Na wniosek naszego kraju na spotkaniu unijnych szefów resortu rolnictwa w Brukseli omawiana była sprawa kwot mlecznych i ich przekroczeń, do których - jak pokazują już dostępne dane - dojdzie w bieżącym roku rozliczeniowym.
System kwot ma regulować rynek mleka w ramach unijnej Wspólnej Polityki Rolnej. Każde z państw członkowskich ma przypisaną określoną ilość mleka, jaką może wyprodukować. Na poziomie krajowym kwoty te są dystrybuowane między producentów. Jeśli dochodzi do przekroczenia limitów, to właśnie oni są zobowiązani do płacenia kary proporcjonalnie do ich wkładu.
Za ubiegły rok rozliczeniowy polscy rolnicy musieli zapłacić 46 mln euro kary. Przekroczenie wówczas wynosiło jednak zaledwie 1,7 proc. Teraz - jak szacuje Agencja Rynku Rolnego - nadprodukcja mleka wynosi ok. 8 proc. Sawicki mówił, że przekroczenie limitu o jeden litr będzie kosztowało ok. 0,8 zł.
"Bardzo łatwo policzyć, że (kara w tym roku) będzie czterokrotnie wyższa, czyli w granicach 160-180 mln euro" - ocenił. W rzeczywistości, jeśli faktycznie przekroczymy limit o 8 proc., kara może wynieść 216 mln euro.
Poniedziałkowa dyskusja w tej sprawie nie przyniosła jednak korzystnych dla polski rozstrzygnięć. "Mam wrażenie, że wieli ministrów nie bardzo jest zorientowanych w sytuacji na rynku mleka, bo generalnie mówią, że w Europie na tym rynku nie ma kryzysu. To są zdumiewające stwierdzenia" - ocenił Sawicki.
Rano jeszcze przed dyskusją mówił, że jeszcze rok temu rolnikom opłacało się zwiększać produkcję i płacić kary, ale teraz, po spadku cen, sytuacja jest zupełnie inna. "W tej chwili ze względu na embargo rosyjskie, na ogólnoświatowy kryzys na rynku mleka, ta produkcja jest na granicy opłacalności, stąd też kary mogą być dla wielu wyniszczające" - ocenił Sawicki. Właśnie dlatego Polska chciałby, aby KE rozłożyła płatność kar za nadprodukcję na okres pięciu lat.
Warszawa zabiega też, tak jak w ubiegłym roku, o zmianę w systemie przeliczania kwot mlecznych (chodziło o dostosowanie współczynników korekty zawartości tłuszczu), co prowadziłoby do zwiększenia kwot o 1 proc. Zdaniem komisarza UE ds. rolnictwa Phila Hogana na to jest jednak już za późno.
Sawicki relacjonował, że w ogóle do tych kwestii nie odniósł się np. minister rolnictwa Niemiec. "To jest rzecz, którą warto będzie jeszcze w warunkach Trójkąta Weimarskiego podnieść, bo rolnicy niemieccy, rolnicy polscy, rolnicy francuscy ten kryzys widzą, natomiast politycy go nie dostrzegają" - stwierdził.
Szef resortu rolnictwa ma nadzieję, że bardziej przychylna do polskiego stanowiska okaże się przejmująca w styczniu pałeczkę do Włochów prezydencja łotewska. "Miejmy nadzieję, że Łotysze, trochę bardziej dotknięci kryzysem i embargiem rosyjskim, przyłożą się do tego zdecydowanie lepiej niż prezydencja włoska" - mówił Sawicki.
Jak przekonywał, rozłożenie na raty kary nie przyniesie żadnej szkody budżetowi UE, a z pewnością będzie miało łagodzące skutki dla producentów. Zwrócił uwagę, że zmiana wskaźnika tłuszczowego niewiele pomoże, przy skali nadprodukcji, którą najprawdopodobniej odnotujemy. Na razie jest to ok. 8 proc., a zmiana współczynnika tłuszczowego to zwiększenie limitu o ok. 1 proc.
"Z pewnością dla nas interesująca byłaby kwestia rozłożenia na raty na okres 5 lat, wtedy rzeczywiście i rolnicy, i podmioty skupujące mogłyby za chwilę skorzystać z premii kolejnej hossy na rynku mleka" - stwierdził polski minister.
Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)