Temu roboczemu spotkaniu przewodniczył przewodniczący REM – prezes Dariusz Sapiński. Ponadto wzięli w nim udział: dr Karol Krajewski – ekspert Sejmowej Komisj Rolnictwa, Maciej Stępień – prezes Związku Pracodawców, Eksporterów i Importerów Produktów Mleczarskich, Marcin Hydzik – Związek Polskich Przetwórców Mleka, prof. dr hab. inż. Antoni Pluta – SGGW, prof. dr hab. Mirosław Gronowicz – UWM, prof. dr hab. inż. Ryszard Żywica – UWM, Krzysztof Pogorzelski – Polski Związek Hodowców Bydła i Producentów Mleka, Bronisław Wesołowski – przewodniczący RGŻ oraz SITSpoż., Jerzy Borucki – prezes z GK Polmlek, Czesław Cieślak – prezes OSM Koło, Kazimierz Łoś – prezes zarządu Lacpol, Jerzy Pyza – prezes SM Ryki, Stanisław Duch – dyrektor SM Mlekovita, Waldemar Broś – prezes KZSM, dr Klemens Ciesielski – Krajowe Stowarzyszenie Mleczarzy, Robert Gierczak – Polindus Lactopol, Jerzy Głowacki – SM Mlekovita.
Poniżej przedstawiamy krótki zapis dyskusji.
PrezesDariusz Sapiński: – Polacy zawsze byli znani z patriotyzmu, ale miał on charakter wybitnie historyczny. Obecnie zaś trzeba uczyć społeczeństwo zachowań i postaw składających się na patriotyzm gospodarczy. Chodzi o to, by obywatele kupowali przede wszystkim polskie produkty żywnościowe, a więc i polskie produkty mleczarskie, wyprodukowane z polskiego mleka na terenie naszego kraju. Tak rozumiany patriotyzm oznacza nie tylko stabilność na rynku pracy, ale i tworzenie nowych miejsc pracy, rozwój branży mleczarskiej i związanego z nią przemysłu, zaś obywatelom zapewnia najcenniejszą wartość, czyli zdrowie. Bowiem polskie produkty mleczarskie są bardzo dobrej jakości, na co składa się nowoczesna technologia i wysokiej jakości surowiec. Jako Rada Ekspertów Mleczarstwa powinniśmy wystosować apel do społeczeństwa, nawołujący do krzewienia patriotyzmu gospodarczego, a więc i patriotyzmu produkcyjnego. Z jednej strony polskie mleczarstwo walczy o eksport – o znalezienie nowych rynków zbytu, które zrekompensowałyby nam utracony rynek rosyjski, a z drugiej zaś strony, nasz rynek zalewają obce produkty mleczarskie rozprowadzane głównie poprzez wielkie sieci handlowe. Owszem, mleko w proszku można sprzedać, ale trzeba dostosować się do nowych cen. Jeszcze nie tak dawno cena jednej tony odtłuszczonego mleka w proszku wynosiła 3400 euro za tonę, a obecnie można je sprzedać po 1700 euro/t. Natomiast cena zbytu masła wynosi obecnie około 12,5 zł za kilogram a rok temu masło sprzedawaliśmy po 18 zł za kilogram. A co do serów twardych, to trzeba cieszyć się, gdy schodzą. Największy dochód wielkie sieci mają z tzw. marek własnych. Marki własne mogą też utrudniać konsumentowi dojście do informacji, skąd pochodzi dany produkt. W takiej sieci jak LIDL, na półkach jest 80 procent produktów w marce własnej a 20 procent w markach producentów. Trzeba dążyć do tego, aby na półkach wielkich sieci było 50 procent, a nawet więcej, produktów opatrzonych marką producenta.
Profesor Ryszard Żywica: – Mówię systematycznie swoim studentom, że produkty z Mlekovity są smaczne i niezafałszowane. A na to studenci odpowiadają: byłem w LIDL-u i nie widziałem na półkach produktów opatrzonych logiem MLEKOVITA.
I na tym przykładzie widać, jakie problemy konsumentom stwarzają marki własne wielkich sieci handlowych, bo nawet jak MLEKOVITA produkuje na zamówienie wielkich sieci wyroby opatrzone marką własną danej sieci, to fakt, że dany wyrób powstał właśnie w MLEKOVICIE, jest praktycznie niezauważalny na opakowaniu. Trzeba uświadamiać społeczeństwo jak kupować produkty mleczarskie – na przykład, zachęcać do kupowania wyłącznie polskiego masła, na opakowaniu którego widoczna jest określona prawnie zawartość tłuszczu mlecznego, a nie tylko tłuszczu.
Profesor Antoni Pluta: – W Polsce jeszcze patriotyzm gospodarczy przegrywa z ceną. Byłem ponad rok w Szwajcarii i nie mogłem się nadziwić temu, że obywatele tego kraju tak chętnie kupują swoje produkty mleczarskie, które są nierzadko nawet dwa razy droższe od tych importowanych z Włoch czy też Niemiec. Ale Szwajcarzy to bardzo bogaty naród, o dużej świadomości ekonomicznej. Natomiast nasz konsument kieruje się ceną i my to musimy uwzględniać. Jak pobudzić popyt wewnętrzny? Od ładnych kilku lat usiłuję przekonać decydentów, aby promocję polskiego mleczarstwa skierować w stronę zwiększenia spożycia serów twardych. Serów żółtych – podpuszczkowych, w przeliczeniu na jednego obywatela spożywamy rocznie około 4 kilogramów. A w krajach starej Unii poziom tego spożycia wynosi 14 kilogramów! Dlatego z Funduszu Promocji Mleka powinny iść duże pieniądze na społeczną kampanię promocji serów. Również trzeba się starać o to, aby ta kampania została dofinansowana ze środków unijnych. Kampania ta powinna odbywać się pod hasłem: dwa plasterki sera dziennie. Gdyby spożycie sera podpuszczkowego w Polsce zwiększyło się o 2–3 kilogramy na osobę, to praktycznie nie byłoby nadwyżek mleka. Trzeba też koniecznie powrócić do innej społecznej kampanii promocyjnej – Pij mleko będziesz wielki.
