Grupa dostawców przyjechała 26 września do siedziby OSM w Kraśniku, aby rozmówić się z prezesem. Spółdzielnia ma wobec nich wielomiesięczne zaległości za dostarczone mleko. Niektórzy już wielokrotnie słyszeli obietnice wyjaśnienia i załatwienia sprawy. Janusz Pelak, jeden z obecnych w Kraśniku rolników podkreśla, że przyjechali do spółdzielni nie tylko we własnym interesie, ale w imieniu tych wszystkich dostawców, wobec których OSM Kraśnik ma zaległości.
Jak nie było, tak nie ma
– Powiem bez owijania w bawełnę. Przyjechaliśmy tu po pieniądze. Nie płaci się nam prawie od pół roku – powiedział Stanisław Piotrowski. – Nie zapłacono mi za maj, za czerwiec, za lipiec i za sierpień. Większość tu zebranych jest w podobnej sytuacji.
– Mam niepłacone za cztery miesiące. Byłem u pana prezesa trzy razy, ostatni raz dziesięć dni temu – mówił Leszek Igras. – Obiecał mi pan, że na 100 proc. pieniądze będą w piątek albo poniedziałek. Dziś jest środa. Pieniędzy nie ma. Miał pan sprawdzić, czemu dostawcom z Wilkołaza się nie płaci. Dziś znowu pan mówi, że sprawdzi. Dostawcy odchodzą, została ich garstka.
Następny zabrał głos Marian Nagajek. – Od czerwca nie mam zapłacone. Jestem w takiej sytuacji, że każdy grosz jest mi potrzebny. Ja z tego żyję. Za prąd niepłacone, podatek nie zapłacony, kto za mnie to zapłaci? Gdzie pójdę? Żebrać na ulicę?
Janusz Pelak, wobec którego spółdzielnia także ma kilkumiesięczne zaległości zwrócił uwagę na kwestię odchodzących ze spółdzielni dostawców. – Martwię się losami spółdzielni, boję się o wkład. Z tego, co słyszałem, przerób spółdzielni to jest zaledwie 10 proc. tego, co rok temu. Czy to prawda? Jakie będą losy spółdzielni? Szykują się kolejne odejścia dostawców.
Janusz Pelak, wobec którego spółdzielnia także ma kilkumiesięczne zaległości zwrócił uwagę na kwestię odchodzących ze spółdzielni dostawców. – Martwię się losami spółdzielni, boję się o wkład. Z tego, co słyszałem, przerób spółdzielni to jest zaledwie 10 proc. tego, co rok temu. Czy to prawda? Jakie będą losy spółdzielni? Szykują się kolejne odejścia dostawców.
Prezes i rada odpowiadają
Prezes Grzegorz Piątek zaprzeczył, że spółdzielnia przerabia tylko 10 proc. tego co przed rokiem. Stwierdził, że jest to poziom 30–40 proc. z perspektywą wzrostu i przynoszenia zysku. Tym bardziej, że część dostawców zbiornikowców, która odeszła, deklaruje powrót w przypadku poprawy sytuacji.
Zarówno prezes, jak i dwaj obecni na spotkaniu członkowie rady nadzorczej wskazywali, że obecna sytuacja spółdzielni, to pokłosie zarządzania nią przez poprzedników, a także nieprzychylności banków. Wśród bezpośrednich przyczyn zaległości wobec rolników wymieniali wycofanie się banku BGŻ z kredytowania spółdzielni. W to miejsce nie udało się pozyskać nowego kredytu obrotowego. – Mimo spełnienia warunków banków, czyli obniżenia ceny za mleko, zwolnienia części pracowników, spłacenia długów dzięki sprzedaży zakładu w Opolu, wszędzie słyszymy odmowę – mówili prezes i członkowie rady.
Bieżącą sytuację finansową pogorszyła konieczność wypłaty zwalnianym nawet ośmiomiesięcznych odpraw (wynik układu zbiorowego z 1995 r., wypowiedzianego przez obecnego prezesa). Prezes Piątek uważa z perspektywy czasu, że utrzymywanie produkcji w Opolu ostatniej zimy przed sprzedażą tamtejszego zakładu nie było najlepszym rozwiązaniem z uwagi na koszty. – Miesięczne koszty samego węgla na ogrzewanie w Opolu zimą wynosiły 120 tys. zł. Z drugiej strony, wtedy proszkowanie mleka miało ekonomiczny sens, cena spadła później. Trzeba było jednak to zostawić, przejść tutaj i tutaj produkować.
