Notowania cen mleka surowego, półsurowców oraz produktów gotowych potwierdziły, że rynek mleka wciąż pozostaje we wzrostowej fazie cyklu. Znalazło to również potwierdzenie na pierwszych w tym roku notowaniach cen na nowozelandzkiej Global Dairy Trade, gdzie wzrosła zarówno wartość indeksu głównego, jak i ilość sprzedanych produktów.
Kiedy rozpoczynał się nowy rok, wielu rolników i przetwórców mleka miało wiele nadziei. Liczyli przede wszystkim na obniżenie kosztów produkcji, przy jednoczesnym utrzymaniu wysokich cen mleka w skupie.
Rolnicy obwiają się rosnących kosztów produkcji mleka
Krajowy sektor mleczarski oczekuje zapewnienia spokoju i klimatu do dalszego rozwoju. Rodząca się na nowo rzeczywistość gospodarcza nie chce zapomnieć o wciąż nierozwiązanych problemach formalno-prawnych, z jakimi zmagają się rodzimi producenci rolni. Nadal na wolnym, choć coraz mocniej regulowanym przez aparat państwowy rynku, działają firmy handlowe oraz podmioty, które tylko czekają na choćby drobny błąd, trudności w interpretacji, celowo zawile napisanej umowy na odbiór surowca, który jest owocem ciężkiej pracy na roli. Zarówno z tych, jak i czysto ekonomicznych punktów widzenia, nadchodzący rok budzi u wielu producentów rolnych niepokój. Niepokój ten wydaje się być uzasadniony. Ciągle rosnące ceny energii elektrycznej, nawozów, paliwa i gazu mogą skutkować problemami finansowymi i szybką wizją utraty płynności finansowej.
Powtórka z Amber Gold w mleczarstwie?
Niestety, wbrew snom o wielkości i samozwańczemu uznawaniu się za „lidera w tej części Europy”, małe, prywatne podmioty skupujące mleko przerzutowe nader często nieuczciwie wykorzystują sytuację rynkową, licząc na powtórkę mechanizmu znanego z afery Amber Gold.
Rolnicy postawieni przed koniecznością regulowania coraz szybciej rosnących bieżących zobowiązań, gotowi są uwierzyć w wizję sprzedania swojego surowca dzięki wyrafinowanej pracy menadżerów, którzy zamiast zapłacić za towar, gotowi są budować „bursztynową komnatę” (przyp. ang. amber, bursztyn) niestety za cudze, wypracowane w pocie czoła środki. Historia już zna bizantyjskie fortece budowane ciężką pracą robotników przymusowych. Obecnie, jakiekolwiek zamiary budowania tak patologicznego modelu pracy powinny być srogo karcone i odsyłane na zasłużony śmietnik historii… z niebytem gospodarczym włącznie. To również stwarza dla, od lat uczciwie działających, spółdzielni mleczarskich wiele trudności.
Jak rolnicy mogą się uchronić przed mlecznym Amber Gold?
Ryzyko braku płatności, co wobec możliwości zgłoszenia upadłości i okazania się niewypłacalnymi jest nadal spore. Jeżeli ktoś nas „zaprasza do tańca”, to wypada przyjąć jego warunki, tj. również zatrudnić kancelarię prawną i skrupulatnie, krok po kroku, przeanalizować umowę i zabezpieczyć swój interes. Nie jesteśmy przecież bezbronni. Warto też zadbać o kilka, wydawać by się mogło zupełnie oczywistych aspektów.
Po pierwsze, należy zbierać dowody jeszcze przed sprzedażą towaru. Należy uzyskać potwierdzenie ceny, ilości towaru i potwierdzenie odbioru towaru. Umowy powinny być podpisane przez osoby upoważnione do reprezentacji kupującego. W przypadku osób prawnych (np. spółek i spółdzielni) powinny to być ujawnione w Krajowym Rejestrze Sądowym jako uprawnione do reprezentacji, a zatem m.in. do zawierania umów. Umowa może być potwierdzona również przez pełnomocnika, ale w takim wypadku powinniśmy zachować kopię dokumentu pełnomocnictwa.
Gdy minie termin zapłaty, powinniśmy wezwać niezwłocznie kupującego do zapłaty i poinformować o naliczaniu odsetek za opóźnienie. Nie powinniśmy zwlekać z pozwem sądowym – jeżeli ktoś nam nie płaci, to prawdopodobnie ma też innych wierzycieli i może okazać się, że jeżeli będziemy zwlekać z rozpoczęciem sprawy sądowej uprzedzą nas inni wierzyciele, którzy zaspokoją się z majątku przed nami. Zawsze warto skonsultować się z prawnikiem, który może poprowadzić sprawę sądową i uzyskać stosunkowo szybko nakaz zapłaty, który w przypadku braku skutecznego sprzeciwu będzie miał skutki prawomocnego wyroku. Kluczowa jest szybkość działania – od tego, jak szybko wniesiemy pozew i zakończymy sprawę może zależeć czy uda nam się skutecznie odzyskać dochodzoną kwotę.
