Nasza redakcja miała przyjemność towarzyszyć hodowcom podczas zwiedzania gospodarstw Georga Höllera oraz Martina Hartla, a także Krajowej Wystawy Bydła Simentalskiego, która odbyła się w Maishofen koło Salzburga. Pomimo, że program był naszpikowany tematyką hodowlaną oraz rolniczą, to nie zabrakło czasu na zwiedzanie Alp, Wiednia i Salzburga. Wszak nie samymi krowami człowiek żyje, a taki wyjazd dla producentów mleka jest jedną z nielicznych okazji, aby odpocząć od ciężkiej i obowiązkowej pracy.
Hodowcy z Mazowsza biorący udział w wyjeździe: Waldemar Plantowski (prezes MZHBiPM) wraz z małżonką, Jerzy Wawrzyńczak, Andrzej Kopciński, Jarosław Drogosz, Witold Prządka, Krzysztof Kańkowski, Marcel Skolimowski, Ireneusz Goździewski, Marek Niestępski, Janusz Bober, Cezary Czaplicki wraz z małżonką, Anna i Jacek Sadowscy, Robert Wołyński, Damian Kępa, Konrad Boszko, Paweł Głowacki oraz Sławomir Pawlak. Na zdjęciu również prezes Łódzkiego Związku Hodowców Bydła – Sylwester Imiołek, profesor Tomasz Sakowski, Richard Pichler z austriackiego związku hodowców oraz hodowca austriacki Georg Höller wraz z żoną
Prezydenci bez pieniędzy
Od strony merytorycznej za wyjazd odpowiadał Tomasz Sakowski – profesor z Instytutu Genetyki i Hodowli Zwierząt PAN, który od wielu lat współpracuje z Austriackim Związkiem Hodowców Bydła Simentalskiego. To między innymi z jego inicjatywy Richard Pichler oraz inni przedstawiciele związku przyjeżdżali do Polski m.in. na wystawę hodowlaną w Płońsku, gdzie co roku prezentowana jest liczna i wyrównana stawka krów i jałówek simentalskich. W tym roku Austriacy również obiecali odwiedzić Płońsk na czele z prezydentem Austriackiego Federalnego Związku Hodowców Bydła Simentalskiego, z którym mogliśmy porozmawiać na wystawie w Maishofen. Hodowcy byli ciekawi, ile pobiera on wynagrodzenia. Jak się okazało ani euro. Może liczyć tylko na zwrot kosztów delegacji i nigdy nie chciał pobierać pensji, gdyż dla niego jest to funkcja społeczna i zaszczyt. Jak dodał profesor Tomasz Sakowski, takie są standardy europejskie i będący jeszcze wyżej w hierarchii prezydent Austriackiej Federacji Hodowców Bydła również pracuje społecznie. Uczestnicy wyjazdu byli zdziwieni, że te europejskie standardy nie obowiązują u nas w kraju, gdyż oni sami nie wiedzą ile zarabia prezydent Leszek Hądzlik, czy też wiceprezydent Krzysztof Banach, bo nikt nigdy nie udzielił im odpowiedzi na to pytanie i jest to owiane wielką tajemnicą.
Wystawa z pompą
Na wystawie zaprezentowano 170 sztuk. Prezentowane krowy charakteryzowały się średnimi wydajnościami laktacyjnymi za 305 dni od 8 do 12 tys. kg mleka. Wiele starszych sztuk miało imponujące wydajności życiowe, przewyższające nawet 100 tys. kg białego surowca. To świadczy na jak wysokim poziomie stoi tutejsza hodowla simentali. Mnogość kategorii sprawia, że przyjeżdża tu możliwie jak najwięcej zwierząt, ponadto dzięki temu szeroka grupa z nich zostaje nagrodzona. Wystawa odbywa się z niesamowitą pompą. Prezentacja krów jest poprzeplatana występami artystycznymi, głównie dzieci i młodzieży ubranych w tradycyjne stroje ludowe. Widać, że hodowcy ci mają silne przywiązanie do tradycji i folkloru. Taka forma wystawy przyciąga tysiące osób skupionych koło ringu, a trzeba zauważyć, że nie wystawia się tu maszyn rolniczych.