- Rolnicy podnosili też kwestię ceny, za jaką spółdzielnia skupuje mleko. Padło określenie, że żadna spółdzielnia w regionie nie płaci tak mało
Bieżącą sytuację finansową pogorszyła konieczność wypłaty zwalnianym nawet ośmiomiesięcznych odpraw (wynik układu zbiorowego z 1995 r., wypowiedzianego przez obecnego prezesa). Prezes Piątek uważa z perspektywy czasu, że utrzymywanie produkcji w Opolu ostatniej zimy przed sprzedażą tamtejszego zakładu nie było najlepszym rozwiązaniem z uwagi na koszty. – Miesięczne koszty samego węgla na ogrzewanie w Opolu zimą wynosiły 120 tys. zł. Z drugiej strony, wtedy proszkowanie mleka miało ekonomiczny sens, cena spadła później. Trzeba było jednak to zostawić, przejść tutaj i tutaj produkować.
Wiesław Latos, członek rady nadzorczej spółdzielni od 2015 r., a od wielu lat delegat na walne powiedział wprost: – Przyszliście po pieniądze, których nie ma. Nie możemy uzyskać kredytowania.
– W każdym banku jest to samo – relacjonował Tomasz Maj, wiceprzewodniczący RN. On też wskazywał, że obecna sytuacja spółdzielni to pokłosie zarządzania nią w poprzednich latach. Zaznaczył, że o ile nie dziwi się bankom komercyjnym, które nie chcą ryzykować udzielenia kredytu, to nie rozumie podejścia Banku Spółdzielczego Ziemi Kraśnickiej.
– Bank spółdzielczy rządzi się trochę innymi regułami. Nierzadko ci sami ludzie są członkami naszej spółdzielni i banku spółdzielczego. Prowadziliśmy z nim rozmowy, ale nie chce udzielić kredytu. Nie mamy kredytu obrotowego i dlatego kredytujemy się na rolnikach. Tomasz Maj zaapelował do rolników, aby przez swoich przedstawicieli w banku spółdzielczym próbowali wpłynąć na jego decyzję w sprawie kredytu.
Z kolei wśród innych przyczyn kłopotów finansowych prezes Piątek wymienił też m.in. nieściągalne zadłużenie klientów, niekorzystną dla spółdzielni dzierżawę w Kraśniku, do której spółdzielnia dokładała. Mówił o atmosferze hejtu i niechęci.
– Skoro było tyle nieprawidłowości za wcześniejszych zarządów, czemu nie ma wniosków do prokuratury, na policję, w tych sprawach? – dopytywał Janusz Pelak. Prezes tłumaczył, że zgłoszona sprawa o charakterze korupcyjnym została odebrana kraśnickiej policji, przeniesiona do Lublina a tam umorzona. A mimo zgłoszenia innej sprawy lubelska policja nie chciała jej podjąć, doradzając zatrudnienie firmy detektywistycznej.
Walczymy czy odpuszczamy?
Tomasz Maj zapytał zebranych: – Mamy walczyć o mleczarnię, czy sobie odpuścić? Na tę chwilę można to jeszcze uratować, potrzeba czasu i kredytu. Ale jeśli nie dostaniemy kredytu, to trzeba sobie dać spokój, a o udziałach można zapomnieć.
– Ja jestem przeciwny kredytowi. Bo skoro jest prowadzona produkcja i sprzedaż i nie jesteście w stanie pokryć bieżących kosztów, czyli zapłacić dostawcom za mleko, to skąd weźmiecie na obsługę kredytu? – pytał Janusz Pelak. – W mojej ocenie taki kredyt, to gwóźdź do trumny.
– Oczekujemy konkretów – powiedział Józef Morski. – Np., że w ciągu tygodnia zapłacicie nam za marzec–maj, w następnym miesiącu resztę. A jeśli to jest nierealne, choć nie chcemy tego robić, zmuszeni będziemy szukać innych odbiorców. Ale nie chodzi o to, żebyśmy sobie utrudniali życie, tylko się wzajemnie szanowali i jakoś wyszli z tej sytuacji. Jednak, żeby wyjść z problemu, spółdzielnia musi mieć mleko, żeby mieć mleko, musi mieć cenę. Tymczasem nie płaci się pół roku tym, co zostali i jeszcze mówi się nieprawdę, że poza pieniędzmi za marzec nie ma zaległości. Chcemy usłyszeć, czy mamy szukać nowych odbiorców, czy mamy zostać. A jeśli zostać, to kiedy będą wypłaty?
– W tym tygodniu przygotujemy harmonogram wypłat, w przyszłym tygodniu przynajmniej za jeden miesiąc zapłacimy – odpowiedział prezes Piątek. – Wcześniej sprawdzałem te zgłoszenia i usłyszałem, że pieniądze idą – odniósł się w ten sposób do zarzutów o zaprzeczaniu większemu zadłużeniu spółdzielni wobec rolników.
– Zobowiązuję prezesa, żeby opracował plan, który pozwoli na wypłatę należności, przynajmniej bieżących – dodał Tomasz Maj.
Janusz Pelak mówi, że dostawcy oczekują gestu dobrej woli. – W ciągu tygodnia–dwóch, chcemy otrzymać pieniądze – mówi. Jednocześnie zaznacza, że w tym czasie nie będą przechodzić do innych odbiorców.
Krzysztof Janisławski