Z Cezarym Olejniczakiem ze Starego Waliszewa (pow. łowicki, gm. Bielawy) – rolnikiem, ogrodnikiem i byłym posłem na Sejm RP rozmawia Andrzej Rutkowski
Całe środowisko rolnicze mówi dziś o jednym, o zdradzie PiS nazywając „Piątkę dla zwierząt” „Piątką przeciw rolnikom”.
– Dokładnie tak. Gdy byłem posłem, problem zakazu uboju rytualnego również był aktualny. Wtedy głosowałem za tym, aby ubój rytualny był utrzymany, niestety większość mojego ówczesnego klubu SLD głosowała przeciwko. Jeszcze z większym zdziwieniem przyjąłem to, że teraz cały klub Lewicy ramię w ramię z PiS i PO głosował, aby przyjąć tę nową ustawę, bardzo szkodliwą dla polskiego rolnictwa. Po pierwsze, była procedowana zbyt szybko, po drugie, pod osłoną nocy. Nie wykonano żadnych konsultacji ze środowiskiem rolniczym, a minister Grzegorz Puda opowiada bajki, że takie konsultacje były. Ta ustawa to kaprys prezesa Kaczyńskiego, który poparła również śmieszna dla mnie opozycja. To już kolejna bardzo kontrowersyjna ustawa przepchnięta przez sejm w nocy. Przecież noc jest od spania, a nie od obradowania. To co w tej kadencji wyprawia marszałek Witek z prezydium sejmu urąga polskiemu parlamentaryzmowi i na to jeszcze godzi się opozycja.
W okolicach Łowicza jest wielu producentów mleka, to także w nich mocno uderzy zakaz uboju rytualnego?
– Oczywiście, ponieważ dodatkowy dochód z tych gospodarstw to sprzedaż cieląt, wybrakowanych krów oraz często także ciężkich byków rzeźnych opasanych przy nadmiarze pasz gospodarskich. Dlatego byłem i jestem cały czas za utrzymaniem uboju rytualnego, tym bardziej, że nie ma takiego zakazu w krajach ościennych. Zatem na zakazie uboju rytualnego stracą nasi rolnicy, nasze ubojnie i zakłady mięsne, zaś skorzystają ich odpowiednicy w krajach sąsiednich. Zwierzęta nadal będą ubijane rytualnie, bo tego wymaga rynek, tyle tylko, że będą musiały jeszcze dodatkowo znieść transport za granicę, a nie będą ubite na miejscu.
Skoro już mówimy o producentach mleka z waszego terenu, to większość z nich surowiec dostarcza do OSM Łowicz?
– Zdecydowanie tak. W ostatnim czasie sytuacja w OSM Łowicz znacznie się poprawiła i ustabilizowała. Najlepszym na to przykładem są powroty dostawców, którzy zakończyli krótką współpracę z innymi podmiotami skupującymi, które na naszym terenie zaistniały po zawirowaniach, jakie dotknęły OSM Łowicz po odejściu prezesa Dąbrowskiego. Jestem konsumentem łowickich wyrobów mleczarskich i ich jakość jest bardzo wysoka, do tego dochodzi bardzo ciekawa nowa szata graficzna. W sprawach łowickiej mleczarni jestem na bieżąco, gdyż przewodniczącym jej rady nadzorczej jest młody rolnik z mojej gminy Tomasz Chądzyński. Rolnicy też widzą poprawę w mleczarni i są z tego zadowoleni.
W niektórych mediach w ostatnim czasie kreowany jest bardzo krzywdzący obraz rolnika, który źle traktuje swoje zwierzęta.
– Niestety tak, ale to totalna bzdura. Rolnicy o swoje zwierzęta dbają jak mało kto! Poświęcają im dużo czasu, zapewniając jak najlepsze warunki i żywienie, aby krowy dawały jak najlepsze mleko o dużej zawartości białka i tłuszczu o niskim udziale komórek somatycznych i bakterii. Stoły paszowe wykładają kafelkami, myją okna, aby w oborze było jasno. Tak samo dobrze traktowane są psy. Ja w mojej okolicy nie znam rolnika, który by źle traktował psa. Oczywiście zdarzają się przypadki naganne, ale wszędzie zarówno na wsi, jak i w mieście, ale to dotyczy zazwyczaj osób starszych, które nie dają sobie rady z opieką nad zwierzętami. Tu widzę rolę samorządu oraz inspekcji weterynaryjnej, aby w szczególnych przypadkach pomóc takim ludziom lub jeśli to konieczne, zabrać zwierzęta i przekazać komuś innemu. Natomiast nie można dawać tak daleko idących uprawnień organizacjom, których działacze będą mogli nękać gospodarstwa i zabierać zwierzęta pod pretekstem złego traktowania, nie mając do tego odpowiedniej wiedzy. Ponadto w ustawie o której mówimy nie ma nic o czipowaniu psów, a to jest bardzo potrzebne i rozwiązałoby problem bezpańskich psów. Nasza gmina rocznie wydaje 100 tys. zł na bezpańskie psy. Te psy głównie wyrzucają ludzie z miasta, przywożąc je np. do lasu i to jest realny problem.
