- Sukces naszej spółdzielni polega na nieustannej pracy ludzi. Przede wszystkim mieliśmy zamierzony cel i pomysł na siebie. Tym zrealizowanym pomysłem była i jest produkcja tradycyjnych produktów wysokiej jakości - przyznaje Prezes SMU Strzłkowo Piotr BorowskiAndrzej Rutkowski
StoryEditorSpółdzielnie mleczarskie

Prezes SMU Strzałkowo: kolejne 2 lata będą ciężkie dla mleczarstwa i rolnictwa

16.11.2023., 14:00h
Z Piotrem Borowskim - prezesem Spółdzielni Mleczarskiej Udziałowców w Strzałkowie rozmawia Andrzej Rutkowski.

Jakie mogą być najbliższe lata dla mleczarstwa?

Przewiduję, że zarówno dla rolnictwa, jak i mleczarstwa, 2 kolejne lata będą ciężkie, co przełoży się na spadek produkcji. Już obserwujemy spadek produkcji mleka w takich krajach jak Francja czy Niemcy. U nas w Polsce możliwe, że odnotujemy 2-procentowy wzrost. Natomiast w naszej spółdzielni na pewno nie zaobserwujemy wzrostu i będzie to stagnacja, a więc mniej więcej taka sama produkcja, jak przed rokiem.

A co ze spółdzielczością mleczarską, jak może zmienić się jej struktura?

Obecnie mamy 230 dostawców. Każdego roku ubywa kilka gospodarstw, np. w ostatnim roku było ich 8. Jednak nie ubywa nam mleka, ponieważ krowy z likwidacji obór przejmują nasi dostawcy, którzy zwiększają produkcję. Spadek liczby dostawców wiąże się z tym, że nie ma na tych gospodarstwach następców. Często jest tak, że syn rolnika idzie do pracy np. jako kierowca w transporcie i dodatkowo uprawia ziemię, zaś likwiduje hodowlę, której pogodzenie z pracą poza gospodarstwem jest bardzo ciężkie, a raczej niemożliwe. Jeśli spółdzielnie nie będą zachęcać rolników do produkcji mleka, to przyszłość spółdzielczości widzę w czarnych barwach. Przede wszystkim zakładów będzie coraz mniej, zostaną 3 największe oraz od 10 do 15 średnich i małych. Taka struktura oczywiście nie wyklaruje się po 2-3 latach, ale za 10–15 lat i jest to bardzo realny scenariusz.

Patrząc globalnie, to mamy jeszcze Ukrainę, która chętnie nas zaleje towarami i jest dużym zagrożeniem dla właściwie każdej dziedziny w rolnictwie zarówno naszego kraju, jak i całej UE.

Są tam najlepsze gleby w Europie i na świecie. Dominującym typem gleb są czarnoziemy zajmujące ok. 60% kraju, co stanowi blisko 40% światowych zasobów tego typu gleb. Jest tam zupełnie inna struktura gospodarstw, które są wielkoobszarowe, posiadając po kilkadziesiąt, a nawet kilkaset tysięcy hektarów. Ponadto, wolno im używać środków ochrony roślin, które już dawno zostały zakazane w UE. Ci potentaci z Ukrainy będą produkować na całą Europę, bo będą bezkonkurencyjni. Produkcja żywności z takich krajów jak Holandia, Niemcy, Francja przeniesie się na Ukrainę. Tym bardziej, że w krajach zachodnich jest duża presja społeczna wywierana na rolników i hodowców, podsycana nie zawsze zgodnymi z prawdą tezami tzw. zielonych czy też pseudoekologów. Już teraz w Holandii próbuje się ograniczać pogłowie bydła i trzody chlewnej decyzjami administracyjnymi. Jak tak dalej pójdzie, to Holendrzy, którzy będą chcieli dalej być rolnikami, przeniosą się na Ukrainę. Przecież nie jest tajemnicą, że także obecnie największe gospodarstwa na Ukrainie należą do właścicieli zagranicznych. Funkcjonuje tam prawie 100 międzynarodowych agroholdingów, uprawiających prawie połowę gruntów rolnych. To również do nich trafia większość dopłat z budżetu krajowego. Pewnie stąd wynika tak duża presja wwozu produktów rolnych do UE, a my jesteśmy na pierwszym froncie. Myślę, że za kilka dekad, zarówno biorąc pod uwagę Polskę, jak i Europę, produkcja mleka będzie się koncentrować głównie na wschód od Wisły.

