Francuzi współpracują ze SHiUZ-em od końca lat 90. Dzięki niej Stacja weszła w technologię unasieniania Gedis. Poprzez bydgoską spółkę francuska firma dostarcza swoją ofertę genetyczną polskim rolnikom. Francuzi wyprzedzają polskie firmy, ponieważ korzystają z genomowej oceny buhajów. Ta różnica sprawia, że wejście na polski rynek firmy dysponującej taką technologią może wyeliminować z niego polskich konkurentów i spowoduje zaprzepaszczenie dorobku naszej hodowli. Sytuacja budzi niepokój niektórych rolników-udziałowców SHiUZ w Bydgoszczy. Zdają sobie sprawę z tego, że przejęcie kontroli nad Stacją sprawi, że cała koncepcja, która przyświecała prywatyzacji, „weźmie w łeb”.
„Droga redakcjo, postanowiłem do Was napisać, ponieważ coś niepokojącego dzieje się w naszym regionie. Od wielu lat prowadzę gospodarstwo, które odziedziczyłem po rodzicach i tradycyjnie od dawna korzystamy z pomocy Stacji SHiUZ w Bydgoszczy przy inseminacji. (…) Pogłoski o kiepskich wynikach naszej Stacji potwierdziły się na ostatnim Walnym Zgromadzeniu Udziałowców w czerwcu br. Zarząd twierdzi, że nasza Stacja zarobiła w 2013 r. ok. 1 mln zł. Ale wystarczy zajrzeć do sprawozdania, żeby przekonać się, że ten milion złotych osiągnięto dzięki sprzedaży budynków oraz uzyskaniu dotacji. Sprzedaż budynku przyniosła przychód ok. 3,2 mln zł. Do tego doszły dotacje ponad 8,5 mln. To, co jest straszne, to informacja o 11 mln zł straty na działalności podstawowej. Rok wcześniej strata wyniosła 7 mln zł. Do tego spółka jest pozwana w sądzie o kolejne 3 mln zł dywidendy. Ja się pytam, co się dzieje! Ile można ciągnąć na kredytach? Ile można ciągnąć z taką stratą? Co robi zarząd spółki? Ktoś te spółkę chyba specjalnie doprowadza do upadku. Ja się pytam, czy to normalne, żeby potęga w regionie, największa ze stacji unasieniania miała teraz takie kiepskie wyniki? I to z roku na rok coraz gorsze? Czy tak jest w całej Polsce, czy tylko u nas? Czy to się realizuje scenariusz z wczesnych lat prywatyzacji? Czy ktoś chce doprowadzić spółkę do ruiny i sprzedać za bezcen?” – czytamy w liście do redakcji TPR.
„Krążą plotki, że francuska konkurencyjna firma cichcem wykupuje naszą Stację. Czemu Zarząd nic nie robi? Czemu Federacja Hodowców nic nie robi? Przecież dygnitarze Federacji, pan Bober i pan Banach są w radzie nadzorczej i pełnią w niej czołowe funkcje. Federacja hodowców rządzi radą nadzorczą i nie widzi tego, co się dzieje i nie reaguje? Nie widzą tego, co widać gołym okiem? (…) Dzieje się coś bardzo niedobrego. Sprawdźcie to, bo zagrożona jest własność i lata pracy hodowców” – czytamy w liście podpisanym „Hodowca z bydgoskiego”.
Obawy hodowcy
przekazaliśmy Wiesławowi Drewnowskiemu, prezesowi SHiUZ.
– Prowadzimy program hodowlany i być może to się nie podoba naszej konkurencji. Wszystkie inne stacje z nami przegrywają. Jesteśmy po pierwszej ocenie genomowej. Z 20 buhajów ujętych w zestawieniu, 15 należy do nas. Dlaczego rolnik, hodowca i właściciel uciekają się do anonimów? Ja jako prezes SHiUZ jestem zobowiązany do przedstawienia każdemu udziałowcy dokładnych wyników finansowych firmy. Wyjaśnię też każdemu stan ekonomiczny oraz to, na czym polegała restrukturyzacja i racjonalizacja zasobów Stacji. Nie mamy nic do ukrycia – powiedział nam prezes.
O opinię w sprawie sytuacji w SHiUZ zapytaliśmy także Polską Federację Hodowców Bydła i Producentów Mleka. Jej wiceprezydent Krzysztof Banach jest członkiem rady nadzorczej Stacji.
