Zdecydowaliśmy się na budowę obory uwięziowej, bo umożliwia ona indywidulane traktowanie każdej krowy, co ma szczególnie istotne znaczenie w żywieniu wysokomlecznych krów, a do takiego właśnie stada dążymy – wyjaśnił Adam Kałasiewicz dodając, że motywacją do budowy obiektu była również konieczność powiększenia stada oraz możliwość wprowadzenia mechanizacji prac.
Kiedy w czerwcu bieżącego roku odwiedziliśmy gospodarstwo, państwo Kałasiewiczowie zadowoleni byli z faktu, że całe stado bydła mają dziś pod jednym dachem, co znacznie skróciło czas codziennej obsługi zwierząt. Rolnicy z utęsknieniem czekali tylko na montaż dojarki przewodowej, który miał odbyć się dosłownie lada dzień. Jak przyznała pani Małgorzata, gdyby nie ograniczone warunki siedliskowe, obora wybudowana by została w nieco innej wersji, w której obornik z korytarzy gnojowych usuwany byłby ciągnikiem z ładowaczem czołowym.
Od ponad pół roku Kałasiewiczowie utrzymują swoje stado w przejazdowej oborze o wymiarach 40x13 metrów, w której centralne miejsce zajmuje korytarz paszowy. Po jednej jego stronie znajduje się 30 stanowisk dla krów (ścielonych słomą), po przeciwległej – kojce dla młodzieży oraz cielętnik. Swoje miejsce znalazły tutaj również buhaje opasowe. Budynek posiada stalową konstrukcję nośną, na której wspiera się betonowy strop. Przestrzeń pod dachem wykorzystywana jest do przechowywania bel siana i słomy. Ściany podłużne budynku wyłożone zostały płytkami, których czystość bardzo łatwo jest utrzymać używając myjki ciśnieniowej. Dostatek światła dziennego zapewniają liczne okna zamontowane w ścianach bocznych.
Aby jak najszybciej zapełnić oborę, rolnicy zdecydowali się na zakup cielnych jałowic rasy hf. Jak twierdzi pan Adam, hf-y to bardzo dobre krowy, jednak szybko ze stada wypadają. Całe pogłowie bydła liczy tutaj ponad 70 ogonów, gdyż rolnicy utrzymują jeszcze ponad 20 sztuk buhajków opasowych. Wszystko jednak wskazuje na to, że ten kierunek produkcji zwierzęcej w najbliższej przyszłości zostanie zaniechany.
– Mamy sporo jałówek na wycieleniu i za chwilę potrzebne będzie dla nich miejsce. Nie sądziliśmy bowiem, że tak szybko rozwijać się będzie nasza mleczna specjalizacja – stwierdziła pani Małgorzata.
Coraz większe pogłowie stawia przed gospodarzami coraz większe wymagania żywieniowe. Zbyt mały areał uprawianej ziemi wymusza konieczność zakupu pasz.
– Dokupujemy zarówno zboże, jak i mieszanki pełnoporcjowe – poinformowała Małgorzata Kałasiewicz. – Dodatkowo, w ramach tzw. wymiany międzysąsiedzkiej, w zamian za jeden rozrzutnik wypełniony obornikiem otrzymujemy trzy bele słomy od sąsiada.
Wyjeżdżając z gospodarstwa trudno było oprzeć się wrażeniu, że po wybudowaniu nowej obory M. i A. Kałasiewiczowie nabrali wiatru w mleczne żagle. Już planują kolejne inwestycje i obok zakupu nowego ciągnika i belownicy (ze wsparciem unijnych środków), marzą o wozie paszowym.
– Jeszcze rok temu produkowaliśmy tylko 80 tys. litrów mleka, dziś sprzedajemy już 140 tys. litrów, a jak mówi powiedzenie – w miarę jedzenia apetyt rośnie – dlatego w kwestii wielkości produkcji nie jest to jeszcze nasze ostatnie słowo – zgodnie stwierdzili na koniec hodowcy.
Beata Dąbrowska