Zamiłowanie do ciągników legendarnej marki to nie tylko jego pasja. To sens życia a motywy związane z Ursusem pojawiają się także podczas szkolnej nauki. Okazuje się, że Ursusa można wykorzystać także w procesach poznawczych i przy zdobywaniu wiedzy.
Fanatyk marki
Opis pasji Marcina wydał nam się niezwykle ciekawy. Dlatego też odwiedziliśmy Jeżewo. Jednak to, co nas spotkało na miejscu wprawiło w szczery podziw. Okazało się, że uczeń II klasy gimnazjum może pochwalić się nie tylko znajomością danych historycznych o marce Ursus. Dysponuje wiedzą techniczną dotyczącą budowy współczesnych ciągników godną fabrycznego pracownika Ursusa. Pasja Marcina zaczęła się nagle. Jej wybuch był gwałtowny, lecz mimo upływu lat nie jest ograniczana. Przeciwnie, uczeń już teraz planuje swoje życie zawodowe związać z ciągnikami Ursus.
– Kiedy miałem 8 lat w moje ręce trafił egzemplarz „Tygodnika Rolniczego”. Było tam sporo artykułów o ciągnikach. Znalazłem też wiele fajnych zdjęć ciągników Ursus. Moi rodzice mają niewielkie gospodarstwo rolne. Liczy kilka hektarów. Posiadamy też Ursusa C-355 z 1972 roku. W tamtym czasie mój tata wykonywał u sąsiada usługę ubijania kiszonki. To wtedy stwierdziłem, że ten ciągnik jest niezwykły. Ursus to przecież legenda, a bez niego polska wieś mogłaby być zupełnie inna. Postanowiłem, że będę zgłębiał wiedzę o marce. Chciałem dowiedzieć się o niej jak najwięcej. Jako dziecko zdałem sobie sprawę jak dużo wszyscy rolnicy w kraju zawdzięczają Ursusowi – powiedział nam Marcin Kołodziejski.
Historyczne modele Ursusów, tak jak i tysiące polskich rolników, ceni za solidność oraz prostotę wykonania i bardzo długą żywotność.
– Części są dostępne powszechnie. Usterkę można naprawić zwykle przy użyciu podstawowych narzędzi. W niektórych sytuacjach wystarczy młotek oraz przecinak. Zestaw naprawczy dla silnika opierał się na demontażu cylindrów, wstawieniu nowych panewek i tłoków. To wystarcza, aby silnik zregenerowany pracował na nowo prawidłowo i to jest najpiękniejsze w starych Ursusach – uważa Marcin.
Jego C–355 po zastosowaniu zasilania wodorowego mimo swoich lat zyskał na mocy. Silnik jest bardziej elastyczny, wykazuje wyższy moment obrotowy, a także moc.
– Kiedy te modele wyjeżdżały z hal fabrycznych w Ursusie miały moc nominalną 45 KM. Po zmianach nasz C-355 wykazuje moc wyższą o jakieś 10 procent – chwali się Marcin.
Reaktywacja
To, co najbardziej cieszy ucznia, to systematycznie rosnące notowania sprzedaży Ursusów. Producent oferuje przecież modele z silnikami średniej mocy, a właśnie to takich potrzebują polskie gospodarstwa.
Uczeń twierdzi także, że surowe normy spalin, które obowiązują, są krzywdzące dla producentów małych i średnich ciągników, w tym Ursusa. Niewielkie traktory trzeba bowiem wyposażać w kosztowne technologie oczyszczania, przez co znacznie wzrasta ich cena.
– To niesprawiedliwe, ponieważ oczyszczanie spalin to stosunkowo niewielki jednostkowy koszt dla dużych ciągników mających silniki dysponujące mocą kilkuset koni. W przypadku Ursusa C-385, to musi być znaczny wydatek dla fabryki przy produkcji maszyny – mówi Marcin.
Zbiera, kolekcjonuje oraz archiwizuje każdy numer „Tygodnika Poradnika Rolniczego”, w którym pojawiają się informacje o Ursusach. Jak twierdzi, jesteśmy dla niego cennym źródłem wiedzy.
– Uważam, że ciekawie opisujecie Ursusy. Sam się wiele nauczyłem. Artykuły są cenne, ponieważ dzięki nim mogę zmieniać, udoskonalać oraz poprawiać stan techniczny naszego traktora. To z TPR dowiedziałem się, że ciagnik można wyposażyć w instalację wodorową. Postanowiłem, że takiego ulepszenia dokonam i w swoim ciągniku. Zacząłem szukać i udało mi się znaleźć części dla rozwiązania alternatywnego. Stworzyłem instalację za niespełna 1000 zł – mówi Marcin.
Oszczędności na części
Na co dzień pasjonuje się jednak nie tylko dorobkiem i historią marki Ursus. Jego oczkiem w głowie jest maszyna, która pracuje w gospodarstwie rodziców. Sam dokonuje wielu ulepszeń i drobniejszych napraw tak, aby stan techniczny ciągnika C-355 był coraz lepszy. Angażuje w to środki z własnego kieszonkowego.
Stwierdził też, że opony w ciągniku są wysłużone. Dlatego też na nowe ogumienie dla przedniej osi złożył się z dziadkiem.
– Dzięki nim ciągnik zyskał bardziej agresywny wygląd. Do tego poprawiły się właściwości jezdne zarówno podczas jazdy drogowej, jak i prac polowych – cieszy się Marcin.
