Jako jeden z pierwszych w Federacji, będąc delegatem na Krajowe Walne Zebranie w 2007 r. sprzeciwiał się, aby w radzie nadzorczej mającej powstać spółki zasiedli członkowie prezydium Federacji. Już wtedy przewidywał, że może to prowadzić do swoistej patologii.
Złożyli również powiadomienie do Prokuratury Rejonowej w Białymstoku dotyczące nieprawidłowości, jakie miały miejsce podczas ostatniego Walnego Zjazdu Delegatów PZHBiPM, który odbył się 13 grudnia ub.r. Kwestionują ważność tego Zjazdu ze względu na to, że delegaci zostali powiadomieni o jego terminie, miejscu i porządku obrad na 10 dni wcześniej, a nie na 14, jak wymaga tego statut. Nieprawidłowe – zdaniem autorów pisma do Prokuratury – było również to, że uczestniczyli w nim delegaci z Koła w Wysokiem Mazowieckiem wybrani niezgodnie ze statutem. Zarzucają też prezesowi Podlaskiego Związku i kierującej biurem, że odmawiają członkom udostępnienia odpisów i kserokopii dokumentów ze Zjazdu, a także statutu.
Nie dali się przegonić
Posiedzenie wyznaczono w sali konferencyjnej w siedzibie PZHBiPM w Jeżewie na 26 lutego. Uprzedni termin – 1 lutego – został zmieniony ze względu na chorobę „oskarżonego”. Tomasz Bruliński pojawił się w towarzystwie wspierających go rolników z 4 kół zrzeszających hodowców bydła i producentów mleka – w Piątnicy, w Wysokiem Mazowieckiem, w Grajewie i Bielsku Podlaskim.
Sąd koleżeński miał orzekać w składzie: Janusz Karwowski (przewodniczący), Krzysztof Budniak i Mirosław Ruszczyk. Na miejscu wyznaczonym dla oskarżycieli – naprzeciwko Tomasza Brulińskiego – zasiedli Dariusz Burzyński, Marek Burzyński i Krzysztof Banach, prezes Podlaskiego Związku oraz wiceprezydent Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka.
Mirosław Ruszczyk wezwał osoby niezaproszone na posiedzenie sądu do opuszczenia sali, co spotkało się z ostrą reakcją zebranych.
– Jakie macie tajemnice, że chcecie nas wyprosić? – pytał Tadeusz Bruliński ze wsi Jakać Borki, jeden z największych dostawców do OSM Piątnica, przewodniczący rady nadzorczej tej spółdzielni, wcześniej jej wieloletni członek i wiceprzewodniczący, który obecne stanowisko objął po odwołaniu z niego przez radę Krzysztofa Banacha.
– Kiedy doczekamy się ekspertyzy prawnej w sprawie Nadzwyczajnego Walnego Zebrania Koła w Piątnicy, którego zwołanie blokujecie? – chciał wiedzieć podsądny.
– Kiedy wyznaczycie posiedzenie sądu koleżeńskiego w sprawie członków zarządu naszego Koła, którzy działają niezgodnie ze statutem? Kiedy wreszcie dostanę decyzję sądu w sprawie wykluczenia mnie? – usiłował dowiedzieć się Karol Faszczewski z Koła w Wysokiem Mazowieckiem.
– Kolega jest zawieszony i nie powinien się odzywać – zwrócił mu uwagę prezes Banach.
– Nie jestem zawieszony ani wykluczony, bo odwołałem się od orzeczenia sądu do Walnego Zebrania Delegatów i czekam na jego decyzję w mojej sprawie – ripostował Karol Faszczewski.
– Zamknij się wreszcie, szczekasz i szczekasz – nie wytrzymał jeden z sędziów, Krzysztof Budniak.
– Może tak więcej kultury – apelował Tadeusz Bruliński.
Jeszcze chwilę trwały słowne przepychanki, podczas których obie strony sporu usiłowały się nawzajem przekonać w kwestii obecności postronnych osób na posiedzeniu. Tomasz Bruliński podkreślił, że statut nie zabrania tego, aby obradom sądu przysłuchiwali się jego świadkowie. A co nie jest zabronione, powinno być dozwolone.
