StoryEditorWiadomości rolnicze

Dwa embarga

03.10.2014., 13:10h
Z prezesem Waldemarem Brosiem z Krajowego Związku Spółdzielni Mleczarskich rozmawia Krzysztof Wróblewski  

Podobno kryzys w branży mleczarskiej wymyśliła prasa, a ściślej rzecz biorąc „Tygodnik Poradnik Rolniczy”. Wszak są politycy, którzy twierdzą, że sytuacja w branży jest jeszcze niezła, a związani z nimi eksperci podtrzymują ich w tym mniemaniu.

– Mamy ogromny kryzys, którego źródła są wielorakie. Najsmutniejsze jest jednak to, że polski rolnik i zakłady przetwarzające mleko, ponoszą olbrzymie finansowe straty wynikające z gier politycznych w konflikcie Ukraina–Rosja. Coś takiego jak kryzys jest policzalne. Otóż, od początku roku systematycznie spadają ceny skupu, chociaż wolniej niż ceny zbytu. Pierwsze oznaki kryzysu pojawiły się  już na początku roku, gdy Niemcy zaczęli lokować na naszym rynku swoje nadwyżki mleka w formie koncentratu mlecznego oraz taniego sera twardego – goudy. Potem pojawiła się groźba zawirowania sprzedaży na rynku rosyjskim co również wpłynęło na obniżkę cen skupu i spadek cen zbytu. A gdy Rosja ogłosiła embargo na import produktów mleczarskich z terenu Unii Europejskiej, to chaos się drastycznie pogłębił. Jeżeli w styczniu tego roku przeciętna cena skupu wynosiła 1 zł i 54 gr za litr, to w sierpniu spadła do poziomu 1 zł i 28 gr za litr. A więc prawie o 20 procent. Z ekonomicznego punktu widzenia ów spadek powinien być szybszy i głębszy. Ale spółdzielnie mleczarskie, których właścicielami są rolnicy, bardzo niechętnie podchodziły do obniżek cen skupu i z reguły wybierały politykę przeczekania kryzysu. A to oznaczało godzenie się na ponoszenie strat, a w najlepszym wypadku nie generowanie zysku.

Jednak takiej polityki nie można prowadzić na dłuższy okres.

– Tak. Dlatego uważam, że przy obecnym tempie spadku cen zbytu produktów mleczarskich średnia cena skupu na koniec roku może wynieść 1 zł i 10 gr za litr, a nawet mniej. A więc będzie ona niższa o ponad 30 procent w stosunku do ceny ze stycznia br. Nie zapominajmy, że ceny zbytu już spadły o 30 procent w stosunku do stycznia br. I nadal spadają. Jeżeli się sytuacja nie zmieni, to ceny skupu będą musiały być niskie. Pamiętajmy, że ceny zbytu naszych podstawowych wyrobów eksportowych – masła, serów twardych, mleka w proszku oraz serwatki w proszku, spadły o ponad 30 procent, bo na rynku światowym skutecznie zadziałało embargo rosyjskie. Pamiętam doskonale opinie niektórych ekspertów, którzy jeszcze kilka miesięcy temu lekceważyli handel z Federacją Rosyjską. Ja zaś zawsze powtarzałem i nadal będą powtarzał, że ten rynek jest bardzo ważny dla polskiego mleczarstwa. Tym bardziej, że jeszcze nie tak dawno bardzo dynamicznie, wręcz kapitalnie, się rozwijał. Zamknięcie tego rynku oznacza dla nas nie tylko stratę ponad 700 milionów złotych w ciągu roku. Tutaj gra idzie o większe pieniądze. Embargo rosyjskie zachwiało bowiem rynkiem krajowym. Wszak nawet niewielkie nadwyżki – dosłownie kilkuprocentowe – wyrobów mleczarskich są przyczyną spadku cen zbytu o kilkanaście procent. A te nadwyżki z racji embarga rosyjskiego są znacznie większe! Tutaj można mówić wręcz o panice na rynku, bowiem niektórzy operatorzy handlowi starają się wykorzystać tę trudną sytuację poprzez stosowanie praktyk o charakterze spekulacyjnym. Ich celem jest bowiem osiągnięcie nadzwyczajnego zysku poprzez podnoszenie marży. Można też powiedzieć, że praktyki sieci handlowych, polegające na ciągłym obniżaniu cen zbytu, to jakby drugie – wewnętrzne embargo, którego skutki są dalece dotkliwsze od rosyjskiego. Jako Związek już w sierpniu apelowaliśmy do sieci handlowych, aby zaprzestały tego typu praktyk. Natomiast podstawowym i głównym lekarstwem na te obydwa embarga, które złagodzi skutki tego kryzysu, ma być swoista siatka bezpieczeństwa, na którą składają się interwencyjne zakupy masła, mleka w proszku, serów twardych oraz dopłaty do eksportu. Są to dalece skuteczniejsze środki od wprowadzonych dopłat do prywatnego przechowywania mleka w proszku, masła oraz serów twardych. A ich wcześniejsze uruchomienie oznacza nie tylko szybsze przezwyciężenie kryzysu, ale też to, że działania interwencyjne będą tańsze i wszyscy na nich zarobią. W czasie ostatniego kryzysu, który zaczął się w końcu 2007 roku, Komisja Europejska długo zwlekała z działaniami interwencyjnymi. I za tę zwłokę słono zapłaciła. Konieczne jest także bieżące aktualizowanie cen interwencyjnych, bo obecne np. masła 221,75 euro za 100 kilogramów, a więc około 9 zł i 20 gr za kilogram można określić mianem śmiesznych, a nie realnych cen interwencyjnych. Podobnie jak ceny odtłuszczonego mleka w proszku, wynoszące niecałe 7 zł za kilogram. Te ceny nazywam śmiesznymi, bo wynikające z nich ceny skupu mleka są równie śmieszne i kształtują się na poziomie 80–84 gr za litr.

