
Rolnik z Wielkopolski chętnie postawiłby nową oborę, jednak nie chce przeinwestować
– Mamy więc dylemat, czy podołalibyśmy spłacaniu milionów złotych włożonych w nową, zautomatyzowaną oborę, przy stale przecież rosnących kosztach produkcji, z drugiej zaś strony, mamy świadomość, że pracując w takich, jak obecnie warunkach sił i zdrowia szybko będzie ubywać. Dopóki nasze gospodarstwo jest wielopokoleniowe i wszyscy wspólnie pracujemy, dajemy radę, ale gdyby przyszło nam pracować samemu byłoby bardzo ciężko, pomimo bardzo dużej mechanizacji gospodarstwa – dodał hodowca z Rannej, któremu nie brakuje jednak pomysłów i planów, by wprowadzać do obory nowoczesne technologie.
Jak rozbudowa obory poprawiła wydajność krów mlecznych?
W 2005 roku rodzice pana Radosława (jeszcze ze środków SAPARD) zdecydowali się wybudować wolnostanowiskową oborę, przeznaczoną dla 49 sztuk bydła. Bo do takiej obsady zwierząt nie trzeba było wówczas spełniać szeregu dodatkowych wymagań środowiskowych.
Budynek wyrósł więc szybko i równie szybko okazał się zbyt mały. Znajduje się w nim łącznie 49 boksów legowiskowych wyłożonych matami, a korytarze spacerowe wyłożone są posadzką szczelinową. Po jednej stronie stołu paszowego utrzymywana jest młodzież, po przeciwległej krowy dojne. Dojarnię zlokalizowano w zaadaptowanej starej uwięziówce, w której zabrakło jednak miejsca na zbiornik, dlatego też na zewnątrz wybudowano dla niego tzw. blaszak, mieszczący obecnie schładzalnik na mleko o pojemności 6000 litrów.
Kiedy stado zaczęło się rozrastać, hodowcy wpadli na pomysł rozbudowania obory. I co ważne, pomysł tani i – jak się okazało – bardzo przyjazny dla zwierząt. Do jednej ze ścian poprzecznych obory dobudowali bowiem lekką wiatę, w której mleczne stado przebywa na ściółce ze słomy. Wiata połączona jest również z nieograniczonym dostępem do dodatkowego wybiegu (również ścielonego słomą), na którym, jak mieliśmy okazję zobaczyć, krowy bardzo chętnie odpoczywały, pomimo zimowej aury (gospodarstwo w Rannej odwiedziliśmy na początku lutego).