Biogazownia zamiast drugiego zbiornika na gnojowicę
– Zbiornik na gnojowicę sprawdza się idealnie. Jednak powoli zaczął się robić dla nas zbyt mały. Myśleliśmy o montażu drugiego takiego samego, ale mamy na to zbyt mało miejsca w sąsiedztwie obory, dlatego zdecydowaliśmy się na biogazownię, o nieco mniejszej średnicy niż sam zbiornik. Zatem od roku gnojowica nie trafia bezpośrednio do zbiornika, a do reaktora biogazowni, zaś w zbiorniku przechowujemy poferment z biogazowni – wyjaśnił Roman Wiencierz dodając, że jest to biogazownia Biolectric o mocy 44 kW, w której substratem jest wyłącznie gnojowica pochodząca z jego obory. Biogaz tworzy się w reaktorze w rezultacie fermentacji anaerobowej. Gaz jest następnie oczyszczany i przetwarzany w zieloną energię za pośrednictwem dwóch silników spalinowych.
Zwrot najwcześniej za 5 lat
– Biogazownia to bardzo droga inwestycja, która jak dobrze pójdzie, przy założeniu, że uzyskamy dofinansowanie, zostanie spłacona w ciągu 5 lat. Dopiero po tym czasie możemy liczyć na jakiekolwiek zyski. Całość prądu sprzedajemy do Tauronu, bo to nam się opłaca, gdyż na obecną chwilę za 1 kW prądu dostajemy 0,78 zł, a płacimy mniej. Jednak gdy tylko ceny prądu wzrosną, możemy zmienić zasady współpracy i nie sprzedawać całego prądu, a część wykorzystać na swoje potrzeby. Żeby nie było tak kolorowo, to w chwili gdy uzyskamy dofinansowanie do biogazowni to od razu cena wypłacana nam za prąd spadnie o 10 groszy, czyli do 0,68 zł za 1 kW – wyjaśnił Roman Wiencierz.
– Poferment ma tę przewagę nad gnojowicą, że można go wywozić na pole przez cały rok, poza okresami, kiedy gleba jest zamarznięta, dzięki czemu zbiornik nam się nie przepełnia. Zaś gnojowica jest wyłączona z użytku przez 3 miesiące od początku grudnia do końca lutego. W Niemczech są to już 4 miesiące, zatem pewnie i u nas tak będzie. Ponadto poferment ma więcej azotu, ma też wyższe pH, dzięki czemu nie zakwasza tak gleby jak gnojowica. Jest też łagodniejszy od gnojowicy nie powoduje przypalania łąk nawet podczas aplikacji w słoneczne dni – podkreślił Roman Wiencierz.
Poczekalnia z poganiaczem
Dla Romana Wienczierza ważna jest szybkość doju, a ta zależy od przepustowości hali udojowej, dlatego zdecydował się na halą udojową GEA bok w bok 2x12 stanowisk, charakteryzującą się szybkim wejściem i wyjściem krów. Na poprawę szybkości i płynności doju ma też wpływ poganiacz, jaki zamontowano na poczekalni do dojarni, ma on za zadanie popędzać krowy w kierunku hali udojowej.
– Nasza hala udojowa ma wytrzymałą konstrukcję, posiada maksymalne wyposażenie wraz z obudową wykonaną ze stali nierdzewnej, która chroni wrażliwe elementy, takie jak urządzenia sterujące udojem i linie przewodów przed wilgocią, brudem oraz uszkodzeniami mechanicznymi. Ponadto panele wykonane ze stali szlachetnej są bardzo łatwe do czyszczenia – oznajmił Roman Wiencierz. – Dój 250 krów trwa 2,5 godz. i odbywa się dwukrotnie za dnia. Chcielibyśmy doić trzy razy, zwłaszcza najwydajniejszą grupę, ale obawiamy się, że przy trzykrotnym doju brakowałoby nam rąk do pracy zwłaszcza w sezonie nasilonych prac polowych. A bez sensu byłoby coś zacząć i zaraz przerwać. Jednak wprowadziliśmy inną zmianę, która też ma bardzo ważny wpływ na zdrowie i wydajność krów, a mianowicie dawkę TMR zadajemy 2 razy dziennie, rano i po południu, dzięki czemu krowy mają dostęp do zawsze świeżej paszy – kontynuował hodowca.
