– To już 30 lat A-Limy-Bis.
– Tak, wszystko zaczęło się w czerwcu 1989 roku, kiedy to firmę pod nazwą P.W. Alima zarejestrowałem na swoje nazwisko. Po kilku latach rozwoju zmieniliśmy formę działalności na Sp. z o.o. pod nazwą A-Lima-Bis. Cały czas zajmujemy się przemysłem spożywczym, głównie mleczarstwem, zaczynaliśmy od schładzalników na mleko oraz od handlu kazeiną. Przeszliśmy drogę od małego przedsiębiorstwa, zatrudniającego 4 pracowników, do dużej inżynierskiej firmy ze 130 pracownikami, której produkty i technologie dostępne są na 5 kontynentach w 35 krajach. Działamy w 4 lokalizacjach w Polsce posiadając 4 zakłady produkcyjne, zaopatrując rolnictwo i przemysł spożywczy w technologię i technikę niezbędną na każdym etapie obróbki mleka.
– Skąd pojawił się pomysł na schładzalniki mleka?
– Już wtedy, w roku 1991, przewidywałem, że będziemy szli w kierunku UE, a to pociągało za sobą pewne wymogi w produkcji mleka, m.in. jego szybkie schłodzenie i bezpośredni odbiór z gospodarstwa. Stąd pomysł na zbiorniki. Pierwsze z nich sprzedaliśmy do OSM Kowalew-Dobrzyca. Na początku schładzalniki sprzedawały się słabo, ale dość szybko, pod naszym skromnym wtedy zakładem, zaczęły ustawiać się po nie kolejki samochodów. Żeby nadążyć z produkcją, pracowaliśmy w systemie dwu-, a nawet trzyzmianowym. Zgłaszali się do nas najwięksi, czyli Mlekovita, Mlekpol, OSM Łowicz czy też Spomlek. Był to rok 1995–1996. Wtedy produkowaliśmy już swoje nowe zbiorniki, wcześniej zajmowaliśmy się regeneracją zbiorników używanych sprowadzonych z Zachodu. Zbiorniki przestaliśmy masowo produkować 10 lat temu, kiedy rynek się już nasycił. Dziś wykonujemy je na zamówienie rolnika, często pod konkretną inwestycję, gdzie również montujemy systemy udojowe.
– Szczególną popularnością cieszyły się wasze schładzalniki wannowe.
– Ten typ bardzo dobrze się sprzedawał, był doceniany zwłaszcza przez gospodynie, gdyż znacznie łatwiej było go umyć niż zbiornik o kształcie okrągłym. Przypomnijmy, że schładzalniki otwarte z wiekiem nie posiadają automatycznego systemu mycia, w przeciwieństwie do zbiorników zamkniętych, cysternowych, które nadal sprzedajemy. Taki zbiornik można u nas zamówić o pojemności od 1200 do 30 tys. l.
– Drugim produktem z waszej oferty skierowanym dla rolnika były instalacje udojowe.
– Był to naturalny kierunek rozwoju, bo gdy już wyposażyliśmy gospodarstwo w system schładzania mleka, to rolnik zaraz pytał się o urządzenia udojowe. Na polski rynek wprowadziliśmy instalacje Fullwooda, wcześniej, w kraju, była to marka nieznana. Z czasem nasze drogi się rozeszły. Obecnie w zakresie systemów udojowych współpracujemy ze szwedzką firmą. Wiele spółek Skarbu Państwa, użytkuje zamontowane przez nas hale udojowe i systemy zarządzania stadem w koprodukcji z izraelską firmą Afimilk. Te instalacje pracują przez wiele lat i są przez nas serwisowane. Dziś montujemy hale udojowe pod własną marką, o dowolnym typie i wielkości oprócz karuzeli.
– Przed kilku laty weszliście w roboty udojowe.
– Zgadza się, jednak to nie jest produkt strategiczny dla naszej firmy, aczkolwiek robiąc inne instalacje docierały do nas pytania o roboty. Zatem postanowiliśmy rozszerzyć naszą ofertę i o ten produkt. Są to roboty Galaxy Astrea, produkowane przez holenderska firmę. Ich cechą charakterystyczną jest to, że jedno ramię robota obsługuje dwa stanowiska udojowe, co pozwala wydoić 120 krów. Na świecie pracuje już prawie 2000 takich robotów.
