Z prezesem Jerzym Boruckim – współwłaścicielem Grupy Kapitałowej Polmlek rozmawiają: Krzysztof Wróblewski i Andrzej Rutkowski
Jaki był miniony rok 2020 dla Grupy Polmlek?
– To był dobry rok nie tylko dla nas, ale dla całej branży mleczarskiej, pomimo przejściowej niepewności na rynkach i zahamowania eksportu na początku pandemii. Z czasem jednak się to unormowało i nikt z branży nie miał poważniejszych problemów z eksportem. Choć po pierwszej fali pandemii koronawirusa zapowiadała się tragedia. Na przykład, cena odtłuszczonego mleka w proszku w okresie od stycznia do kwietnia 2020 roku spadła z 2400 do 1800 euro za tonę. Obecnie ta cena się stabilizuje w granicach 2300–2400 euro za tonę z dalszą perspektywą wzrostową. Wszak ostatnie notowania na giełdzie Fonterra wykazały kolejny wzrost notowań odtłuszczonego mleka w proszku do poziomu 2659 euro za tonę. Ale wiosną ubiegłego roku nawet jeśli były kontrakty, to nie mogliśmy wysłać towarów, bo porty w Azji były zablokowane i brakowało kontenerów, zaś koszty frachtu poszły do góry o prawie 40%. Zatem 2020 rok był z tej perspektywy dobry, gdyż rokowania z pierwszych miesięcy pandemii koronawirusa zwiastowały katastrofę.
W minionym roku wykonaliśmy pewne inwestycje, np. uruchomiliśmy 4 nowe linie do produkcji mleka UHT w zakładach w Grudziądzu oraz w Wolsztynie. Stawiamy na produkty o dłuższym terminie przydatności do spożycia z myślą o zwiększeniu eksportu. Obecnie wliczając Zakłady Grupy Polmlek i Lacpol przerabiamy w granicach 4 milionów litrów mleka dziennie i ponad 3 miliony litrów serwatki. Sumując, to łączny roczny przerób we wszystkich naszych zakładach w roku 2020 wyniósł ok. 1,5 mld litrów mleka, 1,2 mld litrów serwatki słodkiej oraz 500 mln litrów serwatki kwaśnej. Przychody naszej Grupy – łącznie z Fortuną – w 2020 roku przekroczyły poziom 5 miliardów złotych. Systematycznie wchodzimy w sektor produktów eko z certyfikowanego mleka ekologicznego. Chcemy w tym segmencie być widoczni na rynku, ale zdajemy sobie sprawę, że ten segment jeszcze przez długi czas nie będzie znacząco wpływał na sumę naszych przychodów.
Czy nowoczesna proszkownia mleka i serwatki w Lidzbarku Warmińskim jest już dopięta na ostatni guzik?
– Tak, inwestycja jest całkowicie opanowana pod względem technologicznym i stałej, wysokiej, powtarzalnej jakości produktów. Produkcja przebiega pełną parą, także w takim nowatorskim produkcie jak natłuszczany proszek serwatkowy z serwatki kwaśnej – z przeznaczeniem na paszę. W tej fabryce możemy wyprodukować 160 ton na dobę takiej serwatki o zawartości tłuszczu do 70%. Nie mamy również problemów ze zbytem laktozy, permeatu oraz białka serwatkowego WPC. Są to głównie koncentraty 75–85%. Cała serwatka ze wszystkich naszych zakładów, zarówno słodka, jak i kwaśna, jest zagospodarowana w Lidzbarku Warmińskim. Ponadto dokupujemy też płynną serwatkę z zewnątrz, w tym celu współpracujemy z kilkudziesięcioma spółdzielniami mleczarskimi. Z serwatki słodkiej produkujemy głównie koncentrat białka WPC, laktozę oraz permeat. Odchodzimy od klasycznego proszku serwatkowego, a od kiedy zwiększyliśmy moce w produkcji wyrobów UHT, to także odchodzimy od produkcji odtłuszczonego mleka w proszku, robiąc je tylko pod specjalne zamówienia. Z kolei w proszkowni w Raciążu produkujemy natłuszczone mleko w proszku, które jest także naszym hitem eksportowym.