– Razem z Ryszardem Boberem zasiadamy w Radzie Nadzorczej SHiUZ Bydgoszcz Sp. z o.o. Rada Nadzorcza jest wybierana przez najwyższą władzę Spółki – Walne Zgromadzenie, a więc przez wszystkich, którzy posiadają akcje. SHiUZ Bydgoszcz jest spółką prawa handlowego i działa na podstawie Kodeksu spółek handlowych, a Rada Nadzorcza nie może bezpośrednio wchodzić w kompetencje zarządu spółki. Informacje o działalności finansowej spółki są dostępne dla jej udziałowców – poinformował nas wiceprezydent PFHBiPM.
Taka odpowiedź mocno dziwi, gdyż Krzysztof Banach zasiada nie tylko w radzie nadzorczej SHiUZ, lecz także w radzie nadzorczej OSM Piątnica – którą od lat kieruje. Jest też w radzie spółki wydającej miesięcznik Hodowla i Chów Bydła. Ciekawe, czy jako członek rady nadzorczej nie wchodzi w kompetencje zarządu jedynie w SHiUZ, czy także w Radach innych podmiotów gospodarczych? Z tego, co wiemy, wielokrotnie publicznie wypowiadał się o wynikach finansowych OSM Piątnica. I nie było w tym nic zdrożnego. Wszak ta spółdzielnia mleczarska należy do najlepszych w Polsce.
W Bydgoszczy
usłyszeliśmy, że firma za ostatni rok przyniosła nieco ponad 1 mln zł zysku. W 2012 r. było to trochę ponad 3 mln zł. Zarząd przeprowadził także restrukturyzację. Ograniczane było zatrudnienie i sprzedawany niepotrzebny majątek.
– Sprzedawaliśmy zbędny majątek, który stał i nie służył bieżącej działalności Stacji. Ograniczyliśmy produkcję do dwóch laboratoriów. Wszystkie pieniądze ze sprzedaży mienia przeznaczyliśmy na nowoczesne technologie zwiększające nasz potencjał i możliwości. Inwestujemy w lepsze wyposażenie laboratoriów, najlepsze buhaje i program hodowlany. Restrukturyzujemy także swoje struktury. Ograniczamy zatrudnienie. Od momentu prywatyzacji odeszło od nas z różnych względów już prawie 100 osób. Przyjęliśmy jednak 30 nowych sprzedawców. Zawęziły się rynki, są nowe technologie, dlatego też i u nas nastąpiły zmiany – zapewnił nas prezes SHiUZ.
Hodowca z bydgoskiego wspomniał o dwóch postaciach z Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka – Krzysztofie Banachu i Ryszardzie Boberze – którym powinno zależeć na losie Stacji. Ryszard Bober, radny Sejmiku Województwa Kujawsko-Pomorskiego, podobnie jak Krzysztof Banach, jest członkiem Rady Nadzorczej SHiUZ. Bober jest także sporym udziałowcem Stacji. Pieniądze na zakup udziałów – ponad 130 tys. zł – pożyczył od… Genes Diffusion Polska. Czyżby zatem francuska spółka pożyczała pieniądze tylko po to, aby z polskich rolników uczynić tzw. słupy służące do przejęcia kontroli nad Stacją, a Ryszard Bober jest jednym z takich słupów? Mieliśmy niedawno do czynienia z podobnymi praktykami, gdy jedna z firm z branży spożywczej próbowała przejąć kontrolę nad KSC, kiedy ruszyła jej prywatyzacja z udziałem pracowników i plantatorów.
– Ja jestem właścicielem udziałów i wyłącznie ja nimi dysponuję na walnym zgromadzeniu wspólników, podobnie jak w prawem wykonywania głosu. Nikt mnie do niczego nie przymusza tylko dlatego, że pożyczył pieniądze. Nie mam z tego powodu żadnych zobowiązań. Muszę wyłącznie się rozliczyć z udzielonej pożyczki. Jeśli po 10 latach będzie z tym kłopot, wtedy zadziała prawo przeniesienia głosów na rzecz pożyczkodawcy – zapewniał nas Ryszard Bober.
Zapytaliśmy także, czy inni oficjele z zarządu PFHBiPM, Leszek Hądzlik prezydent oraz Krzysztof Banach, wiceprezydent zaciągnęli w Genes Diffusion pożyczki na zakup udziałów w SHiUZ. Nasze pytania oraz fakt zbierania informacji w sprawie prywatyzacji Stacji wyraźnie rozzłościły Federację.
