– Obserwujemy w naszym stadzie zwiększoną częstotliwość zatrzymań łożyska. Do tej pory cielę od razu po porodzie odsadzaliśmy od matki. Teraz według zaleceń nowych badań, zostawiamy cielę na porodówce z matką przez 4 godziny. Organizm matki czując cielaka przy sobie łatwiej i szybciej uruchamia mechanizmy wydzielania hormonów, które mają wpływ na oczyszczenie dróg rodnych. Co prawda od zastosowania tej zmiany upłynął jeszcze zbyt krótki czas, aby wyciągnąć konkretne wnioski, ale takimi wynikami chętnie podzielimy się w przyszłości – wyjaśnił Rafał Stachura, prezes Lubelskiego Związku Hodowców Bydła i Producentów Mleka oraz współwłaściciel i zarządzający Agromariną – największym gospodarstwem mlecznym na Lubelszczyźnie.
Średni dzień laktacji świadczy o rozrodzie
W poprzednim roku Agromarina dostarczyła ponad 10 mln l mleka do dwóch spółdzielni mleczarskich: OSM Krasnystaw i SM Bieluch w Chełmie. Kolejna granica, jaką przekroczyli to 30 tys. l mleka produkcji dziennej. Na ostatnim próbnym udoju z oceny PFHBiPM w tym stadzie uzyskano 40,5 kg od przeciętnej krowy. Zaś średnia wydajność za ostatni rok wyniosła 13 151 kg mleka. To wyniki godne uznania. Jednak ciekawsze jest to, że przy ostatnim próbnym udoju przeciętna dojona krowa była w 189. dniu laktacji, a jeszcze w poprzednim miesiącu był to średnio 181 dzień laktacji. Dla Rafała Stachury jest to bardzo ważny wyznacznik prawidłowego zarządzania stadem, a właściwie rozrodem. Uważa on, że idealnym wynikiem, do którego sam dąży i brakuje już bardzo mało to średni dzień laktacji z zakresu 170–180.
– Średni dzień laktacji na stosunkowo niskim poziomie świadczy o dobrej skuteczności rozrodu. My w tym celu stosujemy systemy wykrywania rui. Ponadto u sztuk, u których objawy rujowe są niewidoczne wchodzimy z synchronizacją rui. Trzecia metoda to krycie naturalne, do którego używamy wysoko wycenionych i licencjonowanych buhajów, zakupionych w jednych z najlepszych stad w kraju – wyjaśnił Rafał Stachura.
Odchów na pastwiskach
Pierwsze krycie jałówki przypada dość wcześnie bo już w 12.–13. miesiącu życia. Nie byłoby to możliwe bez intensywnego odchowu wspartego systemem szczepień. Co ważne, odchów jałówek jest prowadzony na pastwiskach, gdzie młode zwierzęta przebywają od maja do późnej jesieni. Są tam dokarmiane TMR-em zadawanym z paszowozu na specjalne polowe stoły paszowe.
– Bardzo ważne jest przygotowanie jałówki do wycielenia, która zwłaszcza w tym okresie musi mieć zwiększony dostęp do stołu paszowego. Na 2 tygodnie przed wycieleniem zarówno jałówkom, jak i krowom zaczynamy podawać glikol wraz z wodą. To trwa do 4 miesięcy po wycieleniu. Glikol ma zabezpieczyć zwierzęta przed ketozą, na którą są najbardziej narażone tuż po wycieleniu – podkreślił Rafał Stachura.
- W gospodarstwie Agromarina Sp. z o.o. zarządzanym przez Rafała Stachurę (na zdjęciu) utrzymywanych jest 1800 sztuk bydła rasy hf, w tym 930 krów (830 w doju i 100 zasuszonych) podzielonych na dwa stada zlokalizowane w miejscowościach: Kulczyn-Kolonia oraz Andrzejów (pow. włodawski). Mleko trafia do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Krasnymstawie oraz Spółdzielni Mleczarskiej Bieluch w Chełmie. 800 ha zajmują trwałe użytki zielone, a 400 ha grunty orne. Prowadzona jest uprawa 320 ha kukurydzy (200 ha na kiszonkę i 120 ha na ziarno kiszone w silosach), 60 ha zbóż i 15 ha lucerny zakiszanej w balotach. Łącznie z grupą remontową Agromarina zatrudnia 50 pracowników.
Simental ucina mleko po zacieleniu
Produkcję mleka w Agromarinie Rafał Stachura zaczynał w roku 2001 od 60 krów jeszcze rasy ncb, które średnio dawały 14 litrów na dzień. Potem przez wiele lat Agromarina była znana z hodowli bydła simentalskiego w typie mlecznym, które sprowadzono z Austrii, w celu wykorzystania aż 800 ha trwałych użytków zielonych.
– Mając tak dużo łąk i pastwisk simental wydawał się najlepszym wyborem, będąc rasą bardzo dobrze predysponowaną do wypasu. Jednak okazało się, że krowy rasy simentalskiej zaraz po wycieleniu raptownie ucinają mleko, czego nie rekompensowały nam dobre ceny uzyskiwane za buhajki będące idealnym materiałem do opasu, sprzedawane właściwie jako sztuki mięsne – wyjaśnił Rafał Stachura dodając, że krzywa laktacji krowy rasy simentalskiej raptownie spada po zacieleniu, w przeciwieństwie do rasy hf, gdzie ta krzywa laktacji przez bardzo długi czas, a właściwie do samego zasuszenia, utrzymuje się na stosunkowo wysokim poziomie. To właśnie dlatego obrano kurs zastępowania bydła simentalskiego rasą hf.
