W ostatnich 20 latach nastąpiła duża ewolucja gospodarstw mlecznych; dotyczy to zarówno technologii, a więc żywienia, genetyki, odchowu cieląt, jak i skali produkcji oraz sposobu zarządzania. Czy najlepsi rolnicy produkujący mleko rozwinęliby swoje gospodarstwa bez spółdzielczości?
– Zdecydowanie nie, ponieważ spółdzielczość sprzyja rozwojowi takich gospodarstw. Produkcja mleczarska jest ostatnim sektorem, w którym rolnicy mają wpływ na przetwórstwo jako współwłaściciele mleczarni. Obecnie 70% mleczarstwa polskiego jest zrzeszonego w spółdzielczości, a 30% poszło w ręce prywatne. To dobrze, że nie więcej, bo w spółdzielniach przedstawiciele ogółu członków – czyli rady nadzorcze – mają realny wpływ na działania zarządów. Były różne kryzysy, dziś jest lepiej, ale byłoby znacznie gorzej, gdyby nie spółdzielnie, które nie dopuszczają do wejścia na rynek dużych prywatnych potentatów z kapitałem zagranicznym, co nastąpiło w innych działach produkcji rolno-spożywczej.
Czy spółdzielnie mleczarskie powinny się łączyć, czy raczej szukać niszy na rynku dla produktów wyróżniających się smakiem i jakością na tle innych?
– Łączenie się spółdzielni mleczarskich powinno być dyktowane ich kondycją, skalą produkcji i wieloma innymi czynnikami. Jeśli spółdzielnia ma wyrobioną i znaną markę, to da sobie radę sama. Lepszym pomysłem od łączenia spółdzielni mleczarskich może okazać się stworzenie wspólnej platformy sprzedaży polskich produktów mleczarskich. Jednak są i przypadki, gdzie połączenie było ostatnią deską ratunku dla jednych i możliwością dalszego rozwoju dla drugich. Takim pozytywnym przykładem jest przyłączenie OSM Żuromin do naszej sierpeckiej spółdzielni. Mleczarnia z Żuromina dawała sobie radę w okresie rynkowej hossy eksportując dużo produktów m.in. do Rosji. Gdy przyszedł kryzys wraz z rosyjskim embargiem, nie mając wyrobionej marki na krajowym rynku musieli ratować się połączeniem. Trafili najlepiej jak mogli, bo na sąsiada i spółdzielnię mleczarską.
To już prawie rok pełnienia funkcji przewodniczącego rady KZSM Związek Rewizyjny.
– Tak, dla mnie jako społecznika jest to służba oraz małe wyróżnienie jako dla rolnika, ale bardzo duże wyróżnienie dla mleczarni w Sierpcu, którą reprezentuję. Wcześniej zasiadałem jako członek w tej radzie i inni koledzy musieli zauważyć moje zaangażowanie, skoro wybrali mnie na jej przewodniczącego.
OSM w Sierpcu kończy 90 lat, a ile lat trwa wasza współpraca, jako dostawcy, radnego oraz przewodniczącego rady i co w tych latach ważnego się wydarzyło? Jak można podsumować ten okres?
– Do OSM w Sierpcu mleko dostarczał mój dziadek, potem ojciec i ja od roku 1983, kiedy to przejąłem rodzinne gospodarstwo. Do rady nadzorczej dołączyłem w roku 2002 jednocześnie zostając jej przewodniczącym. Duży rozwój naszej mleczarni przypadł na lata 90. Był to czas nie tylko wdrożenia i umocnienia marki Sera Królewskiego, ale także przejścia na bezpośredni odbiór mleka z gospodarstw, zainicjowany w 1992 r. przez śp. prezesa Zbigniewa Charzyńskiego. Pierwszy zbiornik w sierpeckiej mleczarni trafił właśnie do mojego gospodarstwa. Był używany i miał pojemność 1 tys. litrów. Już nie musiałem wozić mleka w bańkach zaoszczędzając czas, nie mówiąc o tym, jak ogromny wpływ ta zmiana miała na jakość mleka trafiającego do zakładu. Zwiększając produkcję, schładzalnik wymienialiśmy trzy razy. Ten obecny może pomieścić 5 tys. litrów mleka. Wracając do prezesa Charzyńskiego, to właśnie on zaszczepił mleczarstwo w rejonie Sierpca. Jego priorytetem był rolnik, uważał, że jak rolnik ma dobrze, to wszystkim będzie się powodzić. Rozwój produkcji mleka na naszym terenie w ostatnich 20 latach mocno wpłynął, a wręcz wymusił rozwój lokalnych dróg oraz gminnych wodociągów, ponieważ mleczne gospodarstwa potrzebują stałego dostępu do dobrej jakości wody oraz aby na czas dojechała cysterna po mleko.
