Przygotowania do tego wydarzania trwały ponad pół roku. Początkowo SaMASZ rozważał ustanowienie rekordu maksymalnej prędkości koszenia. Stwierdzono jednak, że bardziej użyteczny będzie rekord w wydajności maszyn. Rozpoczęła się procedura zgłoszenia możliwości ustanowienia rekordu Guinnessa oraz poszukiwania odpowiednich użytków zielonych, na których można by było podjąć rekordową próbę.
– Do tej pory nie było tego typu rekordu – stwierdza Norbert Pawluczuk, kierownik działu marketingu SaMASZ-u. – Aby go ustanowić kapituła Księgi Rekordów Guinnessa narzuciła nam pewne kryteria do spełniania, obejmujące m.in. ramy czasowe, minimalną wysokość trawy czy minimalny areał do wykoszenia wynoszący 80 ha. Co do użytków zielonych to nie szukaliśmy idealnie równych łąk o prostokątnym kształcie, ale wybraliśmy naturalne użytki, zbliżone do tego z czym na co dzień muszą zmagać się rolnicy. Moim zdaniem to uwiarygodnia naszą próbę.
Na miejsce ustanawiania rekordu wybrano sześć sąsiadujących ze sobą łąk zajmujących łącznie powierzchnię 109 ha. Rekordowa próba rozpoczęła się obiecująco, bo na pierwszej łące zestaw osiągał wydajność ponad 17 ha/godz. Jednak przejeżdżając na kolejne mniej równie działki wydajność musiała być ograniczana do 12 ha/godz. i mniej. Pracę zestawu obserwowało dwóch nieżelaznych świadków, których opinia zostanie wysłana do kapituły rekordu Guinnessa. Wykoszoną powierzchnię mierzyli geodeci. Próba przebiegała bez zakłóceń, aż do ostatniego kwadransu. Wtedy to ze względu na bardzo dużą nierówność terenu zablokowana została przednia kosiarka, która zagłębiła się w ziemi. Pojawiły się obawy czy nie doszło do uszkodzenia maszyny i czy możliwe będzie dokończenie pracy. Jednak po błyskawicznej reakcji serwisantów i oczyszczeniu listwy tnącej z ziemi i trawy zestaw ruszył do dalszej pracy. W efekcie w 8 godzin – według obliczeń – wykoszono powierzchnię 96,29 hektara. Średnia prędkość zestawu wyniosła ponad 16 km/godz., zaś efektywna wydajność (bez pustych przejazdów na uwrociach czy między łąkami) to 15,32 ha/godz. Podczas samej pracy ciągnik zużywał 29,2 litra paliwa na godzinę. Po przeliczeniu dało to około 1,9 litra ON na jeden wykoszony hektar. Czy można był skosić więcej?
– Na pewno tak, gdyby nie było tylu nierówności – zauważa Maciej Stolarski, wiceprezes SaMASZ-u, który był jednym z operatorów zestawu. – Mimo to cieszy nas osiągnięty rezultat. Być może w przyszłym roku przystąpimy do podobnej próby. W przyszłości rozważamy również ustanowienie rekordu koszenia w czasie 24 godzin. Niestety, ze względów logistycznych w Polsce byłoby to niemożliwe, bo nie ma tak dużych łąk. Możliwości takie są natomiast na Białorusi. Tym wydarzeniem chcieliśmy potwierdzić bezawaryjność naszych maszyn pracujących w najtrudniejszych warunkach oraz pokazać jakie można osiągać dzisiaj wydajności. Szczególnie cieszy nas to, że całą pracę udało się wykonać na jednym komplecie noży, które dalej nadają się do użytku.
Osiągnięty w Goślubiu rezultat wymaga teraz zatwierdzenia przez kapitułę Guinnessa. SaMASZ podaje, że całą dokumentację (opinie świadków, materiał filmowy, zdjęcia, dane geodetów) przekaże w ciągu trzech tygodni.
Przemysław STANISZEWSKI