Embriotransfer to nic innego jak przeszczepienie zarodka, który służy do bardzo szybkiego podnoszenia wartości genetycznej stada. W celu podniesienia skuteczności zabiegu wykonuje się go na jałówkach. Od jednej supersztuki – córki bardzo dobrej krowy, jesteśmy w stanie uzyskać kilkanaście zarodków, których ojciec oczywiście należy do światowej czołówki. Te zarodki są wypłukiwane i przenoszone do biorczyń – jałówek pełniących funkcję mamek. Wszystkie biorczynie w ten sposób rodzą cielęta po superrodzicach. Zamiast jednego doskonałego cielaka uzyskujemy całą gromadkę. I właśnie w takim celu do tej pory wykorzystywano przeszczep zarodków. Obecnie na niektórych stadach embriotransfer jest wykorzystywany w celu rozwiązania problemu ze słabą skutecznością zacieleń w okresie letnim podczas wysokich temperatur powietrza. Zarodki są zamrażane i w okresie upałów nie wykonuje się inseminacji, która ma marną skuteczność, tylko przenosi się zarodek, a trzeba dodać, że przeszczep zarodka w takich warunkach ma bardzo wysoką skuteczność. Dlatego na zachodzie Europy już w wielu stadach w okresie od czerwca do sierpnia inseminacja zastępowana jest embriotransferem. Oczywiście lek. wet. Tomasz Nagas zaznaczył, że u nas w kraju są jeszcze zbyt wysokie koszty embriotransferu, ale cały czas spadają i za kilka lat też będą stosowane takie praktyki.
Po co USG?
Jak podkreślił Tomasz Nagas, ultrasonograf tak naprawdę jest narzędziem do badania i wykrywania niepłodności, a nie ciąży, co więcej, do określania przyczyn niepłodności. – Zbadanie krowy i stwierdzenie, że jest ona cielna, nie daje żadnej wartości dodanej dla hodowcy, bo ta krowa i tak była cielna. Największym plusem dla hodowcy jest jak najwcześniejsze wyłapanie krów, które były kryte i myślimy że są cielne, a tak naprawdę są niecielne i w tym pomaga ultrasonograf – podkreślił lekarz weterynarii dodając, że takie sztuki trzeba jak najszybciej wprowadzić w ruję i zacielić.
– Nie ma nic bardziej błędnego w praktyce inseminacyjnej jak inseminacja pod kontrolą USG, co ostatnio stosują nie tylko niektórzy lekarze weterynarii, ale także i inseminatorzy. Ponieważ znacznie więcej informacji o krowie będącej w rui uzyskujemy podczas badania palpacyjnego niż podczas badania ultrasonograficznego. Np. macica rujowa na USG wygląda identycznie jak macica z podklinicznym stanem zapalnym, na ultrasonografie zobaczymy jajniki, będziemy widzieć tam pęcherzyk, ale nie dowiemy się czy ten pęcherzyk jest miękki czy twardy i czy będzie owulować za parę godzin czy za kilkanaście – powiedział lek. wet.
Tomasz Nagas.
Profity z seksowania
Ultrosonograf przydaje się jeszcze w seksowaniu płodów co, zdaniem Tomasza Nagasa, można przekuć w konkretny zysk, jednak w Polsce nie jest to jeszcze popularne. Chodzi nie tylko o sprzedawanie jałówek mających urodzić buhajki, a zostawianie sobie tych z cieliczkami, ale również o to, że seksowanie płci zarodków ułatwia planowanie remontu stada. Jeżeli mamy 40 krów i brakowanie rzędu 25%, to potrzebujemy 10 jałówek na miejsce wybrakowanych krów, jeśli badania USG mówią nam, że mamy już np. 12 dobrych krów z płodami żeńskimi to resztę krów możemy swobodnie kryć buhajem mięsnym, bo cielę mieszańcowe jest kilka zł/kg droższe w sprzedaży niż typowy hf. Części zarodków nie można jednak przeseksować ze względu na nieodpowiednie ułożenie i lepiej ich nie obracać, bo może dojść do uszkodzeń.
ABC monitoringu rozrodu
Według zaleceń Tomasza Nagasa, pierwsze badanie w ramach monitoringu rozrodczego stada należy wykonać u krów w okolicach 30 dnia od porodu w celu sprawdzenia czy prawidłowo przebiegła inwolucja macicy oraz czy jajniki są aktywne. Drugą grupą krów, którą zawsze powinno się badać są krowy problematyczne, czyli takie, które już dawno powinny być pokryte, ale jeszcze nie okazywały rui. Kolejna grupa krów, którą warto zbadać to sztuki będące w ok. 30 dniu po kryciu, aby wykryć krowy niecielne. Następne badanie dotyczy krów będących pomiędzy 60 a 90 dniem po kryciu, które potwierdza, że mamy krowę cielną. W przekonaniu Tomasza Nagasa, warto również badać na cielność krowy zasuszone, bo zawsze istnieje możliwość, że sztuka cielna poroni po 60–90 dniu ciąży.
Andrzej Rutkowski