Z Bogusławem Sołjanem, przewodniczącym rady nadzorczej Monieckiej Spółdzielni Mleczarskiej w Mońkach rozmawia Ireneusz Oleszczyński
Zacznijmy naszą rozmowę od krótkiej charakterystyki pana gospodarstwa.
– Prowadzę je wspólnie z synem Marcinem, łącznie z dzierżawami użytkujemy 56 ha. Na 25 ha uprawiamy podstawowe zboża, na 11 kukurydzę z przeznaczeniem na kiszonkę, pozostały areał stanowią trwałe użytki zielone. Nasze gospodarstwo specjalizuje się w hodowli była mlecznego i produkcji mleka, dlatego też całość produkcji roślinnej ma za zadanie zabezpieczyć gospodarstwo w niezbędną ilość pasz dla bydła. Nie należymy do dużych producentów mleka. Zaliczamy się do „średniaków” w monieckiej spółdzielni. Produkujemy bowiem ok. 140 tys. l rocznie. I zapewne wielkość ta pozostanie na obecnym poziomie. Ograniczenia są dwa: pojemność obory oraz areał. W całej Polsce ceny skupu mleka nie nadążają za gwałtownie rosnącymi kosztami produkcji. Od dłuższego czasu obserwujemy wręcz skokowy wzrost cen paliwa, energii, nawozów, środków ochrony roślin. Jeszcze rok temu można było mówić, że cena skupu jest w miarę przyzwoita. Od blisko 15 lat słyszymy, że we Francji czy w Niemczech produkcja mleka maleje, likwidowane są gospodarstwa mleczne, co powinno w sposób pośredni wpłynąć na wzrost cen mleka w Polsce. Niestety, od lat takiego wpływu nie obserwujemy.Czy ceny mleka w skupie wpływają na rezygnację z tego kierunku produkcji przez rolników?
– Wydaje mi się, że są to przypadki sporadyczne. Wszak jeśli ktoś zainwestował w mleczny kierunek bardzo duże pieniądze, nadal go będzie prowadził. Nie ma szans, by w jakiś sposób obecnie odzyskać poniesione nakłady. Specjalizując się w produkcji mleka nie możemy sobie pozwolić na chwilowe jej wstrzymanie. Można to zrobić w przypadku trzody chlewnej czy chowu brojlerów. Mówiąc o produkcji mleka trzeba pamiętać, że cykl produkcyjny jest bardzo długi, jeśli ktoś zlikwidowałby stado, to raczej już do hodowli nie powróci. Wiele gospodarstw zainwestowało olbrzymie pieniądze sięgające kilku milionów złotych i więcej i jest wręcz skazane na trwanie przy bydle mlecznym. Chociaż my rolnicy ciągle liczymy, że stanie się cud i cena skupu nadąży za wzrostem kosztów produkcji.Jak współpracuje się z Moniecką Spółdzielnią Mleczarską?
– Niektórzy mogli by powiedzieć, że przewodniczącemu rady nadzorczej nie wypada źle mówić o współpracy ze spółdzielnią. Prawda jest jednak taka, że współpraca układa się doskonale. Nasza spółdzielnia od lat się rozwija. To zasługa przemyślanych i trafnych decyzji prezesa Stanisława Jamiołkowskiego. To także zasługa rady nadzorczej, która sprawnie współpracuje i wspiera zarząd w podejmowaniu dobrych decyzji. Od dłuższego czasu słyszy się, że nie we wszystkich mleczarniach, nawet tu na Podlasiu, tak się dzieje. My nie mamy powodów do narzekania. Zarówno największe gospodarstwa, jak i małe traktowane są jednakowo. Bo w MSM praktycznie, a nie tylko na papierze przestrzegane są zasady spółdzielczości. Dlatego też nie obserwujemy, by gospodarstwa produkujące mniejsze ilości mleka rezygnowały z tego kierunku, a wręcz przeciwnie, starają się w miarę możliwości zwiększać. W wielu przypadkach wzrost skali produkcji ograniczony jest areałem, a więc możliwościami sporządzenia odpowiedniej ilości pasz. Powszechnie wiadomo, że „krowa pyskiem doi”, a więc, by mówić o opłacalności trzeba samodzielnie przygotować odpowiednią ilość pasz, by nie kupować, co podraża i tak już wysokie koszty produkcji. Niewątpliwą zaletą produkcji mleka są stałe, comiesięczne wypłaty za dostarczony surowiec. W naszej spółdzielni nie mamy najmniejszych problemów z terminowością wypłat.
- W MSM w Mońkach w ostatnich latach przeprowadzono wiele inwestycji
- Bogusław Sołjan – przewodniczący rady nadzorczej Monieckiej Spółdzielni Mleczarskiej w Mońkach