W trakcie spotkania Waldemar Broś – prezes Zarządu KZSM Zw. Rew. przedstawił główne problemy branży mleczarskiej, które wymagają pilnego rozwiązania wobec przedłużającego się największego od lat kryzysu w branży. Jego nierozwiązanie może skutkować upadkiem wielu gospodarstw i zakładów mleczarskich w Polsce.
Podsumowując dyskusję
należy zaznaczyć, że wszyscy zabierający głos z ogromną troską odnieśli się do problemów mleczarstwa wnioskując o pilne podjęcie następujących działań:
- zablokowanie importu art. mleczarskich po cenach dumpingowych,
- monitorowanie przez Agencję Rynku Rolnego skali importu zapasów mleka w proszku i mleka surowego,
- urealnienie cen wykupu mleka i mleka w proszku,
- wprowadzenie dopłat do eksportu w celu wywiezienia nadwyżek poza UE,
- skierowanie nadwyżek mleka dla uchodźców,
- pilne uregulowanie współpracy z sieciami na drodze ustawowej.
Pierwszy w dyskusji głos zabrał Ryszard Masalski – prezes zarządu Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej Maluta w Nowym Dworze Gdańskim.
– Od pewnego czasu spotykamy się w siedzibie KZSM w Warszawie by podnosić problemy, które dotknęły naszą branżę. Chociaż patrząc na salę zastanawiam się czy dotknęły one wszystkich w jednakowym stopniu. Z dużą nadzieją liczymy na nowe kierownictwo ministerstwa rolnictwa ponieważ doświadczenia z poprzednią ekipą nie napawały optymizmem. Dziś w Polsce zbliżamy się do skupu 12 mld l mleka, rynek wewnętrzny jest szacowany na ok. 7–8 mld l mamy więc sporą nadwyżkę. Pojawia się pytanie: co dalej? Jeżeli to rynek ma rozwiązać sytuację branży mleczarskiej to wiemy, że prawo popytu i podaży jest bezwzględne i nadwyżka będzie powodowała dalszy spadek cen, a przez co i skupu, to może doprowadzić do jakiejś tam równowagi. Tu kolejne pytanie: do jakiej? Odpowiedzią na nie może być przykład rynku mięsa wieprzowego kiedy to faktycznie ze 120 proc. zjechaliśmy do 50–60 proc. pokrycia potrzeb. Nie wpłynęło to jednak na wzrost cen, ponieważ lukę w produkcji wypełnił import mięsa z zagranicy.
Mleko jest takim nietypowym surowcem, gdzie cena litra zależna jest od wielkości dostaw. Ci, którzy produkują więcej mleka otrzymują wyższą cenę i może jeszcze dzisiaj cena ta równoważy im koszty produkcji. Natomiast jeśli popatrzymy na średnią cenę, a w zasadzie na tą najniższą, która kształtuje tą średnią, to okazuje się, że dochodzimy do granicy, której przekroczenie spowoduje rezygnację z produkcji mleka. O rynek wewnętrzny w wielu krajach dbają rządzący szukając sposobów na pozbycie się nadwyżek. Widać to wyraźnie na przykładzie niemieckich i francuskich serów twardych, które w dumpingowych cenach zalewają nasz rynek. Bo jeśli widzimy twarde sery w cenach 7,50–7,60 zł/kg to po przeliczeniu okazuje się, że ich producenci musieli skupować mleko płacąc niemieckim producentom mleka 60 gr/l. Przecież takich niskich cen skupu nie ma ani w Niemczech ani we Francji. A więc import niemieckich serów w cenie 7,50–7,60 zł/kg na rynek polski to jest działanie typu dumpingowego. Takich działań Unia Europejska zakazuje. Niemieckie czy francuskie mleczarnie wchodząc na nasz rynek z niską ceną doprowadzają do sytuacji, w której handel wymusza na nas stosowanie również niskich cen. Doszło do tego, że by sprzedać swoją produkcję musimy oferować ceny poniżej kosztów produkcji lub obniżyć cenę naszym dostawcom do 60–70 gr/l.
Sytuacja robi się nieciekawa,
a latem będzie jeszcze gorsza ze względu na dużą sezonowość produkcji mleka, z jaką mamy do czynienia w Polsce. Jednym ze sposobów na poprawę sytuacji na naszym wewnętrznym rynku może być zwiększenie spożycia mleka i jego przetworów z 200 do 300 l na statystycznego Polaka. Tu pojawia się kolejny problem – słaba siła nabywcza polskiego społeczeństwa. Jeśli w najbliższym czasie nie podejmie się konkretnych działań, to kryzys mleczarski w Polsce będzie narastał.
Drugi głos w dyskusji zabrał Czesław Cieślak – prezes zarządu Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Kole.