Sędziowie argumentowali, że nie będzie niezbędnego spokoju podczas obrad, na co Tomasz Bruliński zapewnił, że towarzyszący mu rolnicy zachowają ciszę. Proponował, żeby zacząć posiedzenie i się przekonać.
Po krótkich utarczkach słownych sędziowie wraz z oskarżycielami udali się na naradę.
Po powrocie oznajmili, że posiedzenie Sądu zostaje przeniesione do innego pomieszczenia i że zapraszają tam Tomasza Brulińskiego.
– Przewodniczący sądu powinien otworzyć posiedzenie w tej sali i przedstawić mi zarzuty, o których nikt mnie dotychczas nie poinformował. Ja zostaję tu, gdzie zostałem wezwany – oznajmił oskarżony, wobec czego sędziowie i oskarżyciele wyszli.
Żegnały ich okrzyki: sąd abdykował! Czego się boicie?
Na chwilę został Dariusz Burzyński, prezes Koła w Piątnicy i przewodniczący rady nadzorczej w PFHBiPM zasiadający również w radzie nadzorczej spółki Polska Federacja. Zarzucił Tomaszowi Brulińskiemu nieuczciwość polegającą jego zdaniem na tym, że przebywając na zwolnieniu lekarskim podpisał pismo do prokuratury.
Sąd zamiast rozmowy
Zamanifestować poparcie dla sądzonego hodowcy przyjechało do Jeżewa ok. 20 rolników. Niektórzy dotarli na miejsce już po opuszczeniu sali przez sąd.
– Byłem tu także wtedy, kiedy odbywał się sąd nad Karolem Faszczewskim. To jest sąd kapturowy. Podejrzewam, że wyrok już jest napisany, taki sam jak u Karola, czyli wykluczenie. Zdajemy sobie sprawę z tego, że każdy z nas tu obecnych może być wezwany przez sąd i wyrzucony ze Związku – powiedział Grzegorz Zyskowski, drugą kadencję sprawujący funkcję prezesa Koła w Grajewie, członek zarządu Podlaskiego Związku. Prowadzi gospodarstwo o powierzchni ponad 100 ha, w którym hoduje 250 sztuk bydła, w tym 130 krów dojnych. Dostarcza do SM Mlekpol blisko milion litrów mleka. Jest też członkiem rady nadzorczej grajewskiej spółdzielni.
– Jestem zwolennikiem zmian w Federacji, które zapewnią transparentność, szczególnie jeśli chodzi o pieniądze. Najbardziej nas boli to, że nic nie wiemy na temat finansów Federacji. Pytania o te sprawy spotykają opór, którego nie można złamać. Coraz więcej rolników wie jednak o nieprawidłowościach. Rolnicy z naszego Koła domagają się wyjaśnień. Bez zmian personalnych tego układu się nie rozwiąże. Obecne władze nie chcą zrobić kroku do tyłu i rozmawiać z tymi, co mają inne zdanie od nich. A bez rozmowy nie ma mowy o zmianach. Wzywanie przez sąd, to nie jest rozmowa. To jest zastraszanie – dodał Grzegorz Zyskowski.
Potrzebę rozmowy podkreślał również Tomasz Cieślik – prezes Koła z Bielska Podlaskiego oraz delegat na Walny Zjazd Podlaskiego Związku.
– Część członków podchodzi bardzo krytycznie do tego co się dzieje w Federacji, dlatego jako prezes czuję się zobligowany, żeby zająć w tej sprawie stanowisko. To moje osobiste zdanie, bo w zarządzie Koła jesteśmy podzieleni. Mówiłem wielokrotnie, że będę bronił każdego, kogo chcą wyrzucić ze Związku za to, że wyraża swoje zdanie. Skoro mamy demokrację, powinniśmy stosować się do jej zasad. Jak są zgłaszane problemy i zadawane pytania, to trzeba się spotykać i rozmawiać. Przyjechałem z nadzieją, że moja obecność, podobnie jak obecność innych, może coś zmieni, może przyniesie jakieś opamiętanie władz. Nie wykluczam jednak tego, że każdego z nas czeka postawienie przed sądem koleżeńskim, bo tonący brzytwy się chwyta – powiedział.