Co jest atutem mleczarni sierpeckiej zaliczanej do krajowej czołówki spółdzielni mleczarskich?
– Mamy markę najbardziej znanego sera w Polsce, jakim jest Ser Królewski, oczywiście musi być on produkowany z najlepszej jakości mleka i takie też mleko trafia do zakładu od naszych dostawców. To pierwszy i główny nasz atut. Kolejnym jest to, że posiadamy wąski wachlarz produktów również znanych na rynku, jak np. serek twarogowy typu włoskiego Capri. Ponadto posiadamy dobrą strukturę dostawców, bo są to jak na warunki polskie duzi producenci mleka i położeni – jak to się mówi – blisko komina. Nie jeździmy po mleko setki kilometrów nie wiadomo gdzie. W latach 90. skup był prowadzony na terenie powiatu sierpeckiego i wtedy gmina Zawidz, w której mieszkam, produkowała aż 30% skupowanego mleka. Dziś teren skupu powiększył się o kilka powiatów i kilkadziesiąt gmin, ale nadal są to tereny ościenne, nie na drugim końcu województwa czy też kraju.
Czy w najbliższej przyszłości będzie dobry czas dla mleczarstwa i czy opłaca się inwestować gospodarstwom produkującym mleko?
– Nasz kraj liczy prawie 40 mln ludności i myślę, że spożycie mleka i jego przetworów na przeciętnego mieszka jeszcze wzrośnie. Pewnie nie dogonimy pod tym względem krajów starej piętnastki UE, ale mamy realne możliwości wzrostowe. To spożycie nadal jest zbyt małe, co na pewno zależy od zasobności portfela jak i świadomości obywateli. Co najmniej 30% produkcji krajowej musimy eksportować. Analitycy póki co nie prognozują zawirowań na rynku mleka i to pozwala optymistycznie patrzeć w przyszłość, dobre wieści przychodzą zza oceanu, gdzie w USA rośnie spożycie masła kosztem gorszej jakościowo i zdrowotnie margaryny.
A czy w swoim gospodarstwie rodzinnym przewidujecie zwiększenie produkcji mleka, a może też jakieś inwestycje z tym związane?
– Z żoną Jadwigą i z synem Arkadiuszem prowadzimy gospodarstwo o powierzchni 90 ha. Uprawiamy kukurydzę, trawy i zboża. Utrzymujemy do 250 sztuk bydła, w tym 90 krów o średniej wydajności laktacyjnej 10300 kg mleka. Rocznie do sierpeckiej mleczarni dostarczamy ok. 800 tys. litrów mleka i nie tyle będziemy szli w kierunku zwiększania skali produkcji, co w stronę usprawniania i ułatwiania sobie pracy. Dlatego nie wykluczam wymiany wysłużonej hali udojowej DeLaval typu autotendem 2 x 4 stanowiska na roboty udojowe. Mamy coraz więcej obowiązków, mniej czasu, a rąk chętnych do pracy przy krowach brakuje. W naszym przypadku muszą być to dwa roboty udojowe, zatem wzrost pogłowia i produkcji musiałby nastąpić, bo są one zdolne do wydojenia ok. 130 krów.
Jesteś działaczem nie tylko w branży mleczarskiej?
– Tak, od 40 lat udzielam się jako strażak ochotnik, 16 lat byłem naczelnikiem jednostki w Mańkowie, a od roku jestem jej prezesem, a także członkiem prezydium zarządu gminnego OSP. Podczas ostatnich nawałnic widać, jak ważną rolę odgrywają jednostki OSP. Działam również w Izbach Rolniczych jako przewodniczący powiatu sierpeckiego i radny wojewódzki. Dziś głównymi problemami, jakie rolnicy zgłaszają w Izbach, są szkody łowieckie powodowane przez dziki i bobry. Jednak ze względu na aż dwie funkcje związane z mleczarstwem, jemu poświęcam najwięcej czasu, z mleka tez żyje moja rodzina, dlatego na zakończenie chciałbym życzyć wszystkim dostawcom i pracownikom OSM w Sierpcu z okazji 90-lecia mleczarni wszystkiego najlepszego.
Dziękuję za rozmowę.