Dlaczego produkcja mleka spada?
Spadek ten wynika zarówno z przyczyn ekonomicznych, jak i ze zwiększonego uboju w Stanach Zjednoczonych, ale też warunków agrometeorologicznych w Nowej Zelandii, Brazylii oraz Argentynie. Z prognoz Rabobanku wynika również, że w pierwszym półroczu 2023 r. wielkość oraz wartość eksportu do Chin spadnie poniżej poziomu notowanego rok temu. Ożywienie rynkowe ma nastąpić dopiero w drugim półroczu bieżącego roku.
Obecnie, po gwałtownych spadkach w dwóch pierwszych miesiącach bieżącego roku, rynek mleka powoli osiąga stabilizację, jednak przy niższych niż kilka miesięcy temu, poziomach cenowych. Są one jednak wyższe niż choćby w styczniu, a to dobrze wróży na przyszłość. Ceny jednak nie napawają optymizmem, bo wszelakie koszty zdołały już wzrosnąć i na ich spadek się nie zanosi. Obserwowany na rynku zastój cenowy znajduje również odzwierciedlenie w notowaniach na giełdzie Global Dairy Trade.
Wprawdzie wartość indeksu głównego spadła o 0,7%, ale już wartość masła jedynie o 0,3%. Z kolei odtłuszczone mleko w proszku wyceniono o 1,1% niżej niż w poprzednim okresie. Pełne mleko w proszku było jednak o 0,2% droższe niż wcześniej.
Sytuacja staje się coraz trudniejsza w związku z nadprodukcją serów dojrzewających, bowiem ich wartość spada. Na tej samej aukcji ser cheddar wyceniono aż o 10,2% niżej niż trzy tygodnie wcześniej.
Idea powołania Funduszu Ochrony Rolnictwa budzi sporo kontrowersji
Na rynku krajowym za to trwa dyskusja na temat nowego funduszu mającego chronić interesy polskich producentów, którzy nie uzyskali zapłaty za dostarczone płody rolne.
Idea Funduszu Ochrony Rolnictwa (FOR), bo o nim mowa, już teraz budzi sporo kontrowersji. Są ku temu powody, o czym w dalszej części niniejszego artykułu. Do FOR miałyby trafiać przychody z tytułu wszystkich sprzedawanych w Polsce (!) produktów rolnych. Opłata ta ma wynieść 0,2% ich wartości netto.
Ministerstwo rolnictwa 17 lutego 2023 r., w ramach prowadzonych konsultacji społecznych, zwróciło się do organizacji branżowych o opinie na temat projektu ustawy o rzeczonym funduszu. Organizacje branżowe nie kryją oburzenia po otrzymaniu tego projektu, czemu trudno się dziwić. Fundusz ma być wspólny dla wszystkich branż, co już na tym etapie jest niezrozumiałe. Oznacza to, że producenci mleka aż 0,2% wartości swojej sprzedaży przeznaczaliby na zapłatę za jabłka, które odebrał oszust, który nie zapłacił ich producentowi.
Ciekawość budzi również fakt, na co byłyby przeznaczone środki, które byłyby windykowane od nierzetelnego kupca, bo przecież pokrycie strat przez FOR w żadnej mierze nie może zwalniać go z obowiązku zapłaty za towar. Zasada odpowiedzialności nie tylko zbiorowej, ale i międzybranżowej też budzi protesty, bo stosowanie jednej, wspólnej miary dla tak zróżnicowanych działów produkcji oraz przetwórstwa rolnego jest wielce niesprawiedliwe.
Woda na młyn dla krętaczy
Rentowność branży mleczarskiej jest przecież wciąż na bardzo niskim poziomie, a np. przetwórni owocowo-warzywnej na zupełnie innym. Nosi ona również znamiona kolejnego przymusowego podatku. Pomysł centralnego, regulowanego przez państwo mechanizmu ograniczającego ryzyko kupującego na myśl przynosi pojęcie znane w ekonomii pod hasłem moralnego hazardu. Pokusa nadużycia (ang. moral hazard). Firma kuszona wyższymi cenami, ale chroniona przez FOR, z dużym prawdopodobieństwem chętniej będzie zawierała ryzykowne kontrakty handlowe. Jest to swoista woda na młyn dla krętaczy, bo producent, który otrzyma zapłatę za towar od państwa, wobec przewlekłości w polskich sądach, kosztach postępowania windykacyjnego i innych, będzie miał mniejszą ochotę na dochodzenie swoich praw od nierzetelnego kupującego. Mechanizm ten, istniejący na rynku problem z dużym prawdopodobieństwem pogłębi, a koszty obsługi owego programu poniosą uczciwe firmy i producenci płodów rolnych.
Fundusz Promocji i Ochrony Mleczarstwa zamiast Funduszu Promocji Mleka
Już zdecydowanie lepszym rozwiązaniem byłoby przekształcenie obecnie działającego Funduszu Promocji Mleka w Fundusz Promocji i Ochrony Mleczarstwa. Nowy podmiot mógłby, wzbogacony o środki pozyskane z kar nałożonych przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta (UOKiK), znacznie rozszerzyć swoje kompetencje i sprawczość.
Dotychczas wiele mówiło się o nakładanych przez UOKiK surowych karach. Zdecydowanie mniej uwagi poświęcono za to ich ściągalności. Ustawodawca notorycznie szuka przyczyn w rzekomej nieudolności np. zarządów spółdzielni mleczarskich, całkowicie pomijając, że powodów ich trudności finansowych należy szukać w handlu.
Koszty przetwórstwa mleka rosną, a sieci handlowe oferują coraz niższe ceny
Sieci handlowe dyktują bowiem ceny, które są z miesiąca na miesiąc niższe, a koszty przetwórstwa mleka rosną. Spółdzielnie więc zmuszone są przenosić wszystkie niedoskonałości tych umów na swoich członków, co w konsekwencji prowadzić może do ich upadłości. Rolnicy, co jest całkowicie zrozumiałe, walczą o swój byt domagając się cen gwarantujących opłacalność. Tworzy to sytuację patową, bo spółdzielnie znajdują się między młotem a kowadłem.
Sama kwestia wsparcia finansowego dla sektora mleczarskiego nie podlega dyskusji, ale wygląda na to, że i tym razem łatwiej jest zapobiegać niż gasić pożar. Z całą pewnością na troskę organów naszego państwa zasługują umowy zawierane przez mleczarnie z sieciami handlowymi.
Branża mleczarska liczyła tu na aktywny udział Krajowej Grupy Spożywczej, która miała właśnie zwalczać wciąż istniejące nieprawidłowości i brak symetrii pomiędzy stronami. Dajmy jeszcze czas temu nowemu bytowi, ale wkrótce i rolnicy powinni powiedzieć "sprawdzam" domagając się ucywilizowania, tak istotnych również dla nich, umów.