jest ciężki. Waży ponad 23 kilogramy. W trakcie jazdy po asfalcie ze wspomaganiem elektrycznym nie jest to jednak odczuwalne, a można powiedzieć że jest to jego zaleta, bo w takich warunkach rower jest stabilniejszy. Gorzej, gdy chcemy go przenieść albo gdy padła nam bateria w trasie, a do pokonania zostało jeszcze sporo kilometrów. W takim przypadku da się oczywiście jeździć E-Bikem jak zwykłym rowerem, ale masa robi różnicę.
O ile jazda po płaskiej drodze nie nastręczy trudności, o tyle pokonywanie wzniesień siłą własnych mięśni już tak. Gdy jednak brakuje nam siły do tego, aby dojechać do celu, możemy zawsze zadzwonić do znajomego, który będzie w stanie zabrać nas i rower i to nawet do małego samochodu osobowego. Taka możliwość jest, bo w E-Biku po odblokowaniu zamka, rama roweru jest składa w pół. Czynność ta zajmuje chwilę, jak i zdjęcie przedniego koła po odkręceniu zacisku. Niestety, rower do tanich nie należy. Kosztuje blisko 8000 zł, a cenę podbija wartość układu elektrycznego, szczególnie baterii. Jednak jego zalety są niezaprzeczalne. Szczególnie docenią je osoby o gorszym zdrowiu czy kondycji, bo wspomaganie elektryczne pozwoli im pokonać odległości, o których wcześniej mogły zapomnieć. E-Bike docenią również ci, którzy jeżdżą sporo po gruntowych drogach a dodatkowa moc pozwoli im je pokonać sprawniej i szybciej. Rower poradzi sobie również w mieście stanowiąc tańszą, a czasami i szybszą alternatywę dla dojazdu do pracy samochodem.
Przemysław Staniszewski