Sieci handlowe w Polsce mogą stosować wobec swoich dostawców praktyki, które w innych krajach – na przykład w Niemczech – uznano by za niedopuszczalne!

– Od wielu lat Związek walczy o to, by handel z wielkimi sieciami został w jakiś sposób ucywilizowany. Są wzory, z których można skorzystać: niemieckie, francuskie, węgierskie a nawet słowackie. Ale demagogiczne pojmowanie wolnego rynku w Polsce nie pozwala wprowadzić nam tych rozwiązań. Odbyły się liczne spotkania z sieciami, których patronami byli politycy. Nie odniosły jednak one efektu. Niestety, dobrowolnie sieci handlowe nie zmienią sposobu i organizacji swojego handlu z polskimi dostawcami towarów. Dlatego potrzebne są uregulowania prawne i to w formie ustawowej, które zabezpieczą, choćby w sposób minimalny, interesy polskiego producenta. 

Lekarstwem na rosyjskie embargo ma być wejście na inne rynki państw południowo-wschodniej Azji albo niektórych państw afrykańskich?

– Owszem, musimy poszukiwać nowych rynków zbytu dla masła, serów twardych i innych produktów. Ale zastąpienie odbiorców rosyjskich wymaga zarówno poniesienia dodatkowych kosztów, jak i dłuższego czasu. Wielu znawców wymienia tutaj Chiny. Ich zdaniem, jest to proste i szybkie lekarstwo, które uleczy chorobę wywołaną rosyjskim embargiem. Wprawdzie Chiny to ogromny rynek, ale jednocześnie bardzo trudny – pełen tzw. układów i korupcji. Jest to jednak ciągle rynek przyszłości polskiego mleczarstwa a nie teraźniejszości. Byłem w sierpniu na targach w Hongkongu. Poprzez Hongkong handlowanie przetworami mleczarskimi jest najłatwiejsze, ale to nie znaczy, że łatwe. Jest to handel poprzez pośredników, dlatego daje pewną dozę bezpieczeństwa, czyli unikniemy tego, że za wysłany towar nie dostaniemy zapłaty. Klasyczna promocja polskich wyrobów mleczarskich wymaga na tym rynku dziesiątek, jak nie setek, milionów złotych. I polskiego mleczarstwa na nią nie stać. Ale na pewno warto bywać na targach w Chinach: w Hongkongu i Szanghaju, a także uczestniczyć w misjach handlowych. Takie rozwiązanie jest znacznie mniej kosztowne, ale dosyć efektywne. Mogę powiedzieć to na konkretnym przykładzie: otóż w sierpniowych targach w Hongkongu uczestniczyły dwie spółdzielnie mleczarskie – Okręgowa Spółdzielnia Mleczarska w Łowiczu oraz Spółdzielcza Mleczarnia SPOMLEK w Radzyniu Podlaskim. Te spółdzielnie zrobiły kapitalną robotę w promocji polskiego mleczarstwa. Targi odwiedza 50 tysięcy ludzi dziennie. Byłem świadkiem jak do stoisk tych spółdzielni ustawiały się olbrzymie kolejki, aby tylko móc spróbować polskich produktów. Byli to biznesmeni, przedstawiciele tzw. klasy średniej, ale i wycieczki szkolne. I na pewno taki kontakt z chińskim konsumentem można uznać za bardzo sensowny. Pragnę poinformować też na łamach „Tygodnika Poradnika Rolniczego”, że Krajowy Związek Spółdzielni Mleczarskich zamierza zorganizować szkolenie, którego roboczym tytułem będzie: Jak bezpiecznie handlować produktami mleczarskimi na rynku chińskim. W organizacji owego szkolenia pomoże nam Blanka Gołębiowska z Ambasady Polskiej w Pekinie, która doskonale zna specyfikę handlu produktami rolnymi na rynku chińskim. 

W Polsce społeczeństwo jest nastawione bardzo konsumpcyjnie. Samochodów mamy w bród, podobnie jak elektroniki. Ubieramy się też bardzo modnie. Ale konsumpcja krajowa mleka i jego przetworów jest nadal na mizernym poziomie – szczególnie na tle państw starej UE albo USA!

