Małe mleczarnie są na przegranej pozycji w starciu z wielkimi sieciami handlowymi
Janusz Aleksandrzak gospodaruje z żoną Katarzyną na 40 ha we wsi Wysokienice. Utrzymuje 80 sztuk bydła, w tym 41 krów. Rocznie do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Głuchowie dostarcza ok. 300 tys. l mleka.
– Kiszonki z kukurydzy wystarczy nam do końca roku, a zapas sianokiszonek z lucerny i traw oceniam na 4 miesiące. Dokupujemy tylko ziarno zbóż. Pierwszy pokos traw i lucerny był gorszy niż w poprzednim roku. Zebraliśmy 85 balotów, a rok temu 130. Jednak jestem optymistą i uważam, że drugi pokos będzie znacznie lepszy. Posialiśmy nawozy, padają deszcze i trawa odrasta bardzo szybko. Pomimo kryzysu na rynku mleka związanego z koronawirusem nasza mała głuchowska spółdzielnia daje sobie radę. Towar sprzedajemy bardzo szybko w pobliskim terenie, a więc lokalnie, gdzie wszyscy znają i cenią nasze artykuły za jakość. Nie współpracujemy z wielkimi sieciami handlowymi, stąd też unikamy problemów związanych z handlowaniem z takimi podmiotami. Sieci handlowe bardzo urosły na naszym rynku i mleczarnie zwłaszcza takie małe jak nasza nie mogą wręcz wchodzić z nimi we współpracę bo na samym starcie są na straconej pozycji – powiedział Janusz Aleksandrzak.
Ceny na półkach sklepowych sa takie same, a w skupie lecą w dół
Grzegorz Miętus z miejscowości Nowy Puznów posiada około 30 krów dojnych, a surowiec dostarcza do OSM Garwolin.
– Ogólnie w chwili obecnej z paszami objętościowymi nie jest źle. Pierwszego pokosu zebrałem więcej niż w roku ubiegłym. Deszcze uratowały plony z łąk. U mnie na łąkach za 2 do 3 tygodni można będzie zbierać już drugi pokos, który zapowiada się całkiem nieźle. Kukurydza z dnia na dzień wygląda coraz lepiej. Także zboża, zarówno jare, jak i ozime wyglądają ładnie. Nie wiem, na jakich zasadach kształtowane są ceny produktów w sieciach handlowych. Ceny na półkach się trzymają, a np. produkty mleczarskie sprzedawane są do nich w bardzo niskich cenach. Podobnie jest np. z cenami wędlin, które po obniżeniu cen skupu trzody nawet nie drgnęły w dół. Konsumenci narzekają, że nabiał jest drogi, a przecież ceny masła i mleka w proszku spadły. Ponadto mleko w skupie jest tańsze. Spółdzielnie robią wszystko, żeby rozliczyć się chociaż z minimalnym plusem. Koszty produkcji zarówno w spółdzielniach jak też u rolników stale rosną, a markety cen nie obniżają – mówi Grzegorz Miętus.
Deszcze przyszły w ostatniej chwili
Stanisław Kot posiada około 50 krów mlecznych, a surowiec dostarcza do SM „Michowianka” w Michowie, w której pełni funkcję przewodniczącego rady nadzorczej.
– Sytuacja z paszami zapowiadała się bardzo źle. Na przełomie marca i kwietnia łąki w mojej miejscowości wyglądały gorzej niż w lutym. Na szczęście w ostatniej chwili przyszły deszcze, wszystko urosło i pierwszy pokos traw był udany. Przyszło ciepło i ruszyła także kukurydza – mówi Stanisław Kot.
– Wszyscy jesteśmy zdeterminowani sytuacją w dużych sieciach handlowych. Obserwujemy nie tylko to, co dzieje się z nabiałem, ale patrzymy także na marże nakładane na inne produkty. W jednym ze sklepów należących do dużej sieci handlowej widziałem w promocji ser żółty wyprodukowany przez jedną z sąsiednich mleczarni za 21,99. Według moich doświadczeń i wiedzy, jaką posiadam z racji sprawowanej funkcji, mleczarnia sprzedała ten ser za 15 lub 16 zł za kg. W związku z tym marża narzucona przez sieć wynosi około 1/3 ceny produktu, więc nie jest zbyt dobrze. Podobnie jest w przetworach mięsnych, zbożowych, owocach, warzywach, czy innych produktach. Jest to cały czas temat dyskusyjny, ale ciężko coś w tej sprawie wskórać, gdyż markety stale dyktują ceny swoim dostawcom. Z niepokojem obserwujemy to, jako producenci i jako konsumenci. Czy uda się nam zjednoczyć i zmienić coś w tej kwestii, na razie trudno powiedzieć. Przykładem na wspólne działanie jest akcja „dziękujemy za to, że pijecie mleko”. Uważam, że jakieś ziarno zmian w relacjach z sieciami handlowymi zostało zasiane. Mam nadzieję, że przyjdzie kiedyś taki czas, że to my będziemy mieli wpływ na ceny. Musimy cały czas o to walczyć i może coś uda nam się zmienić – mówi Stanisław Kot.
Andrzej Rutkowski
Józef Nuckowski
Zdjęcie: Unsplash