W dniach od 13 do 15 grudnia 2016 roku przebywałem na zwołanym posiedzeniu zarządu Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka w Zakopanem. Wieczorem, około godziny 23, przed recepcją Hotelu Skalny zostałem nieoczekiwanie zaatakowany przez Krzysztofa Banacha – wiceprezydenta Federacji. Uderzył mnie czołem w nos. Po tym uderzeniu upadłem na podłogę. Poczułem bardzo silny ból i bardzo mocne krwawienie z nosa. Są na to naoczni świadkowie – koledzy hodowcy: Józef Warunek, Marek Juniewicz, Tomasz Kocięba oraz recepcjonistka hotelu, która podobno chciała zadzwonić na policję, ale jej na to nie pozwolono. W hotelu był monitoring. Z tego co wiem, nagranie zostało zabezpieczone przez kierownictwo hotelu.
Policja w Zakopanem wszczęła w tej sprawie dochodzenie, które było nadzorowane przez Prokuraturę Rejonową w Zakopanem. W tej sprawie byłem przesłuchiwany przez Policję z Komisariatu w Krasnosielcu. Z tego co wiem, świadkowie zdarzenia nie byli przesłuchiwani.
Niestety, mimo wielu świadków prokuratura umorzyła postępowanie. Uzasadniono, że biegły lekarz stwierdził, że moje obrażenia były poniżej 7 dni i wtedy prokurator nie zajmuje się takimi sprawami. Ja nie byłem badany przez biegłego lekarza. Jedyny lekarz, który mnie badał, to lekarz dyżurny na pogotowiu w Zakopanem. To co mogę powiedzieć, to moje obrażenia złamanego nosa wynosiły znacznie więcej niż 7 dni.
Od samego początku zaskakujące było to, że wielu osobom zależało na umniejszeniu sprawy, obróceniu kota ogonem, a nawet zatuszowaniu. W pierwszej kolejności prezydent Polskiej Federacji Leszek Hądzlik powiedział na zarządzie, że to tylko incydent i upomina pana Banacha po czym przeszedł do porządku dziennego nawet nie pytając mnie jak się czuję.
Poza tym, jeden z działaczy Federacji dostarczył mi ugodę pomiędzy mną a Krzysztofem Banachem. Pismo jest bardzo sprytnie napisane. Widać, że pisał to prawnik. Chciano bym podpisał, że doszło tylko do „sporu”, w czasie którego nie doszło do pobicia lub bójki. Poza tym, miałem się zrzec wszelkich roszczeń wynikłych, jak to określił Krzysztof Banach, z tego „sporu”. Pisma nie podpisałem. Chcę stanowczo napisać, to nie był żaden spór. Krzysztof Banach uderzył mnie w nos niespodziewanie i to bez żadnej przyczyny.
Właśnie takie zachowanie się wiceprezydenta Banacha skłoniło mnie do opisania tego co się działo w Zakopanem i co się dzieje do dnia dzisiejszego. Ta ciągła chęć wybielenia Krzysztofa Banacha. Złamał mi nos, a teraz wszystko na to wskazuje, że chce się z tego wykręcić. Widać, że zależy też na tym kilku osobom z kierownictwa Federacji. Rodzi się pytanie: dlaczego wiceprezydentowi Banachowi i innym osobom z Federacji tak na tym zależy?
Marek Niestępski