– Hodowcy powinni ze sobą rozmawiać i dążyć do jedności oraz przywrócenia normalnych zasad funkcjonowania. Poważne sprawy są niewyjaśnione, rolnicy z naszego Koła domagają się jawności w Federacji. Myślę, że to się zmieni, ale pewne osoby muszą odejść. Podobnie krytycznie jak my podchodzą rolnicy z innych części kraju – z Wielkopolski, Mazowsza. Jest niepokój wśród hodowców – stwierdził Jan Zawadzki przewodniczący rady nadzorczej w SM Mlekpol, która podjęła jednogłośnie decyzję o zawieszeniu dopłat do oceny użytkowości mlecznej w tej spółdzielni od 1 lutego br. – Nie chcemy dopłacać do organizacji, w której członkowie zarządu nie mają żadnych informacji o finansach Federacji i utworzonej przez nią spółki. Słyszymy, ile w spółce idzie na płace, to się w głowie nie mieści. W tej sytuacji część rolników zrezygnuje z oceny i mniej pieniędzy wpłynie do kasy Związku Hodowców Bydła.
– Po artykułach na łamach „Tygodnika Poradnika Rolniczego” zaczęliśmy naszym władzom zadawać pytania. Osobiście pytałem kolegę Krzysztofa Banacha na posiedzeniach rady nadzorczej w naszej spółdzielni o różne rzeczy, m.in. o wynagrodzenia w spółce. Odpowiedział, że nie musi mi się tłumaczyć. Uważam, że jeżeli płacę 30 tys. rocznie za ocenę, to powinienem mieć prawo coś wiedzieć, a okazuje się, że nic mi do tego. To nie te czasy, żeby władze Federacji i Związku tak się zachowywały – dodał Tomasz Bruliński.
Także w OSM Piątnica rada nadzorcza podjęła decyzję o wycofaniu się z dopłacania do oceny.
– Na mój wniosek zastąpiliśmy tę dopłatę dopłatami dla wszystkich dostawców do jednostki tłuszczu. Uważam, że podmiotu skupującego nie powinno interesować, czy krowy są pod oceną, bo przecież jakość jest badana w zakładzie, a ocena nie decyduje o jakości mleka – podkreślił przewodniczący rady.
Federacja nie dla hodowców?
Wśród osób wspierających Tomasza Brulińskiego był też Kazimierz Batczak z Koła w Piątnicy, który w styczniu wystąpił z Podlaskiego Związku.
– My także nosiliśmy się z zamiarem wystąpienia ze Związku, ale to byłoby tylko pójście na rękę obecnym władzom – przyznał Hubert Rupacz z Nowogrodu, wiceprezes Koła w Piątnicy i zwolennik zmian w Związku i Federacji, właściciel gospodarstwa o pow. 150 ha i 300 sztuk bydła, w tym 150 krów dojnych – Naszym zdaniem, związki wojewódzkie, a więc i Federację tworzą rolnicy. Tymczasem na ostatnim Walnym Zjeździe Delegatów PZHBiPM w grudniu 2017 r., kiedy chcieliśmy uzupełnić porządek obrad o sprawę projektu sprzedaży spółki, usłyszeliśmy od wiceprezydenta Sylwestra Mierzejewskiego, że mamy się nie odzywać. Stwierdził, że Federacja to związki, a nie hodowcy.
Po ponadgodzinnym oczekiwaniu na powrót sędziów podsądny i towarzyszący mu rolnicy opuścili siedzibę PZHBiPM.
– Powinienem dostać werdykt na piśmie, choć dotychczas władze Związku unikają udostępniania dokumentów w formie pisemnej. Właściwie z góry wiadomo, jaki będzie – zauważył Tomasz Bruliński. – To czego byliśmy świadkami w siedzibie Podlaskiego Związku jest farsą mającą na celu zastraszenie pozostałych hodowców. Pierwszy przeszedł przez to Rafał Stachura, potem Karol Faszczewski, teraz ja. Gdyby koledzy będący sędziami chcieli prawdziwej debaty, nie baliby się podać zarzutów w wezwaniu na posiedzenie sądu. Nie wystraszyłaby ich obecność świadków na sali. Prawdziwy sąd jest wtedy, gdy wyrok zapada na końcu, a nie na początku procesu.
Następnego dnia Tomasz Bruliński dowiedział się nieoficjalnie, że został zawieszony w prawach członka Podlaskiego Związku Hodowców Bydła i Producentów Mleka.
Alicja Moroz
prawnik redakcyjny