StoryEditorWiadomości rolnicze

W Nowej Wsi ciągniki walczyły o „Złoty Tłok”

27.09.2017., 12:09h
Tłumy spragnionych emocji kibiców, ogłuszający ryk silników, wszechobecna woń spalanego paliwa oraz skupieni i skoncentrowani zawodnicy, którzy wyciskali pełną moc ze swoich maszyn. Takie emocje pojawiły się w Nowej Wsi Noteckiej. Właściciele ciągników rolniczych rywalizowali tam w Wyścigu o „Złot Tłok”.
Inicjatorem zawodów przeznaczonych dla właścicieli maszyn rolniczych w Nowej Wsi Noteckiej położonej na terenie gminy Kcynia, był ówczesny sołtys tej miejscowości Piotr Wieczorek i jego żona Justyna. Gmina Kcynia jest rejonem typowo rolniczym. Ciągników jest w okolicy mnóstwo. W 2014 r. zmagania o „Złoty Tłok” odbyły się po raz pierwszy. Zasady wyścigu zostały tak przygotowane, aby nie zabrakło sportowych emocji. Pokonanie toru wymagało sporych umiejętności oraz techniki od operatorów. W Nowej Wsi Noteckiej na starcie pojawili się jednak wyłącznie profesjonaliści, w przeważającej większości zawodowi rolnicy. Obyło się bez wypadków i kraks, co nie oznacza, że nie zabrakło strat.

Urwany błotnik, strącona lampa światła ostrzegawczego, zapchany przewód paliwowy oraz kilka defektów silników. Pula wydarzeń godna nie jednych zawodów motorowych.

– Nic w zasadzie się nie stało. Błotnik jest cały. Nic nie pękło. Urwała się tylko śruba. Przykręcę nową i traktor będzie jak przed zawodami – mówił zbierając utrącony plastikowy błotnik Filip Krawiec, który startował na John Deere 7530 Premium.

Trudna przeszkoda

Zawody zostały rozegrane w trzech kategoriach. Maszyn z silnikami do 30 KM, powyżej 30 KM mocy oraz ciągników nowej generacji. Składały się z dwóch konkurencji. Najpierw operatorzy musieli pokonać kilkusetmetrowy prosty tor. Po przejechaniu około 250–300 m trzeba było pokonać trzy spore zagłębienia i wzniesienie. Przejazd z pełną prędkością niechybnie oznaczałby uszkodzenie ciągnika. Po wyjechaniu z muldy wykonywali ciasny nawrót. Po nim traktory wyjeżdżały na prosty odcinek i zmierzały do mety.



Niewielkie z pozoru zagłębienia okazywały się trudnymi przeszkodami nawet dla najnowocześniejszych ciągników


Druga konkurencja testowała umiejętności techniczne zawodników. Na początku traktorzysta wjeżdżał tyłem do zaimprowizowanego garażu. Dalsza część toru podobna była do pierwszej konkurencji. Jazda prostym odcinkiem, następnie hopka, nawrót i powrót do „garażu”. Do punktacji liczyły się czasy z obydwu przejazdów. W każdej z nich za najlepszy czas operator dostawał maksymalną ilość punktów wyznaczoną przez liczbę zawodników rywalizujących w danej kategorii. Każde kolejne miejsce było honorowane liczbą o jeden punkt mniejszą. I tak, w klasyfikacji do 30 KM zwycięzca konkurencji zdobywał 5 punktów a traktorzysta z ostatniego miejsca dostawał tylko 1 pkt (startowało 5 zawodników). Wygrywał ten, kto po dwóch przejazdach zdobył najwięcej punktów. W przypadku równej liczby dla danego miejsca przeprowadzana była dogrywka polegająca na przejechaniu około 200-metrowego odcinka.

Fiat premium

Kategorię ciągników nowoczesnych wygrał zawodnik, który nie zdominował żadnego z przejazdów. W pierwszej konkurencji będąc 3. zgromadził 12 pkt. a w drugiej osiągając 4. czas zdobył pkt. 11. To pozwoliło w klasyfikacji generalnej zająć pierwsze miejsce. Jak przyznał zwycięzca, udało mu się to dzięki ciągnikowi.

– Mój Fiatagri pochodzi z 1994 r., został sprowadzony z Francji. W tej chwili ma około 6 tys. przepracowanych motogodzin. Jak na tamte czasy ma bardzo bogate wyposażenie. Jest sporo elektroniki, do tego klimatyzacja oraz przyciski regulujące pracę podnośnika umiejscowione z tyłu na błotnikach. To fantastyczny traktor, z którego jestem bardzo zadowolony. Służy do wszystkich prac w gospodarstwie. Ma mechaniczny rewers i jeden półbieg. Te rozwiązania pomogły manewrować i szybko osiągać pełną prędkość. Rywalizowałem przecież z ciągnikami dysponującymi 200 KM mocy. Fiat ma ich tylko 130 – powiedział nam Marcin Popielarz ze wsi Kazimierzewo w gminie Kcynia. 



Fiatagri z 1994 r., posiadający mechaniczny rewers i jeden półbieg szybciej manewrował i osiągał maksymalną prędkość


W wyścigu rywalizowała cała gama różnorodnych ciągników. Zarówno starszych Ursusów, jak i tych dużych i nowoczesnych dysponujących sporą mocą. Największe jednak zainteresowanie a nawet małą sensacje wzbudził wyprodukowany w latach 40. w USA McCormick-Deering.



McCormick-Deering wyposażony w benzynowy dolnozaworowy silnik o pojemności jednego litra i mocy 16 KM



– Udało mi się na niego natrafić we Francji. Pracował w gospodarstwie specjalizującym się w produkcji winogron. Wystarczyło jedynie naprawić gaźnik, aby go uruchomić. Silnik jest dolnozaworowy i zasilany benzyną. Jego moc to około 16 KM z 1 litra pojemności. Zamierzam go rozkręcić do ostatniej śrubki i odrestaurować. W USA można przez Internet kupić każdą część do niego. Zestaw naprawczy do silnika kosztuje 230  dolarów. Mam między innymi do niego dwa pługi. Lewy i prawy. Montowane są na tylnym mechanicznym podnośniku. Opuszcza się je w zależności od kierunku jazdy – powiedział nam Roman Okupniak, z okolic Margonina w pow. chodzieskim.


Właściciel ciągnika McCormick-Deering zdawał sobie sprawę, że nie ma szans w ściganiu z mocniejszymi i młodszymi maszynami. Jego start i wysiłek docenili jednak organizatorzy. Przyznali kilka nagród okolicznościowych w tym za „najoryginalniejszy przejazd” i „za zgubienie koguta”. Roman Okupniak zdobył też trofeum „najstarszego traktora”.

Tomasz Ślęzak
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
25. listopad 2024 00:08