- Biogazownia, w której substratem jest gnojowica
Firma GEA wyposażyła oborę Romana Wiencierza również w schładzalnik mleka o pojemności 13 tys. l, zgarniacze gnojowicy, robot do podgarniania paszy i czochradła aktywne. Z kolei WOLF System to wykonawca nie tylko zbiornika na gnojowicę (poferment), ale też stalowej konstrukcji nośnej, konstrukcji dachu z drewna klejonego, poszycia i ocieplenia dachu, ścian z płyty warstwowej, ściennych kurtyn wentylacyjnych oraz świetlika kalenicowego.
Selekcja i grupowanie pierwiastek
Krowy produkcyjne podzielone są na 4 grupy. Pierwsza grupa to krowy wieloródki w szczycie laktacji dające na dzień ponad 45 l mleka. Druga grupa to wszystkie pierwiastki, które są oczkiem w głowie hodowcy. Ich oddzielenie powoduje, że nie zostają zdominowane przez silniejsze wieloródki, co pozwala wykorzystać im swój potencjał genetyczny już w pierwszej laktacji. Trzecia grupa dostaje TMR na 40 litrów dziennej produkcji od sztuki i są w niej krowy wieloródki będące bezpośrednio po porodzie. Czwarta grupa to tzw. przedzasuszeniowa.
Dzięki oddzieleniu pierwiastek Roman Wiencierz zyskuje także odpowiednie warunki do prowadzenia selekcji tych zwierząt. Mają zapewniony bardzo dobry dostęp do stołu paszowego oraz boksów legowiskowych. Zatem warunki środowiskowe nie ograniczają osiąganych przez pierwiastki wydajności mlecznych, które jedynie zależą od potencjału genetycznego konkretnej sztuki.
– Po zasiedleniu nowej obory, czyli od ok. 5 lat mocno postawiliśmy na wzrost wydajności naszych krów. W tym czasie wzrosła ona o ponad 4 tys. kg mleka od przeciętnej krowy z 7800 do 11 970 kg. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie rygorystyczna selekcja. Każda pierwiastka ma 40 dni na rozdojenie, jeśli po tym czasie nie daje 33 litrów mleka na dobę jest sprzedawana do dalszej hodowli do innego stada. Wielu hodowców potrzebuje takich sztuk i nie ma żadnego kłopotu z ich sprzedażą, wszak są to zwierzęta dające od 28 do 32 l mleka na dobę – wyjaśnił Roman Wiencierz, który pierwiastki sprzedaje m.in. za pośrednictwem OSM Włoszczowa, kupowane przez jej dostawców przy wsparciu finansowym z mleczarni w postaci bardzo korzystnych pożyczek spłacanych mlekiem.
Wycena tradycyjna bardziej wiarygodna
Hodowca przyznaje, że nie oszczędza na genetyce, korzystając z nasienia z wysokiej lub najwyższej półki, ale stara się wybierać tylko buhaje wycenione tradycyjnie na córkach. Raczej unika buhajów wycenionych genomowo.
– Interesują nas buhaje, które przedłużają strzyki swoich córek albo przynajmniej ich nie skracają, ponieważ krótkie strzyki to problem z dojem, zwłaszcza u sztuk świeżo wycielonych z nabrzmiałymi wymionami. Dobry buhaj musi też poprawiać zdrowotność zwłaszcza nóg. Najczęściej kryjemy buhajami z USA, gdzie średnia wydajność sięga już 12 tys. kg mleka.
Cielęta zaraz po urodzeniu trafiają do indywidualnych budek typu igloo, gdzie przebywają przez 6 tygodni, następnie są przeprowadzane do grupowych kojców.
– Zimy mamy oczywiście łagodniejsze niż na Podlasiu, ale w tym roku i u nas odnotowaliśmy dwudziestostopniowe mrozy. Jednak cielętom niskie temperatury nie przeszkadzają, trzeba tylko zwiększyć na zimę podaż preparatu mlekozastępczego – zakończył rolnik.
Andrzej Rutkowski
Zdjęcia: Andrzej Rutkowski