Dzięki nowej oborze uwięziowej rolnicy nie muszą zaczynać pracy od 2 w nocy
W starej oborze jakiekolwiek zmechanizowanie prac było niemożliwe. Mozolnie więc, każdego dnia, państwo Lemanowie ręcznie obsługiwali pogłowie liczące wówczas 43 sztuki bydła.
– Przez kilkanaście lat musieliśmy wstawać o 2 w nocy, by zdążyć na czas wykarmić i wydoić krowy. Aż nadszedł dzień, w którym postanowiliśmy tę męczarnię zakończyć – wspomina Wojciech Leman – i zainwestować w nową, uwięziową oborę.
I muszę przyznać, że kiedy do niej weszłam – pomimo gorącego dnia – w budynku panował doskonały (jak dla tego typu obiektów) mikroklimat. Przyjemny chłód i zupełnie niewyczuwalny zapach amoniaku najlepiej świadczyły o dobrej jego izolacji i wentylacji.
– Bardzo dużą wagę przykładaliśmy, by tak właśnie było – potwierdził hodowca.