- Jeden z dwóch samojezdnych paszowozów Faresin
Dziś w Agromarinie utrzymywane jest tylko bydło rasy hf. Staranny odchów kolejnych pokoleń jałówek doprowadził do stada liczącego 930 krów, z czego dziennie do doju chodzi 830 krów w dwóch gospodarstwach oddalonych od siebie o ok. 10 km. Jedno znajduje się w miejscowości Kulczyn-Kolonia, a drugie w Andrzejowie.
Słomę zastąpi separat
Obszary legowiskowe mają postać płytkiej ściółki, a areał zbóż to tylko 60 ha, dlatego rocznie Agromarina musi dokupić aż 8 tys. ton słomy za kwotę ok. 500 tys. zł.
– Zakup słomy jest dla nas bardzo dużym obciążeniem finansowym, dlatego w tym roku w gospodarstwie w Andrzejowie wprowadzimy system odzysku separatu gnojowicy. To olbrzymia inwestycja. Samo oprzyrządowanie z wybudowaniem zbiornika na gnojowicę, będzie nas kosztować 450 tys. euro przy 420 krowach, jakie utrzymujemy w Andrzejowie – przyznał Rafał Stachura.
Dój w Kulczynie-Kolonii odbywa się na hali Westfalia typu rybia ość 2x16 stanowisk, zaś w Andrzejowie pracuje dojarnia karuzelowa na 32 stanowiska od DeLaval. Krowy dzielone są na grupy technologiczne. Wyjątkową grupę stanowią pierwiastki, które zdaniem Rafała Stachury, warto oddzielać od wieloródek, aby nie zostały zdominowane przez silniejsze i starsze sztuki. Krowy w tzw. grupie wysokiej laktacji, czyli osiągające najwyższe wydajności mleczne otrzymują TMR posiadający 42% suchej masy (s.m.), zaś w 1 kg s.m. zawiera on 14,6% białka, 29% skrobi oraz 31% włókna surowego NDF.
TMR, który jest jedyną formą żywienia, bez dodatkowego dokarmiania, zadają dwa paszowozy samobieżne Faresin o pojemności 17 m3 każdy. Dlaczego akurat takie, a nie ciągane?
– Przewaga paszowozu samojezdnego polega na tym, że może być obsługiwany przez jedną osobę, gdyż załadunek pasz odbywa się za pośrednictwem frezu, zatem nie potrzeba dodatkowego ciągnika czy też ładowarki do załadunku wraz z drugim operatorem. Ponadto frez gwarantuje precyzyjne pobieranie paszy, pozostawiające idealnie równą powierzchnię na pryzmie, co zapobiega psuciu i stratom paszy – wyjaśnił Rafał Stachura.
Mleczarstwo potrzebuje spółdzielczości
Produkcja mleka wymaga nieustannych inwestycji, gdyż zużywalność sprzętu, jak i obiektów następuje dość szybko, dlatego dla Rafała Stachury problemem jest to, że duże gospodarstwa, takie jak Agromarina mają znacznie ograniczone możliwości skorzystania z funduszy unijnych.
– To, że jesteśmy duzi nie znaczy, że mamy łatwiej, a jesteśmy dyskryminowani, bo nie możemy skorzystać z dofinansowania na modernizację, a dopłaty bezpośrednie mamy wypłacane w 100% tylko do powierzchni 300 ha, a potem są mocno ograniczone – podkreślił hodowca, który obawia się, że obecny rok może być znacznie gorszy dla producentów mleka niż poprzedni.
– W Polsce mamy ok. 130 tys. gospodarstw produkujących mleko i ok. 100 mleczarni. Na szczęście 75–80% mleka przerabiane jest w spółdzielniach mleczarskich, co gwarantuje wpływ rolników na ich dochodowość. Dlatego powinniśmy szczególnie dbać o spółdzielczość mleczarską, aby jej nie stracić. Nam bardzo dobrze układa się współpraca z dwiema spółdzielniami mleczarskimi, zarówno z OSM Krasnystaw, jak i SM Bieluch. Jedyne co wymaga poprawy to sprawiedliwy podział zysków. My producenci mleka oraz przetwórcy, czyli mleczarnie mamy znikome zyski w stosunku do handlu, a nasze koszty są nieporównywalnie wyższe. Pamiętajmy, że w poprzednim roku mieliśmy dobre ceny mleka w skupie. Teraz liderzy mleczarstwa polskiego obniżają ceny skupu mleka, za nimi będą musieli pójść inni, a jednocześnie znacznie wzrosły koszty pasz, nawozów i energii. To zapowiada bardzo trudny rok – podkreślił Rafał Stachura.
-
W Agromarinie zużywa się bardzo dużo słomy do ścielenia obszarów legowiskowych, dlatego każdego roku gospodarstwo dokupuje aż 8 tys. ton słomy
Dużą rolę w utrzymaniu spółdzielczego charakteru branży mleczarskiej zdaniem Rafała Stachury odgrywa Krajowy Związek Spółdzielni Mleczarskich.
– KZSM jest bezwzględnie potrzebny producentom mleka, jednak powinien współpracować z wypróbowanymi partnerami. Niepokoi mnie współpraca KZSM z prezesem Władysławem Serafinem, gdyż każda organizacja rolnicza, a zwłaszcza jej lider, powinien być o nienagannej reputacji, działać na rzecz rolnictwa i rolników. Takie powiązania niestety kładą się cieniem nie tylko na KZSM-ie, ale też jej prezesie Waldemarze Brosiu – stwierdził Rafał Stachura.
Andrzej Rutkowski
Zdjęcia: Andrzej Rutkowski
Zdjęcia: Andrzej Rutkowski