Taka duża inwestycja jak ultranowoczesna Fabryka Proszków w Lidzbarku Warmińskim, która była pierwszą inwestycją tego typu w Polsce, nie od razu doszła do swojej pełnej mocy przerobowej?
– Nie tyle potrzeba czasu na dojście do odpowiedniej mocy przerobowej co do osiągnięcia odpowiedniej, wysokiej i powtarzalnej jakości produktu. Na to potrzebny jest co najmniej rok. Kolejne 1,5 roku trwa zapoznawanie klientów z nowymi produktami i docenienie ich walorów. Nie ukrywam, że były problemy z wejściem na rynek z laktozą. Dla przykładu, w marcu zeszłego roku mieliśmy w magazynie 12 tys. ton laktozy, a teraz niecały tysiąc. Zatem obecnie laktozę sprzedajemy na bieżąco. Jest popyt na ten produkt ponieważ klienci poznali w pełni jego walory.
W Lidzbarku Warmińskim oprócz proszkowni bardzo ważny jest dział produkcji serów twardych?
– Produkcję serów żółtych rozwijamy zarówno w Lidzbarku Warmińskim, jak i w Lacpolu – zakładzie w Piotrkowie Kujawskim. W chwili gdy kupiliśmy Lacpol, to wytwarzano tam ok. 800 ton sera żółtego miesięcznie. Obecnie jest to około 2 tysięcy ton. Kolejne 2 tys. ton serów żółtych produkujemy miesięcznie w Lidzbarku Warmińskim. Dodatkowo produkujemy też 2 tysiące ton sera mozzarella. Razem daje to 6 tysięcy ton w ciągu miesiąca. Z kolei galanterię mleczarską produkujemy w zakładach w Makowie Mazowieckim oraz Lipsku, zaś Raciąż stoi też produkcją twarogów.
Po doinwestowaniu zakładu w Makowie Mazowieckim chodziły słuchy, że produkcja w Lipsku będzie wygaszana?
– Nie mamy takich planów, w Lipsku nadal będzie produkowana galanteria mleczarska. Za to dużo dzieje się w Lacpolu. W ubiegłym roku skonsolidowaliśmy Lacpol, łącząc jego spółki w jedną. Zamknęliśmy zakład w Płońsku, który już był w trakcie likwidacji podczas naszego przejęcia. Natomiast pozostałe zakłady funkcjonują, są to zakłady w: Tarnowie, Zalesiu, Wolsztynie, Piotrkowie Kujawskim oraz Toruniu.
Ceny z giełdy Fonterry (Global Dairy Trade) nie mają aż tak dużego i szybkiego przełożenia na rynek europejski, chyba że w przypadku ich spadku, inaczej oddziałują z dużym opóźnieniem?
– Te ceny na pewno mają związek z naszym rynkiem, ale faktycznie efekt pojawia się z dużym opóźnieniem i nie zawsze. Jednak wpływ na rynek mają, a dotyczy to głównie tych produktów, które eksportujemy poza UE. To prawda, że spadki cen na nowozelandzkiej giełdzie szybciej skutkują na naszym rynku, niż wzrosty, co można tłumaczyć po części paniką. Jednak taki okres trzeba przeczekać aż będą wzrosty cen. Ponadto nie można wyciągać daleko idących wniosków tylko z jednych notowań. Jeśli chcemy brać pod uwagę giełdę Fonterry, to trzeba każde kolejne notowania analizować na bieżąco i podejmować decyzje dotyczące sprzedaży, np. jaki był wolumen sprzedaży danego wyrobu. Ponadto trzeba też kierować się danymi dotyczącymi wielkości zapasów danych produktów na świecie. Mamy przecież dane jak wielki jest zapas mleka w proszku w UE czy też w USA. Wiemy też ile sprzedało się go na giełdzie Fonterry. Ktoś na przykład może być zadowolony, że na tej giełdzie cena mleka odtłuszczonego w proszku wzrosła o 100 dolarów na tonie. Ale trzeba jeszcze wiedzieć ile tego proszku sprzedano!
Kryzys gospodarczy niewątpliwie dotknie wiele krajów, w tym Polskę, wszak siła nabywcza społeczeństwa znacznie spadnie.