– Dziwię się bardzo Pańskim pytaniom odnośnie pożyczek i przez grzeczność pozostawię je bez komentarza. Panowie Prezydenci nie mają pożyczek, o które Pan pyta – odpowiedział Radosław Iwański, rzecznik prasowy PFHBiPM.
Jak się okazuje, Genes Diffusion Polska odegrało niebagatelną rolę przy sprzedaży udziałów SHiUZ osobom uprawnionym. Zakup choćby 1% udziałów – tyle można było kupić najwięcej – wiązał się z wydatkiem ponad 200 tys. zł. Ale wielu rolników i pracowników nie było stać na wyłożenie kwoty niezbędnej do nabycia najmniejszej puli udziałów Stacji. Założyli więc spółkę Biosem zrzeszającą uprawnionych do prywatyzacji. Dopłaty do kredytów miały gwarantować Bank Gospodarstwa Krajowego oraz ARiMR. Okazało się jednak, że nie ma pieniędzy na uruchomienie preferencyjnych pożyczek. Groziło załamanie sprzedaży SHiUZ i wtedy właśnie „pomocną dłoń” podali Francuzi.
– Zaoferowano pożyczki na zasadach znacznie korzystniejszych niż w przypadku komercyjnych kredytów. Pracownicy i rolnicy skorzystali z tego. Obrót udziałami jest ograniczony na 10 lat. Po tym okresie trzeba się będzie rozliczyć z Genes Diffision Polska. Jeśli kogoś nie będzie stać na spłatę kredytu, wtedy prawo do udziałów zostanie przeniesione na pożyczkodawcę. Jednak sam fakt udzielenia pomocy finansowej nie ma żadnego wpływu na bieżące losy Spółki – tłumaczył Bober. Nadal nie wiemy jednak, co będzie, gdy minie owe 10 lat? Ilu polskich udziałowców spłaci francuską pożyczkę? Do kogo będzie należeć SHiUZ?
Francuzi zaczęli
kupować udziały od pracowników i rolników, gdy minął 2-letni okres zakazu ich sprzedaży. Trzeba tutaj dodać, że Skarb Państwa przekazał nieodpłatnie 30% udziałów pracownikom i rolnikom Stacji, co wynikało z ustawy o prywatyzacji i komercjalizacji przedsiębiorstw. Reszta miała zostać sprzedana
– 10-letni zakaz obrotu dotyczył jedynie udziałów kupowanych od państwa. Te przekazywane nieodpłatnie miały jedynie 2-letni okres karencji. Kiedy minął, wielu rolników i pracowników ruszyło do sprzedaży – tłumaczy Wiesław Drewnowski.
Nie musieli iść daleko. Redakcja „Tygodnika Poradnika Rolniczego” posiada dokument, świadczący o tym, że udziały dla Genes Diffusion Polska kupował od uprawnionych np. Andrzej Zdanowicz, szef oddziału SHiUZ w Szczecinku. Zapytany przez nas, potwierdził tę informację.
– Tak, kupuję i reprezentuję firmę Genes Diffusion. Udziały kupuję na rzecz tej firmy. Udziały są kupowane od pracowników. Ich ceny nie ujawnię, gdyż jest to przedmiot tajemnicy handlowej – powiedział nam dyrektor Zdanowicz.
W grze o SHiUZ pojawił się nieoczekiwanie nowy gracz – spółka Agrokultura Nowa. Spółka zarejestrowana jest w Warszawie, a kieruje nią Andrzej Musiał, rolnik z woj. kujawsko-pomorskiego. W krótkim czasie skupiła ona od rolników i pracowników niemal 25% udziałów. Zapytaliśmy Andrzeja Musiała, kto jest właścicielem spółki. Odpowiedział, że jest nim on sam. Musiał to m.in. szef kujawsko-pomorskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Ziemiańskiego. Ma wykształcenie rolnicze. Na początku lat 90. został udziałowcem spółki pracowniczej, która od ANR wydzierżawiła Broniewo. Spółka Agrokultura Nowa, która w krótkim czasie skupiła 63 325 udziałów pod koniec września br. miała ich już ponad 90 tys. Ta spółka swoją siedzibę ma na 21. piętrze wieżowca przy rondzie ONZ w Warszawie. Znajduje się tam siedziba Kancelarii Domański Zakrzewski Palinka. Co ciekawe, Agrokultura Nowa działa od 2011 r., czyli mniej więcej od momentu, kiedy sprzedaż udziałów w SHiUZ zaczynała nabierać tempa.