– Eksport produktów mleczarskich jest bardzo ważny. W pewien sposób dyscyplinuje on rynek. I dla polskiego mleczarstwa dobrze by było, gdyby wynosił on 15 procent wartości wytworzonych w kraju wyrobów, reszta zaś byłaby lokowana na rynku wewnętrznym. To by było stosunkowo bezpieczne rozwiązanie uniezależniające nasze mleczarstwo od polityki i pewnych działań natury spekulacyjnej. Jest to możliwe, bowiem w naszym rynku wewnętrznym tkwią jeszcze spore rezerwy. Wszak spożycie produktów mleczarskich w naszym kraju – w przeliczeniu na mleko – od lat kształtuje się na poziomie 200 litrów na statystycznego obywatela. Do tego dochodzi masło, którego rocznie spożywamy 4,2 kilograma. Polska jest 6 producentem serów twardych na świecie, ale statystyczny Polak spożywa ich w ciągu roku cztery razy mniej od statystycznego Francuza. Natomiast spożycie masła jest ponaddwukrotnie mniejsze. Gdyby spożycie przetworów mleczarskich w naszym kraju było większe, to skutki owych dwóch embarg – rosyjskiego i sieciowego, byłyby dla polskiego mleczarstwa znacznie mniej dotkliwe. W związku z tymi niekorzystnymi zdarzeniami zwróciliśmy się do ministra rolnictwa z wnioskiem o przywrócenie programu Szklanka Mleka do jego stanu poprzedniego, to znaczy, by mleko było znowu serwowane w szkołach pięć razy w tygodniu. W tym miejscu pragnę zwrócić się do pani premier EWY KOPACZ, by poparła nasz postulat i zapewniła polskim dzieciom szerszy dostęp do mleka i jego przetworów. I chyba nie muszę tutaj uzasadniać naszego postulatu, wszak pani premier jest lekarzem pediatrą i doskonale orientuje się w prozdrowotnych zaletach mleka. Ale innym politykom przypomnę, że w programie chodzi bowiem o dwie sprawy, których nie można ograniczać – dostęp dzieci do zdrowego żywienia oraz promocja spożycia mleka. Mogę tutaj dodać, że Krajowy Związek Spółdzielni Mleczarskich zamierza w następnym roku wprowadzić program promocyjny polskiego masła i polskich serów.

Gwałtowna obniżka cen skupu oznacza widmo bankructwa dla wielu gospodarstw mlecznych, których właściciele postawili na nowoczesność, do której to droga wiodła poprzez duże kredyty bankowe. 

– Koniunktura, która trwała trzy lata, a której szczytem był ubiegły rok, rozkręciła bardzo produkcję mleka. Ta dynamika, mimo że od miesięcy są widoczne oznaki kryzysu, nadal trwa. Wzrost przekroczenia kwoty krajowej może wynieść około 8 procent, co skutkować będzie uiszczeniem opłat – popularnie zwanych karami – w wysokości około 1 złotego za każdy przekroczony kilogram mleka. Wiele mlecznych gospodarstw poniesie więc straty spowodowane nie tylko obniżką cen skupu, ale i dotkliwymi karami za przekroczenie swojego limitu produkcji mleka. Zaś dotkliwość tych kar najbardziej odczują te gospodarstwa, które zainwestowały w oparciu o kredyty, a na kupno dodatkowych kwot zabrakło im pieniędzy. Te kary mogą dotyczyć nawet 60 tysięcy producentów mleka.

Do zakończenia roku kwotowego 2014/2015 pozostało jeszcze sporo czasu, może więc produkcja mleka zostanie wyhamowana?

– Nie podzielam poglądów mówiących, że gwałtowna obniżka cen skupu mleka zmniejszy w sposób istotny dynamikę jego produkcji. Wszyscy pamiętamy kryzys,  który zaczął się pod koniec 2007 roku. Proces spadku cen skupu mleka trwał jeszcze przez 2008 i 2009 rok. Ale w tym samym czasie skup mleka rósł. A spadł i to w niewielkim stopniu o dwa procent dopiero w 2010 roku. A więc mówienie, że dzisiaj rolnicy łatwo – tak jakby wyłączali samochód – wyhamują produkcję mleka, nie bardzo jest uzasadnione. Oczywiście może wystąpić pewien spadek dynamiki produkcji. Ale ci rolnicy co wzięli kredyty nadal będą rozkręcali produkcję, bowiem będą musieli mieć pieniądze także na spłatę kredytów. I niższą cenę skupu będą chcieli sobie powetować większymi rozmiarami produkcji mleka. Dlatego też polski rząd musi dążyć do tego, aby w tym ostatnim roku kwotowym w Unii Europejskiej, nie obowiązywały kary za przekroczenie produkcji mleka. Uzasadnieniem tej decyzji Komisji Europejskiej, powinny być wspomniane już przeze mnie wcześniej skutki rosyjskiego embarga. 

Dziękuję za rozmowę.

 
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
24. listopad 2024 11:49