Prezes Maciej Stępień: – Odmitologizujmy pewne sprawy związane z eksportem produktów mleczarskich, a ściślej rzecz biorąc eksport do Chin. Minister MarekSawicki chwali się, że otworzył rynek chiński dla polskiego mleczarstwa. Ale prawda jest brutalna – w Chinach możemy sprzedać tylko dwa asortymenty: przede wszystkim serwatkę w proszku i znacznie mniejsze ilości pełnego i odtłuszczonego mleka w proszku. A także pewną ilość mleka UHT, ale eksport tego mleka dopiero raczkuje. Są duże trudności w sprzedaży serów, bo ten produkt nie przyjął się jeszcze w chińskim społeczeństwie. Nie ma mowy o sprzedaży tzw. artykułów półkowych. Przeszkodą jest tutaj duża odległość tego rynku zbytu. Tych produktów nie możemy sprzedać nawet znacznie bliżej, a więc w północnej Afryce. Jest bowiem tendencja eliminacji konserwantów typu „E” i jogurt tam nie dojedzie. Dlatego też naszą nadwyżkę eksportową mogą stanowić i stanowią, wyłącznie proszki oraz w znacznie mniejszej skali sery twarde. Nie byłoby też problemu w eksporcie produktów mleczarskich nawet w tym trudnym okresie, jaki teraz przeżywamy, gdyby transakcje firm handlowych były zabezpieczone rządowymi gwarancjami.
Prezes Czesław Cieślak: – Na sklepowych półkach nasze produkty mleczarskie są droższe o 60, a nawet i 100 procent od ceny zbytu stosowanej w zakładzie. Nie mówiliśmy o tym głośno, gdy panowała, i to przez kilka lat, dobra pogoda dla polskiego mleczarstwa, która nas nieco uśpiła. Obecny kryzys będzie znacznie dłuższy niż się spodziewamy. Tania ropa, tani gaz i węgiel oraz tanie złoto, nie sprzyjają procesowi podwyżek żywności na rynkach światowych. Nie dziwę się ministrowi rolnictwa Markowi Sawickiemu, że nie zaprasza mnie na spotkania. Wszak nie bardzo mnie lubi i nie akceptuje moich poglądów, mimo że jestem członkiem PSL-u. Ja zaś z kolei uważam uczestnictwo w spotkaniu z ministrem Sawickim za średnią przyjemność. Na spotkanie z ministrem Sawickim powinno przyjechać kilkadziesiąt tysięcy rolników, a nie kilkunastu prezesów mleczarni. Ale ci co są najsłabsi i najbardziej ucierpią wskutek tego kryzysu, a więc rolnicy, niemający żadnego silnego związku zawodowego, który broniłby ich interesów. Uważam też, że wykup interwencyjny trzeba zacząć od zmiany cen obwiązujących w tym mechanizmie, bowiem od 10 lat nie były one zmieniane. Ale uruchomienie owego mechanizmu leży poza kompetencjami ministra rolnictwa. Jest po prostu na to za słaby. Co do tego to nasza pani premier powinna się dogadać z kanclerz Merkel, z premierem Holandii oraz z premierem Francji.
Profesor Mirosław Gronowicz: – Zgadzam się z prezesem Cieślakiem, że obecny kryzys ma charakter długotrwały, a nie przejściowy. Zaś polskiemu sektorowi mleczarskiemu pozostaje podwyższanie swojej konkurencyjności. Mam też nadzieję, że ten kryzys przyspieszy proces konsolidacji naszej branży mleczarskiej. Pamiętajmy też, że uwolnienie kwot, które były mechanizmem ochronnym, zaostrzy proces konkurencji w Unii Europejskiej.
Prezes Waldemar Broś: – Jeżeli natychmiast nie zostaną uruchomione mechanizmy interwencyjne Unii Europejskiej, to nie zahamujemy spadku cen skupu. Spójrzmy na ceny zbytu – wszystkie są zaznaczone na czerwono, czyli spadają. Jeżeli nasi decydenci nie potrafią uratować rolników przed karami, a wynika to jednoznacznie z wypowiedzi profesora Andrzeja Babuchowskiego i ministra Marka Sawickiego, to ukaranych rolników czeka swoista gehenna. Wszak łączna suma wszystkich kar może wynieść nawet miliard złotych. Dlatego za wszelką cenę trzeba się starać o rekompensaty dla polskich rolników – za likwidację kwot mlecznych i za skutki rosyjskiego embarga. Jeszcze raz powtarzam: jeżeli nie zostaną uruchomione mechanizmy interwencyjne, to polskich rolników i polskie zakłady przetwórcze czeka Armagedon. Przecież po to wstąpiliśmy do Unii Europejskiej, aby móc korzystać z ochrony, jakie stwarzają mechanizmy interwencyjne, a więc dopłaty do eksportu oraz wykup interwencyjny.
Krzysztof Wróblewski