Funkcję głównej obory pełni zmodernizowana stodoła, przystosowana w 2006 roku na potrzeby krów, kiedy to wymieniono dach (obecnie posiada on warstwę izolacyjną w postaci płyty warstwowej oraz świetlik kalenicowy), wygrodzono legowiska uwięziowe oraz zamontowano dojarkę przewodową i zgarniacz obornika. Jak podkreślił Zenon Zajkowski, w budynku tym, dzięki nowej konstrukcji dachu, jest jaśniej oraz chłodniej niż w pozostałych użytkowanych przez niego budynkach inwentarskich posiadających strop. – Tu jest zupełnie inne środowisko, wręcz inny świat. Latem krowy nie odczuwają tak bardzo stresu cieplnego, a zimą nie ma problemu z wilgocią powodowaną skraplaniem się pary wodnej – powiedział hodowca, który zauważył również to, że modernizacja istniejącego już budynku, jakim w jego przypadku była stodoła, jest znacznie niższa w kosztach niż budowa nowego od podstaw.
W głównej oborze o wymiarach 8 x 26 m przebywa 20 najbardziej produkcyjnych krów w pełni laktacji. W innym budynku stoi pozostałe 8 krów; są to sztuki zasuszone lub zbliżające się do okresu zasuszenia. Jeszcze gdzie indziej są utrzymywane jałówki i cielęta.
Lubimy duże
– Krowy kryjemy buhajami rasy hf, zatem stado mamy czystorasowe. Są to przeważnie sztuki dużego kalibru, gdyż nie ukrywam, że lubimy duże krowy. Korzystamy z nasienia różnych firm. Współpracujemy z lekarzem weterynarii, który odpowiada nie tylko za inseminację, ale także wykonuje badania w kierunku cielności, czuwa nad całością rozrodu w stadzie, a także leczy, kiedy zajdzie taka potrzeba. Średnia wydajność naszych krów osiągana w 305 dni laktacji od kilku lat utrzymuje się na poziomie ponad 7 tys. kg mleka. Mogłaby być większa, ale z drugiej strony trzeba mieć na uwadze zdrowotność krów, a także ogranicznik, jakim jest kwota mleczna – przyznał Zenon Zajkowski.
6 laktacji to za mało
– Większość krów i jałówek w stadzie pochodzi z własnej hodowli. Z ciekawości i dla porównania, 6 lat temu kupiliśmy dwie jałowice z Niemiec. Były to sztuki bardzo spokojne, wybijały się na tle stada produkcją mleka. Niestety szybko zostały wybrakowane, uzyskując tym samym wysokie wydajności laktacyjne, a zarazem stosunkowo słabe wydajności życiowe. Są jeszcze w stadzie ich córki i kolejne pokolenia, zatem poszerzyliśmy pulę genową i mamy naoczne porównanie krów pochodzących z linii niemieckiej i z naszej rodzimej. Przeciętna krowa w stadzie jest dojona przez 6 laktacji. Wiele osób mówi, że to dużo, a ja uważam, że jeszcze za mało. Taki wynik jest możliwy dzięki temu, że nie żyłujemy krów, nie dążymy za wszelką cenę do podniesienia wydajności – oznajmił hodowca.
Wszystkie cieliczki mają wypalane rogi, dzięki czemu – jak twierdzi hodowca – są spokojniejsze, a także zmniejsza się ryzyko wystąpienia urazów wśród zwierząt czy też obsługi. Brak rogów ma tym większe znaczenie dla Zajkowskich, gdyż cieliczki i jałówki są utrzymywane luzem, aż do pierwszego wycielenia, kiedy to przechodzą do głównej obory na stanowiska uwięziowe. Korekcja racic jest wykonywana raz albo dwa razy w roku.
Zielonka na deser
– Krowy żywimy kiszonką z kukurydzy, sianokiszonką, a także sianem. Bardzo chętnie trawy suszymy na siano, gdyż krowy chętnie je zjadają. Oczywiście musi być to siano dobrej jakości o stosunkowo dużej zawartości białka, a małej włókna, zatem nie mogą być trawy koszone zbyt późno. Niestety nie zawsze udaje się zebrać siano ze względu na warunki pogodowe i wtedy pozostaje nam sianokiszonka. Podajemy dwa rodzaje paszy treściwej. Pierwsza z nich to sporządzana w gospodarstwie mieszanka na bazie własnych zbóż, koncentratu białkowego i dodatków żywieniowych, zadawana dwa razy dziennie. Drugą paszę treściwą zadajemy raz dziennie, jest to gotowa kupna pasza pełnoporcjowa o 20-procentowym udziale białka. W sezonie letnim dodatkowo przywozimy krowom do obory zielonkę, którą traktujemy jako dodatek, a nie jedną z podstawowych pasz. Jest to swego rodzaju urozmaicenie dawki pokarmowej, taki deser – powiedział Zenon Zajkowski.
Wielka niewiadoma
– Chcielibyśmy zwiększyć produkcję mleka, jednak musimy się jeszcze z tym wstrzymać, gdyż ogranicza nas wspomniana kwota mleczna. Od 5 lat, co roku, przekraczamy nasz limit mleczny, który obecnie wynosi 178 tys. kg. W ostatnim roku przekroczenie wyniosło ok. 30 tys. kg mleka. Teraz czekamy na dokładne wyliczenie kary i niestety będziemy musieli ją zapłacić. Niedługo nastąpi zniesienie kwot i nie będzie kar za nadprodukcję, zatem zwiększymy produkcję podobnie zrobią inni hodowcy i co wtedy? Może być bardzo różnie. Dla nas, hodowców zniesienie kwot to wielka niewiadoma. Na dzień dzisiejszy nie można powiedzieć, czy więcej będzie plusów, czy minusów – zakończył hodowca.
Andrzej Rutkowski