Ukraińscy producenci mleka musieli dostosować się do nowych, wojennych warunków
To jedna z najstarszych mlecznych ferm w obwodzie lwowskim, która, podobnie jak cały sektor produkcji mleka w Ukrainie, zmuszona została do przystosowania się do funkcjonowania w trudnych warunkach.
– Na obszarach objętych działaniami wojennymi było bardzo dużo mlecznych gospodarstw, z których część została doszczętnie zniszczona, część działa „na pół gwizdka”. Na okupowanych terenach ukraińscy rolnicy zmuszeni zostali do sprzedaży lub po prostu pozostawienia swoich stad. Część bydła zginęła, część udało się uratować i przetransportować do bezpieczniejszych centralnych i zachodnich rejonów Ukrainy – poinformował nas Volodymyr Vryha – szef spółki Blattin Ukraina, dodając, że na zachodzie Ukrainy mleczne fermy starają się funkcjonować w miarę normalnie, ale… Chcąc się utrzymać na rynku i osiągać przyzwoitą rentowność muszą się powiększać. Wojna i zubożenie społeczeństwa sprawiły, że wiele mniejszych gospodarstw już zniknęło z mleczarskiej mapy Ukrainy, gdzie produkcja mleka skupiona jest w dużych fermach liczących 1500–3000 krów. Małe ukraińskie gospodarstwo to ok. 200 sztuk.
Wojna ewidentnie przyczyniła się do spadku pogłowia i – jak podaje ukraińska Państwowa Służba Statystyczna – pogłowie krów mlecznych zmniejszyło się w ciągu ostatniego roku o 103 tysiące sztuk.
Fermę „Mleczne Ryki” jej właściciele nabyli w 2010 roku i od tego czasu nieustannie ją rozwijają. Niewątpliwie do jej ogromnego postępu obok młodej, wysoko wykwalifikowanej kadry zarządzającej przyczyniła się również współpraca z firmą Blattin Polska, która trwa nieprzerwanie od 10 już lat, za pośrednictwem spółki Blattin Ukraina.
Wojna zahamowała inwestycje w gospodarstwie w Ponykowyciach, ale nie zastopowała ich zupełnie
Od wielu lat za wsparcie merytoryczne odpowiada Antoni Sikora – doradca ds. żywienia w firmie Blattin, który regularnie odwiedza gospodarstwo służąc m.in. profesjonalnym doradztwem.
– „Mleczne Ryki” cały czas się rozwijają i inwestują, co oczywiście przekłada się na wyniki produkcyjne. Kiedy przyjechałem tutaj po raz pierwszy, dobowa wydajność krów wynosiła średnio 22–23 l mleka. Dziś, w oborach uwięziowych jest to ponad 30 litrów, co jest nie lada wyczynem, natomiast w Ponykowyciach, gdzie funkcjonuje już system wolnostanowiskowy, jest 38 litrów mleka od krowy dziennie.
Inwestycje w gospodarstwie w Ponykowyciach trwają, jednak nie takie jak wcześniej zaplanowano.
– Utrzymujemy 250 krów dojnych oraz młodzież. Planowaliśmy jednak, że z końcem bieżącego roku pogłowie liczyć będzie 500 krów, które przebywać będą w nowej, komfortowej oborze. Wybuch wojny plany te wywrócił do góry nogami. Przedsięwzięcie zostało wstrzymane – wyjaśnił nam Taras Bakaj – kierownik produkcji zwierzęcej.
– Budowa nowej obory na 250 krów ze względów finansowych jest niemożliwa do zrealizowania. Inflacja w Ukrainie sięgnęła 30% i takich wzrostów cen żadna mleczna ferma nie jest dziś w stanie wytrzymać – mówi Viktor Bołtruczuk – główny hodowca gospodarstwa.
Nie oznacza to jednak, że w gospodarstwie nic się nie dzieje. Wprost przeciwnie, przechodzi ono gruntowną modernizację. Po przebudowie dawne obory uwięziowe przystosowano do wolnostanowiskowego systemu utrzymania zwierząt, a prace adaptacyjne wciąż trwają.
– Produkcja mleka na naszej farmie jest wciąż za mała, by być opłacalną, dlatego musimy robić wszystko, by bez nowej obory moc zwiększyć stado i jego wydajność, dlatego tak adaptujemy istniejące budynki, by mogły pomieścić jak najwięcej zwierząt, oczywiście bez uszczerbku dla ich dobrostanu – dodał Viktor Bołtruczuk.
Każdego dnia z trzech gospodarstw „Mleczne Ryki” sprzedawane jest od 20 do 25 ton mleka, które trafia do kilku lokalnych podmiotów skupowych.
– Wcześniej nasze mleko odbierały mleczarnie z centralnej Ukrainy, jednak problemy z paliwem i bardzo utrudniony ruch po drogach, wymagał od kierowców nawet 36 godzin jazdy w jedną stronę. Z tej formy musieliśmy więc zrezygnować na rzecz podmiotów lokalnych – tłumaczy główny hodowca. Wojna dała się też szczególnie we znaki ostatniej zimy, kiedy były ciągłe braki w dostawach energii. Funkcjonowanie gospodarstwa opierało się wówczas na agregatach prądotwórczych, generując przy tym ogromne koszty zużywanego paliwa. Ale produkcję musieliśmy przecież kontynuować. Byliśmy i tak w dobrej sytuacji, że podmioty skupowe nie musiały – tak jak było to na wschodzie kraju – z powodu braku energii odmawiać odbioru mleka z gospodarstw, którym nie pozostało nic innego jak je wylewać.
Czy wojna wpłynęła na ceny skupu białego surowca?
– Ceny znacząco się nie zmieniły i podobne są do tych sprzed wojny, ale… Dwukrotnie wzrosły kursy walut, więc wszystko co importujemy stało się dużo droższe. Wrosły też pozostałe koszty produkcji mleka, a to oznacza, że obecna cena na poziomie 1,28 zł (netto) za litr, niestety nie gwarantuje żadnej opłacalności. Wychodzimy na zero i dziś staramy się tylko kontynuować produkcję, czekać na lepsze czasy i kończyć wcześniej rozpoczęte inwestycje – odpowiedział Viktor Bołtruczuk.
Jak prowadzona jest hodowla bydła i produkcja mleka w Ponykowyciach, jak żywi się tutaj mleczne stado, jak wygląda współpraca z firmą Blattin i jakie przyniosła już efekty produkcyjne, napiszemy w kolejnym wydaniu naszego tygodnika.