- Nasza kancelaria, jak i ja jesteśmy związani ustawową tajemnicą radcowską i adwokacką. Na tematy dotyczące naszych klientów nie możemy się wypowiadać, chyba że wynikają ze źródeł dostępnych publicznie. Mogę zatem potwierdzić, że spółka należąca do naszego klienta ma rzeczywiście siedzibę w naszym biurze, zgodnie z życzeniem tego klienta – powiedział nam Robert Niczyporuk, partner w Kancelarii Domański Zakrzewski Palinka.
Wątpliwości co do działalności spółki Agrokultura Nowa udało nam się jednak wyjaśnić u jej właściciela.
– Mój ojciec przez lata był dyrektorem SHiUZ. Pozostał sentyment. Kiedy pojawiła się szansa prywatyzacji, postanowiłem zainwestować swoje prywatne środki i zacząłem, zgodnie z prawem, kupować udziały w Stacji. Reprezentuję swój własny kapitał. W przyszłości mogę liczyć także na wsparcie polskiego kapitału ale z przyczyn oczywistych nie mogę na razie podać szczegółów. Nie stoją za mną zachodnie fundusze ani inne spółki z branży genetycznej i hodowlanej działające w Polsce. Sam jestem związany z hodowlą, bowiem przez 23 lata byłem pracownikiem Instytutu Zootechniki w Krakowie w Zootechnicznym Zakładzie Doświadczalnym Kołuda Wielka – powiedział nam Andrzej Musiał, prezes Agrokultury Nowa.
Wyjaśniono nam
że do przeprowadzenia akcji skupu udziałów niezbędne było zatrudnienie profesjonalnej kancelarii prawnej. To dlatego jej przedstawiciele zasiadają w Radzie Nadzorczej Agrokultury Nowa. Obrót udziałami to nie jedyny nieprecyzyjny zapis dotyczący SHiUZ. Między udziałowcami trwa też bowiem spór dotyczący majątku. Obecny Zarząd twierdzi, że go restrukturyzuje i dlatego niepotrzebne obiekty są sprzedawane. Agrokultura zaś uważa, że jest to działanie na szkodę firmy i blokuje wyprzedaż majątku. Liczba zgromadzonych udziałów daje jej silny głos na walnym zgromadzeniu wspólników. Zarząd, aby sprzedać cokolwiek z majątku Stacji, musi dostać zgodę 3/4 udziałowców. Jeszcze trudniejsza jest zmiana umowy spółki, ponieważ trzeba zebrać 4/5 głosów obecnych na walnym zgromadzeniu. Przy tak dużym rozdrobnieniu wspólników zebranie odpowiedniej liczby głosów jest niezwykle trudne. Skupienie struktury udziałów do kilku podmiotów mających po kilkanaście procent głosów byłoby słuszne pod warunkiem, że wszyscy wspólnicy działaliby w interesie spółki. Nie w perspektywie krótkoterminowej i z nastawieniem na szybki zysk. Niezwykle trudne jest zorganizowanie samego zebrania wspólników. Tych jest kilka tysięcy. Firma musi wysłać zaproszenie listem poleconym do każdego z nich. Koszt takiego przedsięwzięcia wynosi grubo ponad 40 tys. zł i wiąże się z wynajęciem sali konferencyjnej na stadionie Zawiszy. Zarząd SHiUZ chwali się, że pod względem ekonomicznym i hodowlanym ma najlepsze wyniki w Polsce.
- Nie jesteśmy typowo komercyjną firmą. Nie zależy nam na wyciąganiu jak największego zysku od naszych klientów i właścicieli. Nie jest to nasze główne zadanie. Mamy dostarczać wysokiej jakości materiał hodowlany. Chcemy działać jak organizacja non profit, zarabiając jedynie na własne utrzymanie – deklaruje prezes Drewnowski.
