Ciechanowska Spółdzielnia Mleczarska jest typowym podmiotem skupowym?
– Naszą podstawową działalnością jest skup mleka od naszych dostawców. A następnie odsprzedaż surowca, po wstępnej obróbce, naszym kontrahentom. Posiadamy profesjonalny odbiór mleka, własne laboratorium oraz stację mycia wraz ze zbiornikami na mleko o pojemności 30 tysięcy litrów każdy, które posiadają efektywne i tanie w eksploatacji systemy schładzania gazem. To znaczy, że przed dalszą trasą możemy schłodzić surowiec. Z naszej spółdzielni z reguły mleko trafia do stałych kontrahentów, z którymi współpracujemy od lat, szanujemy się wzajemnie i mamy zaufanie. Jako przykład mogę tutaj podać Spółdzielnię Mleczarską Mlekovita w Wysokiem Mazowieckiem czy też francuską firmę Bel, która ma swój zakład w Chorzelach w województwie mazowieckim. Sprzedajemy sporadycznie również mleko za granicę. Oprócz skupu mleka i jego dalszej odsprzedaży prowadzimy inne działalności gospodarcze. W sumie w naszym zakładzie pracuje 35 osób, w tym 13 kierowców. Pracownicy, którzy współpracują z rolnikami posiadają wyższe wykształcenie rolnicze, zootechniczne oraz inne branżowe. Pozwala to nam na bardzo dobrą współpracę z naszymi dostawcami w zakresie pozyskiwania surowca oraz doradztwa odnośnie jakości mleka, żywienia i higieny. Nasi instruktorzy pomagają także w doborze odpowiednich nawozów, nasion, środków ochrony roślin, które zwiększają wydajność oraz obniżają koszty produkcji.
Można prosić o konkrety o tych innych działalnościach gospodarczych.
– Na dwóch naszych nieruchomościach posiadamy duże magazyny. Jest to baza sprzedażowa z prawdziwego zdarzenia. Dlatego na szeroką skalę zaopatrujemy rolników, i to nie tylko naszych dostawców, w środki do produkcji rolnej. Nasza flota to 20 samochodów ciężarowych – specjalistycznych, między innymi cysterny do przewozu mleka, świadczymy również usługi transportowe. Są to samochody z reguły nowe – marki Volvo i Scania oraz jeden samochód Renault. Zaś cztery starsze Volvo służą jako zapasowe. Muszę tutaj dodać, że prawie wszystkie samochody są garażowane. Mamy też własne profesjonalne zaplecze naprawcze. Poza tym zarabiamy także na wydzierżawianiu naszych nieruchomości. Jednak najważniejszym celem poza skupem mleka, jest kompleksowe zaopatrywanie gospodarstw. I tak, sprzedajemy nasiona traw, kukurydzy, folie, środki higieny, części do dojarek, pasze, dodatki paszowe, nawozy i środki ochrony roślin. Można u nas kupić również opony oraz oleje do maszyn rolniczych. Jesteśmy jednym z większych dilerów takich firm jak Cargill, Provimi czy też Wipasz. Bardzo dobrze układa nam się współpraca z firmą Chemirol. Efektem tego jest wspólne prowadzenie sklepu pod nazwą Kurka.
- Zakład przy ul. Mleczarskiej
Wróćmy do skupu mleka!
– Obecnie mleko do naszej spółdzielni sprzedaje ponad 380 dostawców, zaś dzienny skup wynosi w granicach 130 tysięcy litrów. Ostatnio przybyło nam rolników i nieoficjalnie mogę powiedzieć, że nadal są chętni, którzy chcą przejść do nas z dostawami mleka. W naszej mleczarni także następują zmiany, część naszych rolników kończy produkcję mleka, są to z reguły starsi dostawcy, którzy nie mają następców i których gospodarstwa są małe, a produkcja kończy się z chwilą osiągnięcia wieku emerytalnego. W zastępstwie powstają bardzo nowoczesne obory, gdzie przykładem były ostatnie reportaże w „Tygodniku Poradniku Rolniczym” z naszymi dostawcami. W sumie skupujemy mleko z terenu 29 gmin położonych w 11 powiatach. W ubiegłym roku skupiliśmy ponad 40 milionów litrów surowca, a więc średnio ponad 100 tysięcy z jednego gospodarstwa. Nasi najwięksi dostawcy dostarczają około 100 tysięcy litrów miesięcznie. Takich rolników mamy 20. Są też małe gospodarstwa, z których trafia do spółdzielni w granicach 5 tysięcy litrów. Nasi rolnicy należą do ścisłego grona najlepszych hodowców w powiecie – w ubiegłym roku w pierwszej dziesiątce było ich 5. Ponad 60 procent obór jest pod kontrolą, do każdego litra mleka skupionego z tych obór dopłacamy 2 grosze.
- Drugi zakład przy ul. Niechodzkiej
Jaka była średnia cena skupu w 2018 roku?
– Wyniosła ona 1 zł i 38 groszy brutto. Z tym, że odpisujemy tylko 1 grosz z każdego skupionego litra mleka na fundusz udziałowy. Natomiast w grudniu ci najlepsi, przy dobrych parametrach otrzymali 1 zł i 65 groszy za litr, zaś ci najmniejsi w granicach 1 zł i 30 groszy. Jednak w styczniu musieliśmy obniżyć cenę skupu mleka o 5 groszy. Mam nadzieją, że ta obniżka cen będzie krótkotrwała, na rynku bowiem widać pozytywne tendencje. Wzrastają ceny mleka w proszku, masła oraz mleka przerzutowego. Trzeba powiedzieć, że my, gdy na rynku mleko przerzutowe kosztuje aż 1 zł 80 groszy za litr, to nie sprzedajemy mleka aż po tak wysokiej cenie. Jesteśmy bowiem związani umowami z naszymi kontrahentami, które uśredniają ceny zbytu. A to oznacza, że zabezpieczają nas też przed gwałtownymi spadkami cen mleka przerzutowego.
