Spokojnie pracować aż do emerytury
Zdrowe zwierzęta i stabilna produkcja mleka to dla Katarzyny i Jarosława Pietrzaków kwestie dziś najistotniejsze. Hodowcy osiągnęli już bowiem określony poziom pogłowia, produkcji, dysponują niezbędny sprzętem i – jak zgodnie przyznają – jedyne co planują, to spokojnie pracować do zasłużonej emerytury. Jednak czy to jest możliwe?
– Niestety, raczej nie – potwierdza pan Jarosław – chociażby z powodu rosnących kosztów produkcji mleka. Drożeją pasze, energia, paliwo, dosłownie wszystko a to sprawia, że w naszych kieszeniach pozostaje coraz mniej pieniędzy. Czy rekompensować to zwiększeniem pogłowia, ilością produkowanego mleka? Czy taki wyścig w naszej sytuacji ma sens? Raczej nie – zastanawiał się hodowca, podkreślając jak bardzo ważna jest szczególnie w takich sytuacjach współpraca z dobrym podmiotem skupowym, a takim właśnie jest łowicka spółdzielnia.
Państwo Pietrzakowie utrzymują 38 krów dojnych i podobną ilość młodzieży. Stado objęte jest oceną użytkowości mlecznej i uzyskuje wydajność na poziomie 9800 kg mleka od sztuki.
– Nie jest to rewelacyjny wynik – skromnie stwierdził gospodarz – jednak przyznam, że dla nas jest to optymalny poziom, uwzględniając koszty do uzyskiwanych dochodów.
Czerwono-biały HF zamiast czarno-białego
Ponad połowę stada stanowią krowy hf odmiany czerwono-białej. Od kilku bowiem lat hodowcy starają się metodą krzyżowania wypierającego uzyskać 100% tak umaszczonego pogłowia. Jak przyznają, nie jest to łatwe zadanie bowiem czarno-białe umaszczenie jest dominujące i dopiero w 3 pokoleniu sztuki są czerwono-białe.
– Bardzo nam się podobają tak umaszczone zwierzęta – dodała pani Katarzyna – stąd też taki właśnie wybór pracy hodowlanej. WWS i MCHiRZ to dwie firmy, z których oferty rozpłodników rolnicy korzystają.
Pietrzakowie utrzymują swoje stado w oborze uwięziowej, którą przed wielu laty rozbudowali. Do jednej ze ścian podłużnych dobudowali nowe pomieszczenie, pozostawiając ze ściany jedynie słupy nośne. Tym sposobem powstała jedna obora ze stołem paszowym.
Czy warto oszczędzać na żywieniu krów w czasach rosnących kosztów produkcji?
Stado żywione jest PMR-em, sporządzanym w wozie paszowym Keenan o pojemności 12 m3. Maszyna bez problemu wjeżdża do uwięziówki, jednak znacznym utrudnieniem jest fakt, że budynek nie jest przejazdowy i konieczne jest więc wycofywanie. W skład mieszaniny wchodzi: kiszonka z kukurydzy, sianokiszonka, pasza pełnoporcjowa, śruta zbożowa, sojowa, rzepakowa, dodatki buforujące i witaminy.
- Bateria silosów BIN rozwiązuje problem przechowywania zboża
- Przed laty hodowcy rozbudowali oborę o nową część, w której powstał dodatkowy rząd stanowisk oraz korytarz paszowy
Sztuki dające powyżej 30 litrów mleka dziennie premiowane są pełnoprocjową mieszanką z ręki.
„Ratując się” przed drastycznie rosnącymi kosztami żywienia bydła wielu hodowców poszukuje oszczędności. Państwo Pietrzakowie – jak przyznają – na żywieniu krów oszczędzać nie zamierzają. – Po prostu mamy teraz mniejsze dochody – mówią.
A warto wspomnieć, że każdego miesiąca rolnicy muszą zakupić około 5 ton paszy pełnoporcjowej i po jednym big-bagu śruty sojowej i rzepakowej.
Podobnie jak u wielu hodowców tak i w oborze państwa Pietrzaków rozród wydajnych sztuk wymaga dużej uwagi. Niemniej jałowość jest największą przyczyną brakowania stada.
- Katarzyna i Jarosław Pietrzakowie prowadzą gospodarstwo w miejscowości Skaratki, w gminie Domaniewice. Rolnicy uprawiają 45 ha gruntów, w tym 10 ha dzierżawionych. Uprawa kukurydzy zajmuje w tym roku powierzchnię 10 ha, 12 ha stanowią użytki zielone, a pozostałe grunty to uprawy zbożowe: pszenżyta, mieszanek i żyta z przeznaczeniem na sprzedaż. Rolnicy są dostawcami Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Łowiczu, do której sprzedają około 30 tysięcy litrów mleka miesięcznie.
- W starszej części obory, rząd legowisk, w których zwierzęta skierowane są głowami do ściany bocznej zajmują głównie jałówki
Problem z utylizacją folii kiszonkarskiej
Kiedy pod koniec maja odwiedziliśmy gospodarstwo w Skaratkach, gospodarze zakończyli zbiór pierwszego pokosu traw, których całość konserwowana jest w balotach.
– Nie mamy aż tak dużego areału użytków zielonych, więc wszystko balotujemy. Co prawda jest to droższa od pryzm metoda, ale dla nas zdecydowanie wygodniejsza – mówi Jarosław Pietrzak. – Niestety, obecnie z tego tytułu doszedł dodatkowy problem, którym jest utylizacja zużytej folii. Zalega na hałdzie i nie mamy co z nią zrobić.
Na koniec naszej wizyty pan Jarosław pochwalił się swoją pasją i zarazem odskocznią od codziennych „krowich problemów” – hodowlą gołębi. Naprawdę są piękne.
Beata Dąbrowska
Zdjęcia: Beata Dąbrowska
Zdjęcia: Beata Dąbrowska