Rolnictwo węglowe, czyli gromadzenie CO2 w glebie
W ostatnim czasie wyjątkowo mocno forsowane jest tak zwane rolnictwo węglowe. To zespół działań pozwalających na magazynowanie dwutlenku węgla w glebie. Oczywiście, w ramach walki z globalnym ociepleniem i ochroną klimatu. Niesie ono za sobą mnóstwo zalet. Faktycznie, w wyniku stosowania praktyk mających wprowadzać dwutlenek węgla do ziemi, jej jakość ulega znacznej poprawie. Taki szereg działań w gospodarstwach rolnych ma być wyjątkowo wspierany. Hodowcy bydła będą mogli liczyć na różnorakie gratyfikacje z tego tytułu. Ponadto, gospodarstwo rolne gromadzące CO2 w glebie będzie emitentem tak zwanych certyfikatów węglowych, nazywanych również kredytami lub kuponami.
Hodowla zwierząt coraz częściej przestaje być kojarzona z produkcją żywności
W ferworze działań na rzecz ochrony środowiska, hodowla bydła coraz częściej przestaje być kojarzona z produkcją żywności. Z większą intensywnością mówi się o nowych modelach biznesowych, czyli produkcji certyfikatów węglowych. Na czym miałby polegać ów system? Producent miałby stosować praktyki pozwalające na zwiększone zmagazynowanie CO2 w glebie. Z tego tytułu przysługiwałyby mu certyfikaty węglowe, które może sprzedać. Ich końcowym nabywcą byłyby, a właściwie już są, duże przedsiębiorstwa emitujące ogromne ilości gazów cieplarnianych. Przykładowo, coraz bardziej zainteresowane tym systemem są kopalnie. Posiadają one określone cele redukcji emisji dążąc do poziomu zerowego. Należy jednak pamiętać, że przedsiębiorstwa, które już wyznaczyły swoje cele klimatyczne, posługują się zazwyczaj pojęciem zerowej emisji netto. Oznacza to, że jeżeli dojdą do stanu, kiedy kolejne inwestycje nie będą w stanie pomóc w szczytnym celu ochrony przed katastrofą klimatyczną, powstałą w ten sposób lukę zasypie się… certyfikatami węglowymi wytworzonymi między innymi przez rolnictwo.
W Australii system certyfikatów węglowych okazał się klapą
Na dziś sam pomysł certyfikatów węglowych w rolnictwie jest jeszcze przedmiotem dyskusji wśród unijnych prominentów. Niemniej kilka państw i regionów już wdrożyło ten pomysł. Pierwszym z nich była Australia, gdzie cały system okazał się kompletną katastrofą. Z końcem marca bieżącego roku tamtejsze Ministerstwo Rolnictwa otrzymało uprawnienia do wstrzymywania projektów środowiskowych w gospodarstwach o powierzchni powyżej 15 ha. Osoby pełniące funkcje sygnalistów wprost określają cały system redukcji emisji, który w znacznym stopniu opierał się na rolnictwie i zalesianiu, mianem „rortów’’. Czyli z finansowego na nasze: oszustwem przeprowadzonym na ogromną skalę przy wykorzystaniu publicznych źródeł finansowania. Były one dokonywane przy pełnej akceptacji polityków, których działania były nielogiczne i ukierunkowane na zdobycie poklasku. Bo jak wytłumaczyć zalesianie terenów, na których las naturalnie nie jest w stanie rosnąć? Ponadto, projekty związane z powrotem do natury w rolnictwie sprawiają, że wieś pustoszeje. We wspólnym oświadczeniu tamtejszy minister rolnictwa David Littleproud, wspólnie z Angusem Taylorem - ministrem do spraw energii i redukcji emisji, stwierdził, że nie chce, aby całe fermy stawały się rezerwatami chwastów i schronieniem dla dzikich zwierząt.
Zaraz po certyfikatach węglowych - certyfikaty azotowe
W krajach unijnych zaczyna rodzić się coraz więcej firm, które zajmują się promocją rolnictwa węglowego. Część z nich faktycznie ma dobre intencje i może w znacznym stopniu pomóc w poprawie jakości gleby poprzez realizację celów klimatycznych. Jednak, równie szybko wyrastają najzwyklejsi spekulanci, którzy będą mieli okazje zbić łatwy pieniądz na rolnictwie. Już dziś można spotkać się z typowaniem obszarów pod tego rodzaju inwestycje. Szczególnie atrakcyjne są regiony, na których prowadzona jest produkcja zwierzęca, w tym hodowla bydła mlecznego. Powstają już kolejne pomysły, takie jak certyfikaty azotowe.
Artur Puławski
Zdjęcie: Pixabay
Artykuł ukazał się w Tygodniku Poradniku Rolniczym 28/2022 na str. 50. Jeśli chcesz czytać więcej podobnych artykułów, już dziś wykup dostęp do wszystkich treści na TPR: Zamów prenumeratę.