Prezentacja stawki krów po buhaju Dell
Profesor Tomasz Sakowski nie ukrywa, że jego marzeniem jest, aby u nas w kraju tak właśnie wyglądały wystawy hodowlane i cieszyły się takim zainteresowaniem. Zauważył również, że w Maishofen nie ma żadnych vipowskich bali. Jest jedna nieustająca impreza, to znaczy wystawa zwieńczona oczywiście muzyką i tańcami, ale nie ma żadnych ograniczeń co do udziału w tej zabawie.
Przy ringu wszystkie miejsca były zajęte, namiot wręcz pękał w szwach
Doktorantka spod Łowicza
Bardzo ciekawym polskim akcentem był udział w konkursie liniowej oceny pokroju bydła simentalskiego naszej doktorantki Aleksandry Kapusty. Pochodzi ona spod Łowicza, a naukowo związana jest ze Szkołą Główną Gospodarstwa Wiejskiego. W konkursie udział wzięło 50 młodych osób z całego świata, przy czym najliczniejszą grupę stanowili gospodarze.
Aleksandra Kapusta podczas konkursu oceny punktowej pokroju bydła simentalskiego
– Przed przystąpieniem do konkursu braliśmy udział w kilkudniowym szkoleniu w Austrii. Fachowcy z tego zakresu na wytypowanych farmach pokazywali nam, jakie cechy się ocenia, na jakiej zasadzie i ile punktów się przydziela. Każdą cechę punktuje się w przedziale od 1 do 9. Doświadczeni fachowcy robią to na podstawie wprawnego oka. My jako początkujący wspomagaliśmy się linijkami. Najważniejsze z ocenianych cech dotyczą umięśnienia, wymienia oraz nóg i racic. Każde z nas oceniało grupę tych samych 5 krów. Wygrał ten, którego ocena odbiegała najmniej od oceny naszych trenerów – powiedziała Aleksandra Kapusta, która uplasowała się w połowie stawki. Zważywszy na to, że nigdy wcześniej nie miała do czynienia z takim typem oceny należy to uznać za bardzo dobry wynik.
Simentale górą
Jak się dowiedzieliśmy od Richarda Pichlera, bydło simentalskie jest najbardziej liczną rasą w Austrii i stanowi 67% populacji. Pierwszy związek hodowców tej rasy powstał 127 lat temu. W całej Austrii jest 11 regionalnych związków hodowców bydła simantalskiego zrzeszających w sumie 15 tys. hodowców bydła simentalskiego. W regionie Salzburga simentale stanowią, 60% pogłowia niegdyś była tu bardzo popularna rasa pincgauska, która istnieje do tej pory, ale dziś hodowcy bardzo chętnie krzyżują ją z czerwono-białymi hf-ami. Średnia wydajność bydła simentalskiego w Austrii wynosi 7440 kg mleka. Hf-y mają znacznie wyższą średnią wydajność, ale stanowią zaledwie 8% pogłowia krajowego bydła i są utrzymywane tylko w gospodarstwach mających najlepsze warunki paszowe. Zaś simentale są żywione głównie w oparciu o trwałe użytki zielone bez kiszonki z kukurydzy. W ostatnich latach obserwowany jest bardzo duży popyt na austriackie jałówki rasy simentalskiej. Sprzedaż zwierząt hodowlanych na zewnątrz stanowi bardzo ważne źródło dodatkowego dochodu dla rolników. Hodowla pozostaje w rękach hodowców tzn, że związki hodowców są właścicielami stacji inseminacji, co niestety nie nastąpiło u nas w kraju. Hodowcy nie tylko decydują w ten sposób o hodowli, ale czerpią również zyski. W Austrii w życie wcielono bardzo dobrą ideę. Mamy jednak wątpliwości, czy można podobnie zrobić w polskich warunkach.
Andrzej Rutkowski