image

Prezes SMU Strzłkowo Piotr Borowski

FOTO: Andrzej Rutkowski

Duże firmy mleczarskie dużo też eksportują. Czy jest to dobre dla całego sektora, bo mniej produktów zostaje w kraju?

Jest jedna polska mleczarska firma pod nazwą Polmlek, która zrobiła bardzo dobre posunięcie, wykupując udziały w marokańskiej spółce Safilait, będącej trzecią co do wielkości firmą mleczarską w Maroku. Jest to furtka do bardzo chłonnego afrykańskiego rynku, dająca jednocześnie możliwość zwiększenia eksportu artykułów mleczarskich z Polski. Im Polmlek i inne duże polskie mleczarnie - takie jak np. Mlekovita czy Mlekpol - wyeksportują więcej produktów z Polski, tym lepiej dla nas - małych i średnich. W ten sposób wielcy współpracują z małymi. Afryka i Azja są bardzo dobrym rynkiem zbytu, aczkolwiek wszystko rozbija się o pieniądze. Afryka powinna być znacznie większym klientem, ale państwa afrykańskie cały czas nie mają odpowiednio dużej siły nabywczej. Jest to kwestia zawirowań politycznych czy konfliktów i cały czas nie ma tam stabilizacji gospodarczej, aby mogli wypracować odpowiednio dużą wartość dodaną i handlować z nami. A szkoda, gdyż duża część Afryki jest wykluczona z produkcji rolniczej za sprawą klimatu.

Jesteście jedną z małych mleczarni, które znalazły na siebie pomysł i dobrze odnajdujecie się na rynku.

Sukces naszej spółdzielni polega na nieustannej pracy ludzi, trochę było w tym szczęścia i przede wszystkim mieliśmy zamierzony cel i pomysł na siebie. Tym zrealizowanym pomysłem była i jest produkcja tradycyjnych produktów wysokiej jakości, w tym sztandarowych, jakim są nasze twarogi. Twarogi stanowią ponad 50% naszej produkcji. Dodatkowo produkujemy też masło o tradycyjnej gramaturze 250 g i napoje fermentowane, tj. jogurt naturalny, kefir, zsiadłe mleko czy prawdziwą maślankę, tzn. tyle, ile mamy w produkcji masła, tyle mamy maślanki. W ofercie posiadamy także śmietany, śmietanki i świeże mleko spożywcze. Ogólnie mówiąc, specjalizujemy się w galanterii. Nasze produkty charakteryzują się i wyróżniają na rynku tym, że posiadają krótki termin przydatności do spożycia. Jeżeli chcemy wydłużyć termin ważności, to musimy coś zmodyfikować czy coś dodać, a my nic takiego nie robimy. Nie normalizujemy białek. Nasze produkty są z tzw. czystą etykietą, w których wszystkie składniki wynikają z naturalnego procesu produkcji, a nie z chęci sztucznego ulepszenia produktu poprzez wzmocnienie jego smaku, koloru lub terminu przydatności do spożycia. Są to produkty dość drogie, ale coś za coś – cena idzie w parze z jakością. Dodatkowo muszę wspomnieć, że do dnia dzisiejszego produkujemy nasze wyroby w oparciu o tradycyjne metody sprzed ponad 85 lat. Posiadamy liczne znaki i certyfikaty, w tym Jakość Tradycja, Europejskie Dziedzictwo Kulinarne, znak Teraz Polska czy Poznaj Dobrą Żywność. Swoją produkcję opieramy wyłącznie na polskim surowcu, a co za tym idzie, należymy również do projektu Ministerstwa Rolnictwa „Produkt Polski”, który promuje wyroby polskich marek.