Warto jednak zaznaczyć,
że bez sprzedaży budynków SHiUZ zamiast zysków przyniósłby stratę za ostatnie lata. O wyjaśnienia dotyczące prywatyzacji SHiUZ poprosiliśmy Ministerstwo Skarbu. Do chwili zamknięcia tego wydania nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi na nasze pytania. Trudno się jednak oprzeć wrażeniu, że Ministerstwo Skarbu w kwestii prywatyzacji okazało się bezradne. Wyraziło zgodę na to, by akcję kredytową przeprowadził francuski konkurencyjny podmiot. To tak samo, jakby zgodzić się na kredytowanie prywatyzacji KSC przez niemiecki Pfeifer & Langen lub pożyczki na akcje PGNiG rosyjskiemu Gazpromowi. Zarząd SHiUZ twierdzi, że we współpracy z Genes Diffusion nie ma nic złego, a obrót udziałami odbywa się zgodnie z prawem UE.
– Polska jest członkiem Unii Europejskiej, której istotą funkcjonowania jest swoboda przepływu kapitału, towarów i usług. Jeśli przepływ ten dokonywany jest zgodnie z przepisami, to jego ograniczanie byłoby działaniem sprzecznym z podstawowymi zasadami funkcjonowania Unii Europejskiej – usłyszeliśmy w SHiUZ.
Tylko, że jeśli zarząd SHiUZ chciałby kupić 2 ha rolniczej ziemi we Francji lub kilka udziałów w Genes Diffusion, tamtejsze organizacje rolnicze przepędziłyby takiego inwestora i żaden przepływ kapitału UE by mu nie pomógł. U nas związki branżowe nie mają za to pomysłu na to, by bronić interesu rolników których zrzeszają.
Tomasz ŚLĘZAK
Historia prywatyzacji
Prywatyzacja spółek hodowlanych i genetycznych rozpoczęła się w 2010 r. Objęła ona cztery podmioty tej branży: Małopolskie Centrum Biotechniki w Krasnem, Mazowieckie Centrum Hodowli i Rozrodu Zwierząt w Łowiczu, oraz Wielkopolskie Centrum Hodowli i Rozrodu Zwierząt Poznaniu z siedzibą w Tulcach, a także oraz Stację Hodowli i Unasienniania Zwierząt w Bydgoszczy. Firmy te miały być sprzedane pracownikom oraz rolnikom, którzy korzystali z ich usług. Każda z firm została odrębnie wyceniona. W przypadku SHiUZ w Bydgoszczy 70% udziałów miało być sprzedane rolnikom i pracownikom. Cena jednego udziału została ustalona na kwotę 50 zł. Uprawnionym sprzedawane były po 135 zł za sztukę. Pozostałe 30% miało być przekazane rolnikom i pracownikom nieodpłatnie. Wynikało to z zapisów ustawy o prywatyzacji i komercjalizacji przedsiębiorstw, która gwarantowała załodze prawo do nieodpłatnych udziałów sprzedawanych firm. Łącznie do pracowników i rolników trafiło 47 794 nieodpłatnych udziałów.
Oczywiście Ministerstwo Skarbu wprowadziło kilka zabezpieczeń, które miały spowodować, że SHiUZ trafi wyłącznie do rolników i pracowników. Przede wszystkim jedna osoba nie mogła kupić więcej niż 1% udziałów. Obrót nimi na 10 lat ograniczono jedynie do osób i podmiotów uprawnionych. Tak, aby umożliwić koncentrację udziałów i ograniczać ich rozdrobnienie.
Czytelnik w liście nadesłanym do naszej redakcji zgłosił także wątpliwości wobec PFHBiPM i jej stosunku do Stacji w Bydgoszczy. List przedstawiliśmy prezydentowi, Leszkowi Hądzlikowi jak i wiceprezydentowi Federacji, Krzysztofowi Banachowi i poprosiliśmy o ustosunkowanie się do niego. Panowie zaznaczyli, że ich odpowiedzi mają być publikowane w całości, co zgodnie z życzeniem czynimy.
Wydaje mi się, iż najbliższe lata będą przełomowe dla polskiej inseminacji. Jak zapewne czytelnikom „Tygodnika Poradnika Rolniczego” wiadomo, spółki inseminacyjne zostały sprywatyzowane. Niestety nie posłuchano Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka, która wielokrotnie zwracała się do Rządu RP o zakup pakietu większościowego spółek w rozłożeniu na 10 lat. Niestety polityka i tym razem zwyciężyła i zdecydowano o rozproszeniu kapitału. W wyniku tego procesu wskazanie dzisiaj, jaki kapitał i często, kto za nim stoi, jest wręcz niemożliwe. W związku z tym podmioty upoważnione (a więc dotychczasowi akcjonariusze) mogą kupować akcje od np. byłych pracowników lub rolników, którzy zlikwidowali bydło. W tym momencie dzieją się już procesy gospodarcze, na które nie mamy wpływu.
