Marek Kowalski, właściciel firmy Roly AgriculturePrzemysław Staniszewski
StoryEditorMaszyny uprawowe

Właściciel Roly Agriculture najpierw stworzył maszyny do własnego gospodarstwa. Teraz buduje je dla rolników

27.07.2024., 14:00h

Jak to się stało, że w niewielkiej wielkopolskiej wsi Gizałki koło Pleszewa są produkowane maszyny rolnicze? Z takim pytaniem redaktor Przemysław Staniszewski zwrócił się do Marka Kowalskiego, pomysłodawcy i właściciela firmy Roly Agriculture.

Oferujecie kilkanaście różnych typów maszyn uprawowych. To niezły wynik, jak na relatywnie młodą markę obecną na rynku. Proszę opowiedzieć, jakie były początki powstania Roly Agriculture?

– Nasza historia jest wprost związana z gospodarstwem rolnym. Wszystko zaczęło się w 2019 roku od własnoręcznie skonstruowanego agregatu czołowego do zagęszczenia gleby przed siewem. Zbudowałem go, bo nie mogłem znaleźć odpowiedniego sprzętu na rynku. Miał on trzy metry szerokości. Opracowanie takiej maszyny nie stanowiło problemu, bo z wykształcenia jestem projektantem i przez sześć lat pracowałem na takim stanowisku w jednej z firm.

Z czasem zacząłem szukać kolejnej maszyny do gospodarstwa – niewielkiego czterosekcyjnego agregatu typu strip-till. Chciałem zacząć doglebowo podawać nawóz, jednocześnie chronić zgromadzoną w glebie wilgoć, wszak w południowej Wielkopolsce co roku borykamy się z suszą.

image
Czterometrowa brona talerzowa Roly Sarah 4000 Hydro z talerzami do ultrapłytkiej uprawy oraz z nabudowanym siewnikiem APV do wysiewu poplonów
FOTO: Przemysław Staniszewski

Podobnie jak wcześniej, rynek niewiele miał do zaoferowania w tym temacie, dlatego wspólnie z bratem opracowaliśmy i zbudowaliśmy taki agregat. Każdą jego sekcję tworzy talerz rozcinający glebę. Za nim znajduje się ząb własnej konstrukcji, który spulchnia rolę aplikując jednocześnie nawóz na dwóch różnych głębokościach. Nawóz jest podawany ze zbiornika o pojemności 900 litrów. Na koniec koło zagęszczające zamyka bruzdę. Agregat okazał się niezwykle skuteczny w pracy. Nie wymagał dużego zapotrzebowania na moc, bo w zestawie z czterorzędowym siewnikiem do kukurydzy, bez problemów radził sobie z nim niespełna 120-konny ciągnik.

Obie zbudowane własnoręcznie maszyny spotkały się z zainteresowaniem w terenie. Widząc jak sobie radzą na polu, rolnicy zwrócili się do nas z prośbą, abyśmy zbudowali je także dla nich. Z każdym kolejnym tygodniem, próśb było coraz więcej, bo pocztą pantoflową kolejni gospodarze dowiadywali się o nas. Aby odpowiedzieć na to zainteresowanie, ruszyliśmy w 2020 roku z produkcją sprzętu rolniczego.

Zaczynaliście od trzymetrowych agregatów uprawowych montowanych na przednim TUZ-ie ciągnika.

– Tak, ponieważ na taki sprzęt było wtedy najwięcej zapytań. Potem pojawiły się różne konfiguracje tych agregatów. Następnie rozszerzyliśmy ofertę o składane hydraulicznie 4,5-metrowe agregaty czołowe.

Z ciekawostek dodam, że jedno z gospodarstw na Warmii i Mazurach kupiło trzy takie agregaty i w sezonie doprawia nimi rolę na powierzchni ponad 4500 hektarów! Mimo że produkujemy je już od kilku lat, wciąż cieszą się sporym zainteresowaniem. Tylko w okresie od grudnia zeszłego roku do marca tego roku sprzedaliśmy ich niemal dwadzieścia.

Pozostało 67% tekstu
Dostęp do tego artykułu mają tylko Prenumeratorzy Tygodnika Poradnika Rolniczego.
Żeby przeczytać ten i inne artykuły Premium wykup dostęp.
Masz już prenumeratę? Zaloguj się
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
08. wrzesień 2024 06:30