Jak duży macie skup i przerób mleka i ilu pracowników zatrudnia spółdzielnia?

Zatrudniamy 85 pracowników, a średnia płaca w naszej spółdzielni kształtuje się powyżej 8 tys. zł brutto. Jesteśmy znaczącym pracodawcą w 5-tysięcznym Strzałkowie, które jest wsią, bo nie ma praw miejskich. Przy 230 dostawcach skupujemy powyżej 33 mln litrów mleka rocznie, czyli średnio ponad 143 tys. litrów z małych, rodzinnych gospodarstw. Przerabiamy tylko własne mleko. Średnia cena mleka, jaką wypłaciliśmy naszym rolnikom od początku roku do końca września, to 2,17 zł. A przez ostatnie kilka miesięcy płacimy ok. 16 groszy powyżej średniej krajowej. W ubiegłym roku była tak wysoko wywindowana cena mleka w skupie za sprawą presji rolników, że do produkcji dopłaciliśmy 3 mln zł. Zawsze powtarzam, że lepiej jeść małą łyżeczką, a ciągle. Taką właśnie strategię staram się stosować w spółdzielni, aby podczas kryzysu nie było drastycznie dużych spadków cen mleka, jak np. w niektórych mleczarniach był to spadek z 3 zł na 1,50 zł. Po tym głębokim kryzysie zaczyna się robić małe ożywienie na rynku, na giełdach też pojawiła się delikatna tendencja wzrostowa. Jednak nie można się cieszyć, że będzie już dobrze i stabilnie, bo może być lepiej przez kwartał lub dwa, a potem znów mogą przyjść spadki cen.

Jaki procent kosztów ogólnych stanowi koszt surowca w SMU Strzałkowo?

Koszt surowca stanowi u nas powyżej 70% kosztów ogólnych, czyli podobnie jak w największych i najwydajniejszych firmach mleczarskich w kraju. Oznacza to, że rolnicy otrzymują relatywnie wysoką cenę za mleko, a jednocześnie w zakładzie wszystko jest dobrze poukładane, że pozostałe koszty są stosunkowo niskie. Dla porównania, jak obejmowałem 18 lat temu stanowisko prezesa, to koszty surowcowe stanowiły tylko 58-60%.

W Strzałkowie pracuję ponad 40 lat. Zaczynałem od mycia wnętrza cysterny, czyli najniższego szczebla. Przechodziłem kolejno przez wszystkie działy. Przez dłuższą chwilę zajmowałem stanowisko głównego kierownika produkcji. W mojej karierze zawodowej byłem świadkiem różnego rodzaju zarządzania na wysokim szczeblu. Raz lepiej, raz gorzej. W 2005 roku, kiedy obejmowałem stanowisko prezesa zarządu, sytuacja naszej spółdzielni nie była najlepsza. Razem z moim zastępcą (z którym pełnię funkcję w zarządzie niezmiennie do dnia dzisiejszego) postawiliśmy wszystko na jedną kartę i postanowiliśmy zawalczyć o zakład, z którym byliśmy związani od lat. Udaliśmy się do lokalnego banku spółdzielczego. Po wielogodzinnych negocjacjach otrzymaliśmy kredyt finansowy. Po latach widać, że poradziliśmy sobie z tą niełatwą walką o przyszłość naszej firmy, bo właśnie teraz siedzimy w jej siedzibie i możemy porozmawiać o przyszłości mleczarstwa w Polsce.

image

- Sukces naszej spółdzielni polega na nieustannej pracy ludzi. Przede wszystkim mieliśmy zamierzony cel i pomysł na siebie. Tym zrealizowanym pomysłem była i jest produkcja tradycyjnych produktów wysokiej jakości - przyznaje Prezes SMU Strzłkowo Piotr Borowski