– Na ostatnim posiedzeniu rady KZSM zgłosiłem wniosek o zorganizowanie spotkania w szerszym gronie. Dziękuję prezesowi Waldemarowi Brosiowi za jego zorganizowanie. Niestety, okazuje się, że dziś spotkaliśmy się ponownie niemal w tym samym gronie co zawsze. Gronie przekonanych co do tego, że jest problem i jak trudna jest sytuacja. Proponując to spotkanie liczyłem, że pozyskamy nowych ludzi, którzy od niedawna przyszli do polskiego parlamentu i rządu, żebyśmy tutaj porozmawiali i spróbowali znaleźć sposób na rozwiązanie problemu. Minister rolnictwa stara się na bieżąco rozwiązywać problemy polskiego rolnictwa, nie wiem czy, i na ile mu się to uda, ponieważ nie może liczyć na rządzących ani na opozycję, którzy zajmują się wszystkim tylko nie polską gospodarką. Trzeba zadać zasadnicze pytania: czy chcemy zwiększać naszą (krajową) produkcję poprzez inwestycje w gospodarstwa mleczne czy zakłady mleczarskie? Po co wydawać środki finansowe na rozwój hodowli bydła mlecznego, budowę obór, skoro dziś wiele najnowocześniejszych obór mających stada po 1000 krów będzie likwidowanych? Wiele zakładów mleczarskich w Polsce już dziś daje wypowiedzenia umów na dostawy mleka. Skąd to wiem? Z własnego doświadczenia. W pierwszej dekadzie marca dynamika w skupie w mojej mleczarni wyniosła 150,1 proc. Mam jeszcze wolne moce przerobowe i dlatego do mnie zgłaszają się tacy właśnie duzi rolnicy z pytaniem czy kupię od nich mleko? Nie pytając o cenę. Skupuję mleko i produkuję z niego m.in. masło, ale jest to nieopłacalny interes, wychodzi bowiem na to, że im więcej mleka skupię, tym więcej tracę. Musimy zadać sobie pytanie: czy zależy nam na utrzymaniu produkcji mleka w Polsce? Bo jeśli zależy, to powinniśmy zrobić wszystko, by utrzymać opłacalność.
Po dwóch doświadczonych prezesach spółdzielni mleczarskich głos zabrał Marek Kapica – przewodniczący rady nadzorczej SDM w Wieluniu.
– W Polsce mamy bardzo duży problem z nadwyżką mleka i szczerze mówiąc nie wiem jak to jest, że skoro działamy na jednym unijnym rynku, to w innych krajach rządy i organizacje rolnicze potrafią wspierać swoich producentów mleka, a my nie. Bez wsparcia sami nie damy rady sobie pomóc. Co jakiś czas spotykamy się, rozmawiamy o tym jak trudna jest sytuacja na polskim rynku mleka, szukamy rozwiązań, proponujemy rządzącym zastosowanie konkretnych działań i na tym koniec. Musimy uświadomić wielu osobom decyzyjnym w Polsce, że jeśli nie uleczymy naszego sektora mleczarskiego, nie poprawimy dochodowości mlecznych gospodarstw, to w najbliższym czasie rozpocznie się masowe likwidowanie stad i likwidacja tych gospodarstw.
Krzysztof Semeniuk – przewodniczący rady nadzorczej SM Spomlek w Radzyniu Podlaskim zaproponował inwentaryzację polskiego rynku mleka.
– Szukając sposobów na poprawę sytuacji polskiego rynku mleka proponuję sprawdzić, jaka jest faktyczna produkcja mleka w naszym kraju oraz jaki jest jego przerób. Wydaje mi się, że do przerobu w Polsce trafia bardzo dużo surowego mleka z zagranicy. To bezpośrednio wpływa na tworzenie, wynoszącej ok. 4 mld l, nadwyżki, to z kolei wpływa na to, że nasi krajowi producenci mleka otrzymują niższą cenę za swoje mleko.
Marian Kubiak – przewodniczący rady nadzorcze Spółdzielni Mleczarskiej w Gostyniu zwrócił uwagę, że od ponad 10 lat zachodnie rządy i ministerstwa rolnictwa wspierają i pomagają swoim rolnikom.
