Okólnik sprzyja racicom
W stadach, które mają nieograniczony dostęp do wyjścia na okólnik, znacznie mniejszym problemem są kulawizny, a potwierdzają to liczne badania i wypowiedzi ekspertów, w tym prof. Adama Traczykowskiego, który nie raz pisał na naszych łamach, że istotnym czynnikiem wywołującym kulawizny u krów mlecznych są niewygodne i zbyt krótkie legowiska, a także długotrwałe przebywanie racic w odchodach. Te czynniki sprzyjające kulawiznom przestają mieć znaczenie na okólniku, gdyż tu krowa ma niczym nieograniczony obszar leżenia tak jak na pastwisku, zaś kontakt racic z odchodami sprowadzony jest do minimum. Dodatkowo, okólnik będzie sprzyjał racicom, jeśli krowy będą chodziły i leżały na miękkim podłożu – to warunkuje okólnik nieutwardzony bądź obficie ścielony słomą. Pamiętajmy jednak, że zimą lub w porze obfitych deszczów znacznie funkcjonalniejszy jest jednak okólnik utwardzony.
Okólniki w gospodarstwach, które odwiedzamy, są bardzo różne – małe i duże, utwardzone i nieutwardzone, z wygrodzeniami stałymi lub pastuchami elektrycznymi, zlokalizowane tuż przy oborach lub dalej, gdy przy oborze nie ma na to miejsca. Jednak wszystkie łączy jedna cecha – krowy bardzo chętnie z nich korzystają, a w oborze pozostają właściwie tylko na czas pobierania paszy i doju.
Nietypowy okólnik
Na dość nietypowe rozwiązanie zdecydował się Paweł Andraka. Swoją oborę wybudował według własnego pomysłu i jedna z jej ścian bocznych jest zupełnie otwarta, a konstrukcję podtrzymują słupy. Przez tę dużą otwartą przestrzeń krowy mogą swobodnie wychodzić na obszerny utwardzony okólnik ścielony słomą. Zatem okólnik jest jakby integralnym przedłużeniem powierzchni legowiskowej obory, mającej formę głębokiej ściółki. Co więcej, większość prac rolnik wykonał sam, od zalania fundamentów poprzez spawanie wygrodzeń. Wykorzystał też własny budulec na konstrukcję, jakim było drewno ze swojego lasu, co znacząco przyczyniło się do obniżenia kosztów budynku.
Głównym powodem wybudowania obory wolnostanowiskowej z okólnikiem w przypadku Pawła Andraki były nasilające się problemy zdrowotne już po roku rezygnacji z letniego wypasu.
– Mieliśmy oborę uwięziową, dlatego brak ruchu na pastwisku w pierwszej kolejności doprowadził do problemów ze stawami, trudniej było wychwycić ruję, mieliśmy też więcej ciężkich porodów. Dlatego na początku bydło przeprowadziliśmy na zwykły okólnik w polu, gdzie również dowoziliśmy paszę, ale tam problem stanowiły warunki atmosferyczne, zwłaszcza deszcze obniżające wartość pasz znajdujących się pod chmurką – powiedział rolnik.
Andrzej Rutkowski
Zdjęcie: Andrzej Rutkowski