Tegoroczna nieprzewidywalna wiosna nie była łaskawa także dla organizatorów imprezy w Kazimierzówce. Byli oni jednak przygotowani. Pokazy sprzętu i poczęstunek odbyły się w obszernej hali, która pomieściła licznie przybyłych gości.
Nie tylko John Deere
Firma Wanicki Agro kojarzona jest jako przedstawiciel firmy John Deere.
Z ośmioma półbiegami
W Kazimierzówce można było dokładnie zapoznać się z nowym ciągnikiem John Deere 5125R z 4,5-litrowym silnikiem o mocy 125 KM. Jest to traktor, który łączy w sobie rozwiązania maszyn kompaktowych i dużych. Ma budowę kompaktową, ale jednocześnie pełnoramową. Przód z tyłem łączy żeliwna rama, która daje solidne podparcie, nie ograniczając kąta skrętu.
Kupujący ma do wyboru trzy przekładnie. Najbogatsza Command8, ma 4 biegi i na każdym po 8 półbiegów zmienianych pod obciążeniem. Można zaprogramować maksymalną prędkość, obroty i zakresy. W przekładni Command8 jest też dostępna funkcja EcoShift, pozwalająca poruszać się z maksymalną prędkością z obniżonymi obrotami silnika. Przekładnia ma funkcję automatycznego wysprzęglania po naciśnięciu pedału hamulca. Rewers znajduje się przy kierownicy. Do wyboru są też trzy rodzaje sterowania ładowaczem czołowym. Mechaniczny dżojstik, zintegrowany z fotelem, elektryczny zintegrowany ze standardowym podłokietnikiem i dotychczas niedostępny w tej klasie, całkowicie zintegrowany podłokietnik Command Arm, gdzie wszystko jest sterowane z podłokietnika. Każdym z nich można sterować biegami ciągnika. Standardowym wyposażeniem każdego jest też przycisk do zmiany kierunku jazdy. Pierwsze zadanie kierunku jazdy odbywa się przez rewers przy kierownicy, każde kolejne za pomocą przycisku na dżojstiku.
Multizłącze jest odpinane i zapinane za pomocą jednej dźwigni. Łączy wszystkie złącza hydrauliczne i elektryczne ładowacza z ciągnikiem
– Ciągnik może współpracować z ładowaczem czołowym John Deere 543R – kontynuował Roman Bańka. Producent zapewnia, że można też używać nieco większego modelu ładowacza – 603R. Ciągnik można zamówić z pełnym wyposażeniem niezbędnym do współpracy z ładowaczem, tj. ze złączem hydraulicznym, dżojstikiem i wspornikami pod ładowacz.
Nowa prasa
W Kazimierzówce zaprezentowano też nową prasę stałokomorowa John Deere F441M zaprojektowaną głównie z myślą o małych i średnich gospodarstwach.
Podkreślił on, że wymiana rolki z siatką zajmuje w tym modelu tylko minutę. Zwrócił uwagę na wysokowydajny zespół podający.
– Zmodyfikowano też rolkę kopiującą, która poprawia rozłożenie masy z obu stron podbieracza (o szerokości 2 lub 2,2 m). W podbieraczu wzmocniony jest łańcuch napędowy, jego wytrzymałość na rozciąganie została zwiększona o ok. 30 proc. W prasie zastosowano opuszczaną podłogę, która ułatwia usuwanie zatorów. Komora prasowania ma unowocześnioną konstrukcję, aby uzyskać jak największą wydajność w bardzo trudnych warunkach. Jej otwarcie i zamknięcie przy pełnym przepływie układu hydraulicznego zajmuje 5 sekund – wyliczał Paweł Mochniej.
Powiedział też, że w prasie zastosowano 12-żebrowe walce grubsze o 25 proc. i wykonane ze stali wzmocnionej o 20 proc. Główne walce i rotor są napędzane pięcioma łańcuchami. Z kolei dzięki podnoszonym wysoko bocznym osłonom, operator ma lepszy dostęp do łańcuchów, elementów ruchomych oraz punktów smarowania.
Bez zarzutu
Po części oficjalnej przyszedł czas na indywidualne zapoznawanie się ze sprzętem oraz na poczęstunek przygotowany przez organizatorów. My wykorzystaliśmy go na rozmowę z Przemysławem Wójcikiem, rolnikiem z Krężnicy Jarej (pow. lubelski), który gospodaruje na ponad 80 ha, specjalizującym się w produkcji roślinnej. Uprawia rzepak, buraki cukrowe, pszenicę i pszenżyto. Do tego ma 6-hektarowy sad. Jest Czytelnikiem „Tygodnika Poradnika Rolniczego” i użytkownikiem dwóch ciągników John Deere.
Przemysław Wójcik mówi, że po dwóch latach doświadczeń z użytkowaniem tych ciągników z różnymi maszynami jest bardzo zadowolony.
Prasa F441M została zaprojektowana z myślą o małych i średnich gospodarstwach
– Wcześniej mieliśmy ciągniki różnych marek, m.in. Zetory. Postawiliśmy na John Deere’a i to był dobry wybór. Oba ciągniki pracują po ponad 500 godzin rocznie. Ich mocne strony to spalanie, funkcjonalność i solidne wykonanie. Duży ciągnik służy do orki i głęboszowania, ciągnie też przyczepy skorupowe. Pomagamy też z nim w gospodarstwie szwagrów przy burakach. Radzi sobie bez problemu w trudnych warunkach terenowych z dużymi przyczepami. Mniejszy używamy do siewu i oprysków. W pełni obciążony radzi sobie bez zarzutu, także pod względem zwrotności. Jeśli chodzi o serwis i przeglądy – też nie ma się do czego przyczepić. Czy z perspektywy dwóch lat użytkowania coś bym zmienił? – Na pewno niektóre rzeczy dotyczące konfiguracji. Np. w przypadku mniejszego ciągnika wybrałbym tzw. miękką oś – podkreśla rolnik.
Krzysztof Janisławski