Swoich wydatków nie ogranicza jedynie do fabrycznych części. Uwielbia firmową odzież oferowaną przez Ursusa. Dostępne są między innymi czapki, koszulki, bluzy oraz spodnie. Uczeń zaś konsekwentnie zbiera środki na poszczególne elementy. Uzbierał ich sporą kolekcję, a w szkole widywany jest najczęściej w rzeczach, na których znajdują się obrazki nawiązujące do ulubionej marki ciągników. Z pomocą przychodzą rodzice, ponieważ Marcin przy okazji kolejnych świąt składa zamówienia na świąteczne prezenty.
– Cieszyłem się bardzo z innego prezentu. Podczas Centralnych Targów Rolniczych rodzice zaprenumerowali mi TPR. Dla mnie to cenne źródło fachowych informacji – opowiada uczeń. – Artykuły o Ursusach, które znajduje w TPR, cenię za rzetelność i poruszaną tematykę. Doceniam fakt, że piszecie nie tylko o nowych maszynach, ale także sporo o używanych. Interesujące są wszelki informacje o pomysłach rolników na remonty i udoskonalanie liczących kilkadziesiąt lat maszyn.
Maszyny z plasteliny
Jak się okazuje, ciągniki Ursus i zamiłowanie do nich stało się częścią zajęć dydaktycznych, jakie odbywa w szkole. Nauczyciele od niego dowiedzieli się o roli i znaczeniu tych maszyn w polskim rolnictwie. Najważniejsze jest jednak to, że w szkole znalazł opiekunów, którzy rozumieją jego zamiłowanie i pomagają je rozwijać. Także artystycznie.
Plastyczną pasją Marcina jest plastelina. Uwielbia z niej wykonywać w ramach szkolnych zajęć wszelkie artystyczne projekty. Niezależnie od tematu zadania, on zwykle wykonuje coś, co jest związane z Ursusem. Zawsze skutecznie jest w stanie uzasadnić swój wybór motywu.
– Podczas konkursu „Moja wyobraźnia to ja”, który odnosił się do Borów Tucholskich w otoczeniu dziecka, oczywiście z plasteliny Marcin ulepił ciągnik Ursusa pracujący na łące i zbierający siano. Uzasadnił to tym, iż przedstawia to faktyczne zdarzenia mające miejsce w Borach. Zdobył swoją pracą I miejsce. W tym roku w Konkursie Misyjnym Diecezji Pelplińskiej, którego tematem był „Mój kolega z Afryki” Marcin zaprezentował pracę przedstawiającą traktor Ursusa ciągnący przyczepę, z której rozdawane były butelki z wodą. Także i tym razem wygrał. Duże uznanie zyskał za to, że wiedział, iż Ursusy były kiedyś eksportowane do Afryki i faktycznie do dziś mogą tam jeszcze pracować – opowiada Beata Smeja.
Kiedy Marcin był małym chłopcem, od mamy dostał kilka pudełek plasteliny. Od tamtego czasu uwielbia tworzyć z niej nie tylko wylepianki, kolaże i obrazy, ale całe makiety. W pracowni gimnazjum w Jeżewie znajduje się ich kilka. Są to duże konstrukcje w całości wykonane z plasteliny. Wykonano je z dużą starannością i dokładnością. Odwzorowują okoliczne gospodarstwa. W parku maszynowym oczywiście Ursusy, choć nie tylko.
Marzenia gimnazjalisty
– Pasją do Ursusów zarażana jest niemal cała szkoła. Marcinowi skutecznie udaje się informować nie tylko nauczycieli, ale także i kolegów o dziedzictwie, tradycji i historii tej marki. Projekt „Ursus – król polskiej wsi” realizuje z kilkoma kolegami. Przed całą szkołą uczniowie opowiadać będą o polskich ciągnikach. Zamierzają zaprosić także i rolników, którzy będą opowiadać o tych maszynach. Marcin jest dobrym uczniem i wykazuje się wysoką kulturą osobistą i skromnością, jest bardzo lubiany przez rówieśników i nauczycieli Zespołu Szkół w Jeżewie – opowiada Beata Smeja.
– Wspaniale byłoby móc kiedyś pojechać do Lublina i na własne oczy zobaczyć jak produkowane w fabryce są ciągniki. Być może udałoby się kiedyś taką wycieczkę zorganizować, o ile Ursus zgodziłby się uczniów wpuścić – zastanawia się Marcin.
Aktualnie ma też jeszcze jedno marzenie, bardzo nietypowe jak na współczesnego 14-latka.
– Chciałbym zaoszczędzić albo też dostać w prezencie książkę „Remont silnika od A do Z”. Tam jest dokładnie napisane jak należy dbać o jednostkę napędową ciągnika. Autorzy, jako przykład dają silniki Ursusa. Bardzo mi by się to przydało, bo pozwoliłoby dokładnie poznać budowę jednostki. Planuję po ukończeniu gimnazjum pójść do technikum rolniczego w Grudziądzu. Niestety, mają do praktyk Zetora a nie Ursusa. Szkoda, ale i tak pójdę do tego technikum – zapowiada Marcin.
Redakcja TPR po wizycie w Zespole Szkół w Jeżewie postanowiła miłośnikowi polskich ciągników ufundować egzemplarz książki „Remont silnika od A do Z”. Jej wydawcą jest Polskie Wydawnictwo Rolnicze.
Tomasz Ślęzak