– Ja jednak jestem optymistą, gdyż nie sądzę, aby radykalnie wzrosła stopa bezrobocia. Oczywiście, są branże, które ucierpią bardziej, jednak sądzę, że siła nabywcza społeczeństwa w przypadku podstawowych dóbr pierwszej potrzeby nie spadnie. Spadek popytu może bardziej dotknąć dobra luksusowe. Nie sądzę też, aby wystąpiły poważne perturbacje w handlu z Chinami czy też innymi krajami azjatyckimi. Tak jak my potrzebujemy np. maseczek ochronnych z Chin, tak oni potrzebują żywności zarówno dla ludzi, jak i zwierząt. Tym bardziej, że spożycie mleka rośnie, nie tylko w Chinach, ale i na świecie, zaś USA czy też Nowa Zelandia nie mogą radykalnie zwiększać produkcji mleka i jego przetworów.
Czy wzrostowi spożycia mleka nie zaszkodzą różne antymleczne kampanie?
– Te antymleczne trendy zawsze były. Przecież pamiętamy jak 25 lat temu niektórzy promowali margarynę jako zdrowszą od masła. Jednak od wieków człowiek pił mleko i jadł mleczne przetwory. Chociaż bynajmniej nie lekceważę antymlecznych kampanii, które, jak każde teorie spiskowe, znajdują swoje grono odbiorców. Ale Polmlek jest otwarty na nowe trendy konsumenckie, na nowoczesne technologie, na niebanalne rozwiązania. W końcu to w naszej Grupie, w zakładzie w Tymienicach, produkujemy napoje Nutri Vege dla wegan, sojowe, owsiane, ryżowe, i to Fortuna jest pierwszym polskim producentem napojów alternatywnych. W zakładzie w Makowie Mazowieckim produkowane są alternatywne desery Nutri Vege na bazie miazgi kokosowej, które w diecie wegańskiej zastępują jogurt czy serek homogenizowany. Te produkty są odpowiednie również dla osób, które rezygnują z nabiału ze względów zdrowotnych, bo np. nie tolerują laktozy, mają alergię na białko mleczne itp. Po ten asortyment sięga coraz więcej konsumentów, a kategoria produktów wegańskich stale rośnie, choć oczywiście w mojej ocenie to nadal produkty kierowane do dużo mniejszej grupy niż standardowe produkty na bazie mleka. Mleko i to co z niego powstaje zawsze będzie obecne w dobrze zbilansowanej, zdrowej diecie, jako źródło białka i wapnia w najlepiej przyswajalnej formie.
Co głównie składa się na wzrost kosztów przetwórstwa mleka?
– Przede wszystkim wzrosły koszty pracy ze względu na podniesienie minimalnych wynagrodzeń. Doszły też nowe podatki i opłaty jak np. opłata mocowa. Koszty energii systematycznie idą w górę od lat. Na wzrost tych kosztów nie mamy żadnego wpływu. Jednak możemy optymalizować koszty w inny sposób. Wprowadzamy systematycznie w naszych zakładach kogenerację, aby zyskać dodatkowe źródło energii. Myślimy też o fotowoltaice. W ostatniej naszej kotłowni węglowej w Raciążu chcemy zainwestować w instalację gazową. Za sprawą wysokich opłat środowiskowych lepiej opłaca się gaz i kogeneracja niż węgiel.
Wchodzi podatek od handlu detalicznego, czy wielkie sieci handlowe nie przerzucą kosztów tego podatku na przetwórców i producentów, a więc mleczarnie oraz rolników?
– Wiadomo, że sieci handlowe po części koszty przerzucą na nas przetwórców, a w dalszej kolejności dotknie to rolników bo przecież nie konsumentów. W handlu zawsze istnieje ryzyko pojawienia się nowych uwarunkowań, ale zawsze we współpracy z naszymi partnerami obowiązuje zasada długoterminowości, a rynek jest tak ułożony, że trzeba handlować i z dużymi, i z małymi. Około 45 procent naszej produkcji eksportujemy, a resztę lokujemy na rynku wewnętrznym w dużych i małych sieciach. Przy tak dużym eksporcie Polmlek aktywnie uczestniczy w wywozie nadwyżek mleka z kraju, co stabilizuje rynek i daje możliwość mniejszym przetwórcom ulokować swoje produkty na rynku krajowym.
