Zmorą w wielu gospodarstwach jest codzienne usuwanie obornika. Możliwości zamontowania wyciągu czy też zastosowania ciągnika z ładowaczem czołowym często ograniczają starsze budynki inwentarskie z wąskimi gankami. Jednak z takimi przeciwnościami można sobie poradzić. Jednym z funkcjonalnych rozwiązań jest pomysł Wojciecha Wiechno z Pobiedzisk (woj. wielkopolskie).
Wystarczy połączyć silnik ze skrzynią przekładniową, wykorzystać kilka części od samochodu, niektóre od ciągnika, dołożyć do tego wysięgnik z chwytakiem i... ciągnik jak marzenie! Do tego szerokość nieprzekraczająca 1 m sprawia, że taki traktor stworzony jest idealnie do usuwania obornika z ciasnych pomieszczeń inwentarskich oraz wykonywania wielu innych prac.
Na podwoziu Dzika
– Pomysł i jego realizacja zaczęła się od kupienia ciągnika ogrodniczego Dzik-2 – wspomina pan Wojciech.
Niestety, konstrukcja z benzynową jednostką napędową, ze względu na spaliny oraz problemy z układem zapłonowym, nie mogła się sprawdzić w ciężkich warunkach. Konstruktor postanowił zmodernizować ciągnik poprzez zamontowanie silnika wysokoprężnego.
– Idealnym rozwiązaniem okazała się jednostka napędowa z agregatu chłodniczego marki Thermo King, którą udało się okazyjnie nabyć od znajomego – dodaje Wiechno.
Nowym źródłem napędu jest silnik wysokoprężny czterosuwowy, dwucylindrowy, chłodzony cieczą o mocy ok. 20 KM.
Pierwsze prace polegały na skonstruowaniu ramy, której zadaniem było połączenie silnika z układem przeniesienia napędu. Jako elementy nośne posłużyły profile zamknięte o przekroju 60×80×4 mm. Dopasowane odcinki ramy są przyspawane tak, że cała konstrukcja przypomina solidną kratownicę. W przedniej części ciągnika została zastosowana oś wahliwa. Zamontowano ją na sworzniu przyspawanym do ramy podwozia. Belka osi przedniej, wraz ze zwrotnicami, pochodzi od Ursusa C-328. Jednak oryginalna była za szeroka, stąd konieczne okazało się jej obustronne skrócenie, tak aby rozstaw przednich kół pokrywał się z tylnymi.
– Niełatwym zadaniem było połączenie silnika ze skrzynią przekładniową – mówi rolnik.
W oryginale, silnik wysokoprężny był wyposażony w sprzęgło odśrodkowe. Tego typu rozwiązanie techniczne nie miało racji bytu przy eksploatacji ciągnika. Trzeba było to sprzęgło zastąpić innym – klasycznym ciernym. I tu przyszedł pomysł, aby zastosować koło zamachowe wraz z kompletnym sprzęgłem od samochodu osobowego Polonez. Jednym z utrudnień było wzajemne połączenie wałka wychodzącego ze skrzyni przekładniowej z wałkiem sprzęgłowym.
Z silnika do skrzyni
Jednostka napędowa osadzona jest na elementach gumowych w specjalnej podstawie, ta z kolei została przykręcona do ramy stanowiącej podwozie. Ze względu na drgania i wibracje silnika osadzonego w amortyzowanej przystawce, nie można było go połączyć ze skrzynią „na sztywno”. Konstruktor postanowił, że moment obrotowy z wałka sprzęgłowego będzie przenoszony do skrzyni przekładniowej dodatkowo przez przegub napędowy od samochodu osobowego. Zrealizowanie tego pomysłu wymagało przyspawania wałka z końcówką wielowypustową do przegubu i wzmocnienia go tuleją. Następnie dopasowano połączenie przegubu z wałkiem wychodzącym ze skrzyni przekładniowej. Dzięki temu rozwiązaniu, nie ma obaw o ewentualne uszkodzenie któregoś z zespołów napędzających ciągnik.
Dalsze prace wymagały tylko umiejętnego dopasowania i połączenia pedału sprzęgła z dźwignią sterującą położeniem łożyska wyciskowego. Trzeba było także zamocować siedzenie i dźwignię zmiany biegów. W ciągniku zastosowano kolumnę kierowniczą od Syreny oraz niektóre drążki i przeguby kuliste, kierownica natomiast pochodzi od „malucha”.
Po zamontowaniu powyższych zespołów, traktor był prawie gotowy do jazdy. Niestety oryginalna konstrukcja nie posiadała układu hamulcowego. Aby można było bezpiecznie pracować i poruszać się w obrębie gospodarstwa, na tylnej osi zostały zamontowane tarczowe hamulce od Poloneza. Pompki hamulcowe pochodziły od ciągnika Zetor. Warto zaznaczyć, że istnieje możliwość niezależnego hamowania prawego lub lewego koła, co może znacznie zmniejszyć promień zawracania.
Pomysłowe zbiorniki
Ciekawie został rozwiązany wysięgnik do zaczepiania wymiennego osprzętu. Do mocowania wykorzystano profil zamknięty 200×200×10 mm, który został przyspawany do ramy podwozia. Kształtownik, z racji znacznych wymiarów, posłużył także za zbiornik – na olej napędowy i olej do układu hydraulicznego. W połowie wysokości została przyspawana przegroda.
Ramiona wysięgnika zostały wykonane z płaskownika 20×60 mm.
Do zasilania układu hydraulicznego wykorzystywana jest pompa od podnośnika Ursusa C-330 (wydajność 20 l/min). Uzyskuje ona napęd z wału korbowego silnika, poprzez przekładnię pasową. Podnoszenie wysięgnika i sterowanie innymi funkcjami realizowane jest poprzez siłowniki pochodzące od ciągników i kombajnu zbożowego. Na prawym błotniku zamontowany jest trzysekcyjny rozdzielacz od ładowacza Cyklop. Pierwszą dźwignią podnosi i opuszcza się wysięgnik, druga dopowiada za zmianę kąta ustawienia czerpaka, a trzecia steruje chwytakiem Krokodyl.
Udźwig wysięgnika konstruktor określił na ok. 200 kg, a wysokość podnoszenia to 1,8 m. Dla zachowania równowagi i stateczności tył traktora i koła zostały dodatkowo obciążone.
Większość prac spawalniczych i montażowych była wykonana w gospodarstwie, natomiast wszelkiego rodzaju obróbka precyzyjna została zlecona znajomemu tokarzowi.
Ciągnik jest systematycznie poddawany drobnym modernizacjom. W planie do zrealizowania jest także wykonanie ramy ochronnej, czerpaka do materiałów sypkich oraz łyżki do odśnieżania.
Przy samodzielnym konstruowaniu ciągników i innych maszyn trzeba mieć na uwadze przede wszystkim względy bezpieczeństwa. Nie można zapominać o wytrzymałości materiałów, montowaniu osłon na ruchomych elementach, bo o wypadek nietrudno. Fabryczne konstrukcje, zanim trafią do seryjnej produkcji, są poddawane licznym obliczeniom i przeciążeniom, po to, by podczas użytkowania zapewnić maksymalne bezpieczeństwo.
Krzysztof Grzeszczyk