– Dziś A-Lima-Bis to znacznie więcej niż schładzalniki mleka i systemy udojowe.
– Do tej pory sprzedaliśmy 230 instalacji udojowych oraz 14 tys. schładzalników do mleka. Od lat zaopatrujemy mleczarnie i inne przetwórnie spożywcze w instalacje membranowe, których wyprodukowaliśmy już 230. Z powodzeniem pracują one w kraju np. w OSM Łowicz, SM Mlekovita, SM Mlekpol, Polmlek, OSM Garwolin, OSM Włoszczowa i w wielu innych, ale też i za granicą. W Polsce i na Białorusi jesteśmy liderem rynku jeśli chodzi o instalacje membranowe, dużo sprzedaliśmy ich też do Rosji, a ostatnio także na zachód Europy np. do Belgii do zakładu produkującego żelatynę. Z kolei w Brześciu na Białorusi w zakładzie mleczarskim OAO „Savuszkin Produkt” pracują dwie linie do nadawania kwaśnej serwatce parametrów serwatki słodkiej. Są one tam bardzo chwalone. Podobną linię zamontowaliśmy również w OSM Łowicz. Może ona przerobić 80 tys. litrów koncentratu, co stanowi ekwiwalent 300 tys. litrów serwatki w stanie płynnym. Dwie linie na Białorusi przerabiają w ciągu doby 800 tys. litrów serwatki płynnej.
– A co z proszkiem serwatkowym?
Od 16 lat produkujemy wysokiej jakości proszek serwatkowy, a od ponad 15 lat urządzenie pakujące i zaszywające. To co dla rolników jest najważniejsze, to produkcja maszyn, w tym: wozów paszowych, rozrzutników, przyczep skorupowych czy też ścielarek. Nasze wozy paszowe i rozrzutniki trafiają nie tylko do polskich gospodarstw, ale też na rynki bardzo wymagające, do takich krajów jak: Anglia, Dania, Norwegia i Szwecja. Coraz częściej rolnicy decydują się na ocynkowane rozrzutniki obornika, co wydłuża ich żywotność.
W Polsce jesteście jednym z liderów sprzedaży wozów paszowych?
– Tak, plasujemy się w wiodącej trójce. W poprzednim roku wyprodukowaliśmy ponad 350 wozów paszowych, z czego 30% na eksport. Za granicę sprzedajemy głównie duże paszowozy o pojemności powyżej 20 m3. Największy wóz, jaki wyprodukowaliśmy i sprzedaliśmy do Anglii posiadał 3 ślimaki i pojemność 50 m3, obecnie realizujemy zamówienie na kolejnego giganta o pojemności 45 m3. Te wielkości wynikają ze struktury gospodarstw na zachodzie Europy, ale to samo dzieje się i u nas. Gospodarstwa są coraz większe. Jeszcze nie tak dawno w kraju bardzo dobrze sprzedawały się paszowozy o pojemności 8 m3, a dziś już nikt o takie nie pyta. Rolnicy potrzebują maszyn o pojemności minimum 10 kubików i większych, a takim standardem wielkości wozu stało się 12m3– taka maszyna może przygotować ok. 5 ton paszy na raz. Nasze wozy pracują już wiele lat w gospodarstwach. Po 10 lub kilkunastu latach do nas wracają i je naprawiamy, bo wiadomo, że nawet najlepszej jakości materiał się zużywa, a są to maszyny pracujące każdego dnia w roku.
– Wchodzicie na rynek z nową generacją wozów paszowych?
– Tak, to generacja Evolution Pro, dostępna w wersji jednoślimakowej od 8 do 16 m3oraz dwuślimakowej od 12 do 30 m3. Maszyny trzyślimakowe produkowane są na specjalne zamówienie. Zmianie uległa budowa kosza i ślimaków, co pozwala na jeszcze lepsze cięcie i mieszanie pasz włóknistych. Większe okno wysypowe, szersza taśma wyładunkowa, wyświetlacz wagi na ruchomym ramieniu, wygodniejsza drabinka inspekcyjna, pilot do sterowana zdalnego, to wszystko podniosło komfort i bezpieczeństwo pracy. Zaś lepsze manewrowanie zestawu wóz plus ciągnik, osiągnięto poprzez zastosowanie krótszej ramy oraz dyszla z zaczepem ustawianym w dwóch pozycjach: dolnej i górnej.
– Dziękujemy za rozmowę.