3% rentowności w mleczarstwie w Polsce to bardzo dobry wynik, z reguły jest to 0,5–1%. Ceny skupu mleka w Polsce i w Niemczech praktycznie się wyrównały, ale dla przykładu największa niemiecka spółdzielnia mleczarska DMK osiąga rentowność na poziomie 10%.
– Na pewno poprawie rentowności nie sprzyja to, że przetwórcy są obarczeni ogromną ilością podatków. Nasza długoterminowa strategia zakłada m.in. poprawę rentowności i mam nadzieję, że w najbliższym czasie rzeczywistość rynkowa będzie bardziej przewidywalna i pozwoli na realizację założeń. Planujemy też nowe inwestycje w zakresie produkcji soków Fortuna, których produkcję chcemy zwiększyć o 30% i tu też należy wspomnieć, że w tym segmencie też wszedł nowy podatek, tzw. cukrowy.
Jak będzie wyglądała przyszłość Polmleku?
– Powiększanie Grupy Polmlek nie jest obecnie naszym priorytetem. Chociaż w przyszłości nie wykluczamy dalszych połączeń. Najbliższą przyszłość wiążemy z rozwojem zakładów, które już są w naszej grupie, łącznie z optymalizacją kosztów i wprowadzaniem nowych produktów. Będziemy odchodzić od produktów mniej rentownych na rzecz tych lepiej się spieniężających, jednocześnie wdrażając nowe technologie produkcji. Będziemy wdrażać automatyzację w zakładach, by obniżyć koszt pracy. Obecnie zatrudniamy ok. 3,5 tys. pracowników a mleko do naszych zakładów płynie z około 8 tysięcy gospodarstw.
Ciekawym wątkiem w tym kontekście jest rozwój zakładu produkcyjnego w Grudziądzu, który może posłużyć za przykład tego, w jaki sposób widzimy naszą przyszłość. Obecnie zakład produkcyjny w Grudziądzu realizuje projekt badawczo-rozwojowy ze środków unijnych, który ma na celu poprawienie właściwości organoleptycznych, fizykochemicznych i trwałościowych masła. Modernizowane są wszystkie linie masłowni, wymieniane są urządzenia do zmaślania. Linie będą w pełni zautomatyzowane. To pozwoli na sprawniejszą realizację zamówień, wdrożenie nowych formatów, zwiększenie wydajności. Masło Polmlek dostępne jest w każdej liczącej się sieci w kraju, również w handlu tradycyjnym, ale jest także jednym z naszych towarów eksportowych. Nowe rynki chcemy otwierać dzięki produktom na bazie masła, ale tu jeszcze za wcześnie na szczegóły. W Grudziądzu uruchomiliśmy również linię do śmietanek UHT, rozbudowujemy bazę magazynową, która posłuży jako nowoczesne centrum dystrybucyjne dla całej Grupy.
Zaangażowanie Polmleku w lokalne społeczności – jak to wygląda?
– Oczywiście pomagamy, na pewno nie udaje się pomóc wszystkim, którzy się do nas zwracają, ale staramy się nie zamykać na potrzeby zwłaszcza lokalnej społeczności. Najczęściej są to darowizny na konkretne cele lub wsparcie DPS czy szpitali, szkół produktami Polmleku. W ostatnim roku najwięcej pomocy otrzymały szpitale z różnych regionów Polski. Wymienię choćby dwa z najbliższej okolicy – udało nam się wspomóc pułtuski szpital poprzez zakup medycznych pomp infuzyjnych i reduktorów do tlenu medycznego. Ten sprzęt okazał się szczególnie pomocny w czasie, kiedy w szpitalu utworzony został oddział dla pacjentów z Covid-19. Ale ma szersze zastosowanie niż intensywna terapia – pomocny jest w anestezjologii, kardiologii czy onkologii. Pomogliśmy również szpitalowi SP ZOZ w Makowie Mazowieckim, przekazując specjalistyczny samochód marki Citroen przystosowany dla potrzeb personelu medycznego udzielającego świadczeń w domach pacjentów.
Podsumowując, Polmlek to rodzinna firma, dlatego staramy się, żeby nasi dostawcy, partnerzy i pracownicy czuli się bezpiecznie i pewnie. Z optymizmem wkraczamy w nowy rok.
Dziękujemy za rozmowę.
rezes Jerzy Borucki
Polmlek Lidzbark Warmiński
GK Polmlek