Są to: SM Mlekpol w Grajewie, SM Mlekovita w Wysokiem Mazowieckiem, OSM Łowicz, OSM Piątnica, SM Radzyń Podlaski, OSM Sierpc, OSM Koło, OSM Mońki, Rotr SM w Rypinie, SM Ryki, OSM Gostyń, OSM Krasnystaw, OSM Giżycko, OSM Włoszczowa, OSM Garwolin, OSM Radomsko, OSM Czarnków, SM Mazowsze Chorzele, OSM Bieruń Stary, OSM Końskie, SM Lazur – Nowe Skalmierzyce, OSM Końskie, ŚSM Jana, ŁSM Jogo, Wart-Milk w Sieradzu, OSM Wieluń. Zakłady te mają przychody ze sprzedaży o wartości przekraczającej 15 mld zł.
Dr Jan Dworniak zaprezentował wyniki analiz przeprowadzonych na losowo wybranych 23 spółdzielniach mleczarskich. Wśród nich były też te z owych 26 spółdzielni mleczarskich, zaliczanych do grupy największych.
Dr Jan Dworniak swoje obliczenia i wnioski oparł o sprawozdania przekazane przez te firmy do Krajowego Rejestru Sądowego. Obecnie sprawozdania do KRS oddaje 70 spółdzielni na ok. 105 spółdzielni, jakie ogółem funkcjonują w naszym kraju. Wśród nich, jak podkreślał ekspert, są zarówno takie jak Mlekpol, który skupuje rocznie ok. 1,5 mld mleka, jak i takie, które skupują rocznie nie więcej niż 3 mln litrów.
Zysk nie był priorytetem
Oceniając kondycję spółdzielni analityk zwrócił uwagę m.in. na fakt, iż w wielu spółdzielniach są przerosty zatrudnienia w stosunku do potrzeb techniczno-technologicznych. – Spółdzielnie, które mają wysoką wydajność pracy przerabiają na jednego zatrudnionego do 2 tys. mleka, zdarzają się jednak i takie, które na jednego zatrudnieniowego przerabiają 300 litrów mleka, tutaj zatrudnienie ma charakter socjalny – podkreślał Dworniak.
– W latach 2011 oraz 2012 wzrosła sprzedaż, korzystnie na przychody wpłynął również 2013 r. W 2015 r. nastąpił jednak wyraźny spadek przychodów ze sprzedaży, związany z kryzysem na rynku mleka, który cechował się spadkiem cen na wszystkie produkty mleczarskie. Tak więc w 2011 r. analizowane spółdzielnie wypracowały 70 mln zysku, dwa lata później 114 mln zł a w 2014 r. już tylko 51 mln zł, co było skutkiem rozpoczynającego się kryzysu. W 2015 r. badana grupa przedsiębiorstw odnotowała łącznie ponad 820 tys. zł straty – wyliczał dr Jan Dworniak.
Prezentując swoje obliczenia, ekspert podkreślał, iż spółdzielnie mleczarskie nie traktują maksymalizacji zysku jako działania priorytetowego.
Niska rentowność sprzedaży
– Oczekiwany poziom rentowności sprzedaży powinien kształtować się na poziomie przynajmniej ok. 2%. Poziomu tego w skali roku nie osiągnięto na przestrzeni analizowanych lat. Dość korzystny pod tym względem był 2013 r. (ROS – 1,2%), ale już w 2014 r. wskaźnik ten znacznie się obniżył i wyniósł 0,57%, a w 2015 r. spadł poniżej zera. Oczywiście w badanej grupie są spółdzielnie, które mają rentowność sprzedaży na poziomie 4%, ale są i takie spośród bardzo dużych, które osiągają ROS nie większy niż 1%. Świadczy to o tym, że wygospodarowane środki są przeznaczane głównie na poprawę opłacalności produkcji mleka przez rolników – mówił Dworniak.
Jak podkreślał Dworniak, wiele spółdzielni przyjęło strategię rozwoju polegającą na pozyskaniu wpłat na udziały z należności za dostarczone mleko.
– Kumulacja kapitału z wpłat na fundusz udziałowy w każdym z badanych lat przekraczała poziom zrealizowanego zysku. W badanej grupie znaczące wpłaty na udziały pozyskały tylko spółdzielnie, w których majątek trwały przekroczył 50 mln zł. Przyjęta strategia rozwoju wyrównywała skutki poniesionych strat i decydowała o możliwości rozwoju branży. Gdyby nie zastosowano tej strategii, branża nie rozwijałaby się – tłumaczył analityk.
O rozwoju spółdzielni decyduje też możliwość odzyskania zainwestowanego majątku w postaci amortyzacji. Jak wyliczył dr Dworniak, pomimo kryzysowej sytuacji poziom odpisów amortyzacyjnych nie obniżył się, a jedynie w 10 na 23 spółdzielnie zmniejszono odpis w celu poprawy wyniku finansowego. Pomimo kryzysu, spółdzielnie nie ograniczały nakładów inwestycyjnych, a wręcz je zwiększały, o czym świadczy wzrost wskaźnika odnowy środków trwałych.
Zadłużenie rosło, ale ostrożnie
Ekspert z CBA zwrócił uwagę, iż spółdzielnie nie były specjalnie zadłużone, choć trudno jednoznacznie ocenić, jaki poziom zadłużenia można uznać za bezpieczny. On przyjął taki na granicy 50% aktywów.
Ekspert przeanalizował przyczyny i skutki niskiego zadłużenia. Według niego, niski poziom zadłużenia z tytułu kredytów może świadczyć o tym, że spółdzielnie mają wystarczające zasoby środków własnych albo chętniej korzystają z kredytu kupieckiego, który ma wydłużony termin płatności zobowiązań.
Inny wniosek może być też taki, iż zaciąganie kredytów na realizowane inwestycje cechuje się ostrożnością, co jednak świadczy o ekstensywnym rozwoju branży – komentował dr Jan Dworniak.
Podsumowując swoją prezentację, analityk zwrócił uwagę na to, by w zarządzaniu spółdzielniami starać się bardzo o utrzymanie rentowności.
– Jest to oczywiście boksowanie się pomiędzy tym, co chcą otrzymać rolnicy, a efektywnością funkcjonowania spółdzielni, inaczej jednak spółdzielnia straci zdolność do dalszego funkcjonowania. Ta z kolei nie jest możliwa bez płynności finansowej – tłumaczył prelegent.
Z obliczeń dr. Dworniaka wynika, że w całej analizowanej grupie 23 spółdzielni we wszystkich latach wskaźnik ten był dobry, ponieważ mieścił się w przedziale między 1,5 i 2. W poszczególnych jednak przypadkach był zbyt niski, zwłaszcza w 2015 r.
Magdalena Szymańska