Wydaje się, że rolnicy są zdeterminowani jak jeszcze nigdy dotąd, aby bronić swoich praw?
– Rząd przestraszył się rolników, których na proteście w Warszawie, według niektórych szacunków było aż 60 tys. Zjednoczenie i siła środowiska rolniczego wymusiły pewne ustępstwa premiera, jednak jest to bardzo złudne i raczej ma na celu podzielić nasze środowisko. Bo niby w czym ubój rytualny drobiu różni się od uboju rytualnego bydła. Pewnie tym, że lobby ferm drobiarskich jest silniejsze i przekonało premiera do swoich racji. Premier ogłosił także powołanie jakiejś tam kolejnej inspekcji do ochrony zwierząt, co jest zupełnie bez sensu. Mamy przecież Inspektorat Weterynarii w każdym powiecie i każdy hodowca jest pod opieką i kontrolą takiej inspekcji. Każdy hodowca prowadzi książkę, w której zapisywane są stosowane leki oraz wykonane zabiegi weterynaryjne. To dobrze funkcjonuje, więc po co mieszać.
-
Cezary Olejniczak
Wiele ważnych dla rolników spraw z „Piątki Kaczyńskiego” w mediach głównego nurtu jest przemilczanych, a dla zamydlenia problemu mówi się, że to ustawa tzw. futerkowa.
– Zgadza się. Nie chcę zbytnio wypowiadać się na temat branży futerkowej, bo jej nie znam. W mojej okolicy nie ma takich gospodarstw. Dziwi mnie tylko, że są to ogromne przedsiębiorstwa, zatrudniające po kilkadziesiąt, a nawet kilkaset osób, a nadal są traktowane jako rolnicy, będąc działem specjalnym rolnictwa. Nikt mi nie powie, że taka firma to gospodarstwo rodzinne. Jednak jest to biznes jak najbardziej legalny, ci ludzie zainwestowali ogromne pieniądze, mają kredyty oraz podpisane umowy z ARiMR. Nadal pozostaje problem definicji prawnej czym jest gospodarstwo rodzinne. Przez lata tego nie uregulowano, a przydałoby się to sprecyzować i szczególną opieką otoczyć właśnie gospodarstwa rodzinne, które są przyszłością naszego rolnictwa.
Jak ocenia pan zmianę na stanowisku ministra rolnictwa?
– Były już niestety minister Ardanowski zachował się bardzo przyzwoicie, podobnie jak kilkunastu innych posłów PiS głosując za odrzuceniem „Piątki dla zwierząt”. To przecież rolnik praktyk znający problemy swojej branży i wsi zatem nie mógł zrobić inaczej. Natomiast nowy minister Grzegorz Puda to zupełne zaskoczenie. Pierwszy raz w historii III Rzeczpospolitej ministrem rolnictwa został poseł, który ani jednego dnia nie zasiadał w sejmowej komisji rolnictwa, pomimo że posłem jest już drugą kadencję. To precedens! Ten człowiek nie zna problemów rolnictwa, a na konferencji z premierem nie wiedział wręcz o czym mówi.
Jaki ten rok był dla producentów warzyw, zwłaszcza ogórków i pomidorów gruntowych, które uprawiacie w swoim gospodarstwie?
– Ogórki i pomidory ze względu na zimną wiosnę oraz burze i deszcze zalewające plantację miały słaby plon i dość dobre ceny nie do końca to zrekompensowały. Ten rok pokazał, że trzeba być przygotowanym zarówno na suszę, jak i okresowe mocne opady. Zatem warto inwestować w zbiorniki magazynujące wodę oraz trzeba tak sadzić warzywa, aby woda z intensywnych deszczy miała możliwość szybkiego odpływu z pól, bo ogórki i pomidory bardzo źle reagują na stojąca wodę w redlinach, co ma negatywny wpływ na ich korzenie. Ogólnie sezon nie był zły, ale jeszcze go nie zakończyliśmy, szykujemy się do zbioru buraków ćwikłowych oraz kapusty głowiastej.