– W 2005 r. będąc we Francji dowiedziałem się, że poszczególne państwa Unii Europejskiej dopłacają do produkcji – jeżeli wartość produkcji spada poniżej opłacalności. Już ponad dziesięć lat temu Francja dopłacała do produkcji mleka swoim rolnikom (w przeliczeniu na złotówki) ok. 30 gr. Na ostatnim posiedzeniu rady KZSM dowiedziałem się, że do Polski trafia mleko, do produkcji którego poszczególne landy swoim rolnikom dopłacają po 17 gr/l. Dlaczego nie możemy takiego rozwiązania wprowadzić w Polsce? Zróbmy wszystko byśmy mogli w polskim budżecie zabezpieczyć środki finansowe na takie wsparcie produkcji mleka. Jak na razie jedyne wsparcie, jakie otrzymujemy wynosi 1,4 grosza. Moim zdaniem, powinno ono wynosić co najmniej 14 gr, a może 24 gr, trzeba to wyliczyć. O tym, że trudna sytuacja coraz mocniej dotyka duże gospodarstwa świadczyć może fakt, że na terenie działania mleczarni z Gostynia dwie duże fermy, posiadające stada liczące po 500–700 krów, swoją działalność zamierza zamknąć z końcem br. Powód? Niska i systematycznie malejąca opłacalność, tego jeszcze nie było.
Ostatnia w dyskusji głos zabrała Maria Czwojdrak – prezes zarządu Średzkiej Spółdzielni Mleczarskiej JANA w Środzie Wielkopolskiej.
– Nawiązując do wypowiedzi prezesów: Ryszarda Masalskiego i Czesława Cieślaka chciałabym powiedzieć, że myślę, że rząd może nam wiele pomóc w zakresie wspomagania rynku krajowego. Spożycie mleka w Polsce jest tak małe, że wnioskuję, by powrócić do wcześniejszego rozwiązania dotyczącego mleka w szkole, by dzieci otrzymywały je przez 5 dni w tygodniu. W ten sposób nie pozbędziemy się nadwyżki, bardziej chodzi mi o to, by wyrobić nawyk spożywania mleka i jego przetworów. Proponuję również, by z funduszu promocji mleka uruchamiać kampanie reklamowe promujące walory mleka i zachęcające do jego spożycia. Doskonałym przykładem na skuteczność tego działania była jedna z kampanii namawiająca do spożycia masła, a nie wyrobów margarynowych. Ta reklama była tak sugestywna i skuteczna, że udało się nam wyjść z dołka maślanego na prostą.
Warto poszukać sposobów
na to, by na nasz rynek, poprzez sieci handlowe, nie trafiało niemieckie masło formowane (w olbrzymich ilościach) sprzedawane w cenie 2,03 euro/kg. Zastanawiam się też czy nie lepiej zamiast wydawać pieniądze na przechowalnictwo mleka w proszku, przekazać zapasy proszku w postaci darów krajom afrykańskim.
Na zakończenie spotkania do wypowiedzi prezesów zarządów spółdzielni mleczarskich, przewodniczących rad nadzorczych i rolników odniósł się Jerzy Chróścikowski – przewodniczący senackiej komisji rolnictwa mówiąc m.in.:
– Wszystkim nam tutaj zależy na tym, by swoimi działaniami wspierać polskie mleczarstwo, a więc i spółdzielnie mleczarskie, bo nie będą one funkcjonowały bez producentów mleka, a ci bez nich. W Brukseli prowadzona jest twarda dyskusja i komisarz rolnictwa Phil Hogan stanowczo twierdzi, że nie dopuści do podniesienia cen interwencyjnych. Jakie ma uzasadnienie? Twierdzi, że nie wierzy w to, że zmniejszymy produkcję mleka, jeśli wzrosną jego ceny. Jego celem jest zmniejszenie w Unii Europejskiej produkcji mleka, które rozbudowaliśmy po zakończeniu kwotowania. Komisja Europejska szukając sposobu rozwiązania mlecznego kryzysu ma pewne rozwiązanie, obecnie przyjęte jako propozycja. Rozwiązanie to najprawdopodobniej, bo szczegóły nie są jeszcze znane, polega na wprowadzeniu pakietu, którego zastosowanie ma zmniejszyć produkcję mleka. Czy to będą dopłaty czy też inne instrumenty na razie nie wiadomo. Ale komisarz jasno zapowiedział, że musimy zrobić wszystko, żeby obniżyć produkcję mleka w UE. Czekamy na rozwiązanie, jakie zaproponuje KE.
Senator odniósł się również do wypowiedzi Czesława Cieślaka – prezesa OSM w Kole, dotyczącej zapowiedzi ministra rolnictwa Krzysztofa Jurgiela, w sprawie możliwości zawieszenia bądź też zlikwidowania części kar, jakie zostały nałożone na producentów mleka.
– Jest możliwość przesunięcia terminu spłat kar na okres 5 lat. Polska, jeśli tylko złoży odpowiedni wniosek, będzie mogła skorzystać z tego rozwiązania. Wówczas rolnicy będą mogli sami przesuwać termin zapłaty dwóch pozostałych rat o rok, dwa czy trzy. Jest tylko jeden warunek – muszą spłacić całość w terminie 5 lat. Włosi od wielu lat korzystają z takiej możliwości.
Ireneusz Oleszczyński