Spółdzielnia nie posiada wprawdzie zakładu produkcyjnego, ale chyba wartość majątku trwałego jest niemała!
– Tak. Wartość – księgowa – przekracza 27 milionów złotych. Wszak powierzchnia naszych działek w mieście to około 5 hektarów plus okazała flota samochodowa oraz budynki, warsztaty i maszyny. Nie korzystamy też z kredytów. Poza tym uchwała rady nadzorczej zobowiązuje zarząd, aby miał wolne środki na trzy wypłaty za mleko. I ta uchwała jest przestrzegana, nawet z dużym marginesem bezpieczeństwa. Bez kłopotu płacimy więc do 7. dnia każdego miesiąca za odstawione mleko. Posiadamy również specjalny fundusz, z którego pomagamy rolnikom w sprawach losowych. Zaś zakupy w naszych magazynach mogą być spłacane pieniędzmi z wypłat za mleko, także w ratach.
Z tego co widać, spółdzielnia jest w dobrej kondycji ekonomicznej?
– Mimo że żyjemy z zakupu i sprzedaży mleka surowego, to nie oznacza, że nie odczuwamy na własnej skórze zawirowań, które dotykają nasze mleczarstwo. Bywają więc i ciężkie lata. Jestem prezesem od 2005 roku i tylko przez pierwsze dwa lata, gdy zaczynaliśmy od podstaw swoją działalność gospodarczą, mieliśmy pewne kłopoty finansowe. Od tego czasu staramy się osiągnąć przyzwoity spółdzielczy zysk. Mogę też powiedzieć, że przychody spółdzielni wyniosły w ubiegłym roku ok. 70 milionów złotych. Zaś o naszych finansach dobrze świadczy fakt, że mamy tzw. nadpłynność finansową, a wszystkie wskaźniki bilansu są na wysokim poziomie. Wielkość funduszu zasobowego wynosi około 16 milionów złotych, udziałowego – 3,5 miliona złotych. Mogę tutaj dodać, że owszem – rolnicy zachęcali mnie do uruchomienia produkcji wyrobów mleczarskich. Ale gdyby miało dojść do takiej sytuacji, to raczej poszukałbym partnera, który ma już zakład produkcyjny i który chciałby się wzmocnić poprzez wspólną działalność gospodarczą z naszą spółdzielnią.
- Od lewej: przewodniczący RN Marek Czarnecki i prezes Wiesław Żebrowski
Jak ocenia pan obecną sytuację w branży mleczarskiej?
– Naszą branżę czeka dalsza konsolidacja, nie znaczy to jednak, że nie znajdzie się miejsce na rynku dla małych zakładów, które mają tradycyjne wyroby cieszące się uznaniem konsumentów. W trudnej sytuacji będą zapewne średnie spółdzielnie, czyli te, które mają za duży wolumen produkcji, aby ulokować swoje wyroby na rynkach lokalnych, a za mały, aby móc wynegocjować dobre warunki z wielkimi sieciami handlowymi. I to te zakłady powinny się łączyć. Muszę powiedzieć wyraźnie, że te zakłady nie zawsze potrafią zagospodarować swój surowiec na rynku i okazjonalnie sprzedają mleko przerzutowe, robią na rynku największe zamieszanie, bo z reguły sprzedają je tanio, byleby tylko pozbyć się kłopotu jednocześnie zaniżając ceny.
Był pan uczestnikiem spotkania w Ciechocinku mleczarzy z ministrem Krzysztofem Ardanowskim, na którym to minister skierował szereg negatywnych uwag pod adresem zarządów, czyli prezesów?
– Tak, byłem i muszę powiedzieć, że mam mieszane uczucia. Mleczarstwo jest wiodącym sektorem rolniczym, w którym przetwórstwo pozostało w polskich rękach, zaś rolnicy mają nad nim kontrolę. Jest to więc przeciwieństwo tego co się dzieje w branży owocowo-warzywnej czy też w przetwórstwie mięsa. Poza tym, nowoczesnych technologii i nowoczesnych maszyn zazdroszczą nam mleczarze z państw starej Unii Europejskiej. Takie zakłady jak Mlekovita to wizytówka naszej branży na całym świecie, wszak z tego co wiem, jej wyroby trafiają do około 160 państw. Dlatego w tej branży nie powinno się wkładać przysłowiowego kija w szprychy. Nie jest bowiem prawdą, że prezesi wybierają sobie rady nadzorcze i delegatów! To nie te czasy. Teraz rolnicy są świadomi swoich praw i obowiązków, są wykształceni, obyci w świecie. W naszej spółdzielni są tacy co skończyli weterynarię albo zootechnikę lub inne wyższe studia. Co ja takim ludziom mogę narzucić? Nic! Jeżeli bym powiedział lub zasugerował, że dana osoba ma zostać delegatem albo wejść do rady, to by ją skreślono jako człowieka prezesa. Natomiast jeżeli w ROTRZE – czyli w spółdzielni w Rypinie było coś nie tak, to nie można tej sytuacji przenosić na inne spółdzielnie.
- Młody rolnik Bartosz Roman zawsze zaopatruje się w sklepie spółdzielni