Pragnę nadmienić, iż w Radzie Nadzorczej SHiUZ Bydgoszcz zasiada dwóch rolników, którzy na co dzień sami doją krowy. Jest to ewenement w skali krajowej. Przypomnę, iż o składzie Rady Nadzorczej decyduje Walne Zgromadzenie SHiUZ, a więc każdy, kto posiada akcje SHiUZ, ma na to bezpośredni wpływ.
Co do naszej współpracy ze Stacją Hodowli i Unasieniania Zwierząt w Bydgoszczy od kilku lat prowadzimy wspólnie wiele programów i zadań, m.in. dot. jak najszybszego wprowadzenia możliwości unasieniania buhajami genomicznymi. Stacja w Bydgoszczy w odróżnieniu od pozostałych nigdy się tego nie bała i podjęła to trudne wyzwanie. I przyszły efekty.
Nie mam oczywiście prawa odnosić się do sytuacji finansowej innego podmiotu. Natomiast stwierdzam, że po sierpniowej wycenie buhajów (po raz pierwszy także genomowej) SHiUZ Bydgoszcz zdominował ranking. Rolnicy posiadający akcje tej firmy powinni się z tego faktu cieszyć.
Odpowiedział nam prezydent Leszek Hądzlik.
Razem z Ryszardem Boberem zasiadamy w Radzie Nadzorczej SHiUZ Bydgoszcz Sp. z o.o. Rada Nadzorcza jest wybierana przez najwyższą władzę Spółki – Walne Zgromadzenie, a więc przez wszystkich, którzy posiadają akcje. SHiUZ Bydgoszcz jest spółką prawa handlowego i działa na podstawie Kodeksu spółek handlowych, a Rada Nadzorcza nie może bezpośrednio wchodzić w kompetencje zarządu spółki. Informacje o działalności finansowej spółki są dostępne dla jej udziałowców.
PFHBiPM wraz ze związkami regionalnymi przeciwstawiały się sprzedaży spółek inseminacyjnych w formie zaproponowanej przez Skarb Państwa. Chcieliśmy przejąć i wykupić wszystkie spółki inseminacyjne, jednak Skarb Państwa i rządzący zdecydowali inaczej. Szkoda.
Tak jak wspomniałem na wstępie, SHiUZ jest spółką prawa handlowego i ci, którzy nabyli jej akcje, dysponują nimi zgodnie ze wspomnianym Kodeksem. Dotyczy to zarówno wyborów podczas Walnego Zgromadzenia, jak i decyzji biznesowych w odniesieniu do posiadanych udziałów. Akcje są własnością producentów i tylko oni sami decydują o ich ewentualnej sprzedaży.
SHiUZ Bydgoszcz staje się firmą coraz bardziej konkurencyjną poprzez wprowadzenie najnowszych rozwiązań w selekcji bydła mlecznego. Ocena genomowa buhajów, która po raz pierwszy w Polsce została uwzględniona przez Instytut Zootechniki w ocenie w sierpniu br. jest tego przykładem. Stacja w Bydgoszczy spośród czterech spółek inseminacyjnych ma na pierwszych miejscach kilkanaście buhajów na wspomnianej liście, ocenionych na podstawie genomu zwierząt. Bycie konkurencyjnym wymaga dużych kosztów. Nowe technologie nie są tanie. Wszystkie spółki inseminacyjne w Polsce korzystają z dotacji do postępu biologicznego. Jest ona bardzo potrzebna i oby hodowcy mogli z niej korzystać jak najdłużej.
Z informacji płynących od samych producentów mleka i zarządu spółki wynika, że rolnicy są dobrze obsługiwani przez spółkę z Bydgoszczy, która dostarcza im jedną z najlepszych „genetyk”. Przypomnę, że Polska Federacja Hodowców Bydła i Producentów Mleka odpowiada za program hodowlany w kraju, a stacje unasienniania są zobowiązane go realizować. To ma miejsce w Bydgoszczy.
Odpowiedział nam prezydent Krzysztof Banach