Dotychczas była to cicha, spokojna wieś. Wszystko zmieniło się w ostatni weekend sierpnia, gdy w nocy z gospodarstwa Elżbiety i Grzegorza Białobłockich złodzieje wyprowadzili srebrny traktor Lamborghini. Zaskakujące są zdarzenia poprzedzające ów kradzież.
– Coś dziwnego zaczęło się dziać już z piątku na sobotę – wspomina Elżbieta Białobłocka. – Najpierw zaginęły kluczyki do traktora, których nie znaleźliśmy do dnia dzisiejszego. W nocy bardzo mocno ujadały psy. Być może już wtedy miała być podjęta próba kradzieży ciągnika, ale złodziei mógł wystraszyć spory ruch, jaki był wtedy w naszym gospodarstwie. Koleżanka córki miała wesele i stale ktoś z rodziny czy znajomych kręcił się po podwórzu. Wydaje mi się, że nasze gospodarstwo było od jakiegoś czasu obserwowane. Zauważyłam, że ktoś regularnie ustawiał samochód terenowy tuż przy lesie, kilkaset metrów od zabudowań. Po kradzieży ciągnika tego auta już nie było widać.
Pozostały ślady
W nocy z niedzieli na poniedziałek złodzieje podjęli skuteczną próbę kradzieży traktora. Weszli na posesję boczną bramą, a po uruchomieniu ciągnika przejechali nim przez pusty silos do kiszonki i skierowali się na zaorane pole. Następnie miedzą dojechali do szosy. Po pozostawionych bardzo dobrze widocznych śladach stwierdzono, że skierowali się w stronę wsi Geniusze, położonej nieopodal drogi krajowej S19 Białystok–Sokółka. Tam przy kapliczce ślad się urwał. Być może traktor został załadowany na lawetę, która pojechała na przejście graniczne z Białorusią w Kuźnicy Białostockiej, jakieś 23 kilometry od gospodarstwa. Być może traktor został przetransportowany na przejście graniczne z Litwą, na którym za sprawą strefy Schengen nie obowiązuje kontrola graniczna. Możliwe są również inne scenariusze. Jeden zakłada, że ciągnik nie został załadowany na lawetę, ale ukrywany jest gdzieś w okolicach, a gdy sprawa przycichnie, wtedy zostanie wywieziony. Inny scenariusz zakłada, że Lamborghini został wywieziony na lawecie w kierunku Białegostoku. Za taką wersją przemawia fakt, że w tym samym czasie miała miejsce kradzież koparko-ładowarki w Białymstoku.
– Kiedy w niedzielę wieczorem o 21 wróciliśmy z pogrzebu, traktor stał jeszcze na podwórzu. O tym, że został skradziony zorientowaliśmy się w poniedziałek o 6 rano – dodają poszkodowani rolnicy. – Od razu zadzwoniliśmy po policję, która wedle zapewnień natychmiast przekazała taką informację dalej m.in. do patroli drogówki. Twierdzą oni, że sprawdzili monitoringi na trasie. Ale chyba nic nie wskazały, skoro jeszcze nie ma żadnej informacji. Staraliśmy się na własną rękę szukać traktora przejeżdżając okoliczne wsie, jeżdżąc po lasach czy żwirowniach. Również policja przeczesała lasy, a nawet pola z kukurydzą. Cały czas nie ma punktu zaczepienia. Nagłośniliśmy sprawę w lokalnych mediach, a w naszej oraz sąsiedniej parafii pojawiło się na mszach ogłoszenie o kradzieży. Niestety, traktor przepadł jak kamień w wodę. Tydzień po kradzieży mieliśmy co prawda telefon z zastrzeżonego numeru z pytaniem, czy kradzież ciągnika była już gdzieś zgłaszana. Gdy spytaliśmy kto dzwoni, nie usłyszeliśmy nic. Nie wiemy czy była to przypadkowa osoba czy dzwonił ktoś kto wie coś na temat ciągnika. Mijają już dwa miesiące od tego wydarzenia i powoli tracimy nadzieję, że sprzęt się odnajdzie.
– Kiedy w niedzielę wieczorem o 21 wróciliśmy z pogrzebu, traktor stał jeszcze na podwórzu. O tym, że został skradziony zorientowaliśmy się w poniedziałek o 6 rano – dodają poszkodowani rolnicy. – Od razu zadzwoniliśmy po policję, która wedle zapewnień natychmiast przekazała taką informację dalej m.in. do patroli drogówki. Twierdzą oni, że sprawdzili monitoringi na trasie. Ale chyba nic nie wskazały, skoro jeszcze nie ma żadnej informacji. Staraliśmy się na własną rękę szukać traktora przejeżdżając okoliczne wsie, jeżdżąc po lasach czy żwirowniach. Również policja przeczesała lasy, a nawet pola z kukurydzą. Cały czas nie ma punktu zaczepienia. Nagłośniliśmy sprawę w lokalnych mediach, a w naszej oraz sąsiedniej parafii pojawiło się na mszach ogłoszenie o kradzieży. Niestety, traktor przepadł jak kamień w wodę. Tydzień po kradzieży mieliśmy co prawda telefon z zastrzeżonego numeru z pytaniem, czy kradzież ciągnika była już gdzieś zgłaszana. Gdy spytaliśmy kto dzwoni, nie usłyszeliśmy nic. Nie wiemy czy była to przypadkowa osoba czy dzwonił ktoś kto wie coś na temat ciągnika. Mijają już dwa miesiące od tego wydarzenia i powoli tracimy nadzieję, że sprzęt się odnajdzie.
Co robić dalej?
Państwo Białobłoccy kupili ciągnik Lamborghini jako nowy w 2008 roku w firmie Edmasz w Wysokiem Mazowieckiem. Zakup wsparli kredytem. Dokupili do niego ładowacz czołowy firmy Inter-Tech, na którym w trakcie kradzieży była zamontowana łyżka. Wartość sprzętu, który padł łupem złodziei rolnicy oszacowali na około 110 tys. zł. Jednak kradzież to nie tylko gigantyczna strata finansowa. Dużo większym problemem jest dokończenie jesiennych prac w polu.
...następnie miedzą dojechali do szosy
Po tej kradzieży mieszkańcy wsi Wierzchjedlina wzmożyli czujność. Zaczęli dokładnie zamykać bramy na noc i spuszczać psy. Zamontowali dodatkowe oświetlenie, a sprzęt wprowadzają teraz do garaży i wiat. Boją się, że złodzieje ponownie przyjdą i nie tylko coś ukradną, ale podczas włamania jeszcze coś komuś zrobią. Być może pochodzą z tych okolic, o czym świadczy fakt, że doskonale znali teren prowadząc ciągnik w nocy po polu i miedzy. Państwo Białobłoccy apelują do wszystkich, którzy mogli być świadkami kradzieży bądź w jakikolwiek sposób mogą pomóc w odnalezieniu traktora, aby kontaktowali się z nimi pod numerem telefonu 516 181 802. Za pomoc w odnalezieniu traktora rolnicy gwarantują nagrodę w wysokości 5000 zł. Opisaną sprawą prowadzi sokólska policja.
Przemysław Staniszewski