FOTO: Andrzej Rutkowski

Obecnie nasza sytuacja jest bardzo dobra. Wiadomo, sytuacje, które wydarzyły się na świecie, jak wybuch pandemii czy wybuch wojny na Ukrainie, przyczyniły się do zawirowań globalnych cen, co odczuwa każdy z nas czy prywatnie, czy prowadząc firmę. Wyprzedzając sytuację i wyzwania dla zakładu (np. podniesienie kosztów gazu, który w naszym przypadku dopiero z nowym rokiem pójdzie w górę aż o ok. 100%) pracujemy już teraz, żeby zminimalizować zużycie energii. Pomimo że rurociągi są ocieplone, to jest wiele tzw. mostków, które oddają ciepło, jak np. zawory. Sprawdziliśmy dokładnie, bo jesteśmy po audycie, ile jest strat ciepła i okazuje się, że dość dużo. Jeśli wykonamy zalecane prace ociepleniowe, to możemy oszczędzić nawet 20% energii. Jest to gra warta świeczki, bo koszt inwestycji nieduży, a zwrot można osiągnąć już po pół roku. Systematycznie wydajemy pieniądze na inwestycje, które mają na celu podniesienie wydajności i zmniejszenie kosztów stałych. Inwestujemy, żeby później koszty nie spędzały nam snu z powiek.

Jakie macie kanały sprzedaży i gdzie w kraju można kupić wasze produkty oprócz Wielkopolski?

Naszym detalicznym terenem sprzedaży jest oczywiście województwo wielkopolskie. W sprzedaży hurtowej jesteśmy obecni na rynku warszawskim (który jest dość specyficzny, ale udało nam się tam wejść i zadomowić. Dziś to może wydać się śmieszne – wchodząc na rynek warszawski zaczynaliśmy od dostaw za 200-300 zł, ale jakoś trzeba było zacząć) pomorskim, kujawsko-pomorskim, warmińsko-mazurskim, łódzkim, śląskim. Współpracujemy z niektórymi sieciami handlowymi, m.in. Carrefour, Żabka oraz tradycyjnymi sieciami sklepowymi jak Społem. Stopniowo zdobywamy nowe rynki. Korzystaliśmy z projektu dotacyjnego na reklamę. Dzięki tej pomocy nasze wyroby zagościły w telewizjach śniadaniowych Dzień Dobry TVN czy Pytanie na Śniadanie. Dodatkowo można zobaczyć nasze lokowania w różnych programach kulinarnych na kanale Kuchnia +. Nawiązaliśmy dużo współpracy z mikroinfluencerami i gwiazdami. Nasze wyroby cieszą się dużą popularnością zarówno wśród osób starszych, jak i młodych, czy też zawodowych kucharzy. Goszczą na stołach w różnych domach.

Naszą najlepszą reklamą jest to, jak ktoś spróbuje i poleci komuś innemu. Smak naszych wyrobów przypomina lata dzieciństwa. Nasze babcie niegdyś wytwarzały takie właśnie produkty, które mamy w swojej ofercie. Wracając do handlu i kanału sprzedaży, to niestety z bólem serca, ale muszę stwierdzić, że bardzo się zmienia – zamiera handel tradycyjny (warzywniaki czy osiedlowe sklepiki, które posiadały towar prosto od producenta czy rolnika), a coraz większą część rynku przejmują sieci handlowe, ale nikt nie pomyślał o zabezpieczeniu rodzimych producentów i przetwórców. Gdyby władze samorządowe dając zgodę na budowę nowego marketu stawiały warunek, że np. 30% produktów musi pochodzić od lokalnych producentów i przetwórców, to sieci handlowe musiałyby z nami handlować i nie miałyby już tak dużej przewagi kontraktowej. Niestety, nikt o tym nie pomyślał, a powinno to funkcjonować od dawna. Reasumując; rynek mleczarski w Polsce zmienia się, ale ja jestem dobrej myśli, że konsumenci są bardziej świadomi i zaczynają wybierać i wspierać lokalne wyroby. Dodatkowo zaczynają czytać etykiety i uważać na to, co wybierają z półek sklepowych.

Dziękuję za rozmowę.

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
29. październik 2024 21:49