Rolnicy czują się zdradzeni przez PiS
Zakaz uboju rytualnego to ogromy cios w rynek żywca wołowego
Daniel Pawłowski - gospodaruje z bratem Kamilem we wsi Polule (woj. podlaskie, pow. suwalski). Mleko w ilości 520 tys. l rocznie dostarczają do Spółdzielni Mleczarskiej Mlekpol – oddział Suwałki.
– Czujemy się oszukani przez partię rządzącą, która przecież głosami wsi wygrała wybory. Ograniczenie uboju rytualnego właściwie jednoznaczne z jego zakazem, to ogromny cios w rynek żywca wołowego, a my opasamy wszystkie buhajki, jakie się urodzą w naszym gospodarstwie. Wielu producentów mleka tak jak my nie sprzedaje małych buhajków, gdyż nie ma na nich kupca w ostatnim czasie. Jeśli wejdą w życie ograniczenia związane z ubojem rytualnym, to także ciężkie byki będziemy musieli sprzedawać za bezcen, a już teraz ich utrzymywanie jest na granicy opłacalności lub nawet poniżej kreski. Drugi zapis, jaki nas niepokoi, to zakaz utrzymywania zwierząt na łańcuchach, przecież polska wieś to nadal w większości obory uwięziowe. My też taką mamy co nie oznacza, że źle traktujemy nasze zwierzęta, wręcz przeciwnie, dbamy o nie, bo inaczej produkcja mleka zupełnie by nam się nie opłacała. Ponadto krowy zasuszone regularnie korzystają z pastwisk. Dobrze, że minister Ardanowski nie zgadza się na wprowadzenie tych krzywdzących nas rolników zmian, oznacza to, że jest dobrym ministrem, ale obawiamy się, że może to tylko odbić się na jego osobie – powiedział Daniel Pawłowski.
Większe cierpienie zwierząt
Jan Pisarkiewicz gospodaruje z żoną Małgorzatą, synem Damianem i synową Malwiną. Rolnicy ze wsi Bogurzynek (woj. mazowieckie, pow. mławski). Miesięcznie dostarczają 70 tys. litrów mleka do Spółdzielni Mleczarskiej Mlekovita – oddział Działdowo.
– To co niepokoi nas rolników, to ponowne próby wprowadzenia zakazu uboju rytualnego, co już raz przecież przerabialiśmy i jest zupełnym nieporozumieniem. Wtedy zakaz uboju rytualnego tylko zwiększył cierpienia zwierząt, gdyż nasze młode bydło rzeźne nie było ubijane na miejscu w kraju, a transportowano je setki kilometrów i ubijano rytualnie w krajach sąsiednich, bo tego wymagał rynek. Jednocześnie polski rolnik na jednym sprzedanym ciężkim byku tracił od 1 do 1,5 tys. zł – powiedział Jan Pisarkiewicz.
Opas byków stanie się nieopłacalny
Jan Stokłosa gospodaruje z żoną Teresą oraz z dziećmi: Janem i Joanną na 55 ha we wsi Łowkowice (woj. opolskie, pow. krapkowicki). Mleko w ilości ponad 180 tys. l rocznie, dostarczają do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Kole – Oddział w Grodkowie.
– Jeśli ubój rytualny zostanie ograniczony, to nikt nie będzie opasał byków. Już teraz ich ceny spadły z 8 do 6 zł za kg żywca, a tylko patrzeć jak będzie to 4 zł. Kto będzie chodził przy byku 2 lata, aby sprzedać go za 2 czy 3 tys. zł? Nie ma żadnej ochrony, aby rolnikowi zwróciły się chociaż poniesione nakłady na produkcję, a w sklepie drożyzna. Handel wielkopowierzchniowy za dużo zarabia, marże sięgają już 100% i więcej. Za komuny dopuszczalna marża to było 25%, a jak więcej, to trzeba było oddać na Skarb Państwa. Kilogram dobrej kiełbasy powinien kosztować tyle co 2 kg żywca wołowego – powiedział Jan Stokłosa.
Ceny żywca wołowego znacznie spadną
Radosław Nowak wspólnie z rodzicami Jolantą i Sławomirem oraz bratem Arturem w miejscowości Lipiny w gminie Mroz. Surowiec dostarczany jest do Spółdzielni Mleczarskiej Ryki.
– Mamy kłopot ze sprzedażą małych byczków, bo po prostu nie ma na nie chętnych. W związku z tym znaczną ich część pozostawiam w gospodarstwie do dalszego opasu. Jeśli w naszym kraju będzie zakazany ubój rytualny na eksport, to na pewno odbije się to na branży żywca wołowego. Przewiduję, że ceny skupu spadną nawet o 1,5 zł na kilogramie. Już kilka lat temu mieliśmy podobną sytuację, gdy zakazano uboju rytualnego ceny żywca zaraz spadły – mówi Radosław Nowak.
Spadki cen żywca wołowego mogą sięgać nawet 1,5 zł na kilogramie
Andrzej Cała prowadzi w Łączce (powiat siedlecki) gospodarstwo mleczne o powierzchni około 90 ha. Surowiec dostarczany jest do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Siedlcach.
– Wszystkie urodzone w gospodarstwie buhajki są sprzedawane. Niestety, w tym roku ze sprzedażą było bardzo ciężko, ponieważ zapotrzebowanie na nie jest coraz mniejsze. Jeśli znajdą się już nabywcy, to oferują bardzo niskie ceny 300 – 400 zł za sztukę. Nie mam gdzie ich opasać i muszę je sprzedawać. Ewentualny zakaz uboju rytualnego znacząco wpłynie na ceny żywca wołowego. Uważam, że spadki mogą sięgać od 1 do 1,5 zł na kilogramie – mówi Andrzej Cała.
Andrzej Rutkowski
Józef Nuckowski
Zdjęcie: Unsplash