Firmy z porblemami finansowymi regulują zobowiązania wobec rolników na szarym końcu
W czasach wysokiej inflacji producenci rolni nie mogą pozwolić sobie na opóźnienia w płatnościach i powinni szybko i aktywnie działać, aby odzyskać należne im pieniądze. Spółki produkcyjne lub spółdzielnie mając przejściowe lub trwałe problemy z płynnością finansową w pierwszej kolejności regulują konieczne z ich punktu widzenia zobowiązania – czyli opłaty za energię elektryczną lub gaz, bojąc się odłączenia mediów. Pozostawiają tym samym zapłaty należności na rzecz rolników na szarym końcu. Jeżeli rolnik nie upomni się o swoje płatności na czas, to otrzyma je ze sporym opóźnieniem lub wcale, a wtedy to już prosta droga do jego niewypłacalności i popadnięcia w pętlę zadłużenia.
Oczywiste jest, że każdy producent chcąc ograniczyć swoje koszty produkcji szuka wszelkich rozwiązań mających mu w tym pomóc. Sytuacja nie jest prosta, bo nigdy w historii koszty produkcji mleka nie były tak wysokie. Pora przejść do konkretów i mówić o liczbach, bo prostej arytmetyki oszukać się nie da. Trudno sobie wyobrazić, ale produkcja w reżimie bez GMO, niesie za sobą dodatkowe koszty sięgające ok. 15 gr/litr. Różnica ta wynika z kosztu zakupu pasz. Częstą praktyką w rolnictwie jest wytworzenie większej ilości surowca w celu zwiększenia obrotów i w dalszej kolejności pokrycia bieżących zobowiązań.
Obecne trendy nie służą europejskiemu mleczarstwu
Dlaczego nie obserwujemy obecnie tego mechanizmu? Oczywiste jest, że szeroko dyskutowane wątki o ochronie planety i klimatu mogą wywrzeć piętno na kosztach produkcji rolnej, ograniczyć ją lub nawet obszarowo, całkowicie wykluczyć. Nie wróży to dobrze, bo rosnące na naszych oczach potęgi gospodarcze nie śpią.
W tym samym czasie, kiedy Chiny i Arabia Saudyjska ogłasza swoją samowystarczalność w zakresie artykułów mleczarskich, Holandia zapowiedziała, że w ramach redukcji emisji tlenku azotu zredukuje 1/3 pogłowia krów mlecznych. Koszty wyłączenia holenderskiego rolnictwa mają sięgnąć, bagatela, 25 mld euro. Budzi to powszechne zdziwienie, bo Holandia dotąd uchodziła za jednego z większych graczy na światowym rynku mleka, a jednym z ich flagowych produktów, były znane na całym świecie, sery.
Przedstawiony w połowie grudnia 13-letni plan obejmuje dopłaty dla holenderskich hodowców bydła za zmianę lub rezygnację z produkcji mleka. Ma on także pomóc w przejściu na bardziej ekstensywne metody hodowli jednocześnie ograniczając pogłowie.
Program ten ma z założenia zapewniać dowolność, ale żeby uzyskać kwalifikację do wyższego, ponadnormatywnego poziomu dopłat bezpośrednich, producent nie będzie miał niestety wyjścia, żeby do niego nie przystąpić. Podobnie jak w Polsce zmiany te budzą już teraz sporo kontrowersji, a rolnicy już w drugiej połowie zeszłego roku zaczęli przeciwko niemu protestować. Trudno się więc dziwić, że polscy producenci wstrzymują decyzje o rozbudowie gospodarstw, bo żyjemy w niepewnych czasach, a przewidywalność to kluczowy aspekt racjonalnego inwestowania.
Pomimo zapowiadanej dobrowolności, rząd oczekuje, że ostatecznie liczba świń, krów i kurcząt w kraju zmniejszy się o jedną trzecią.
Z pewnością nie pomaga temu wszechobecna kampania zniechęcająca konsumentów do spożycia mleka i jego przetworów. Zainteresowanie konsumentów, już nie tylko wegan czy wegetarian, produktami roślinnymi wzrasta. Na to zainteresowanie odpowiadają już mocne marki krajowego i światowego rynku mleka, wprowadzając do swojego asortymentu zamienniki mleka, takie jak napój sojowy czy owsiany, których nazywanie mlekiem roślinnym nie ma podstawy.
{se_photo}37588{/se_photo}{se_photo}40041{/se_photo}
Jarosław Malczewski
Marcin Umbreit