Można śmiało powiedzieć, że wstrząsnęły one rolniczą polską. Spółka Polska Federacja, należąca do Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka, mogłaby przynosić dobre zyski z korzyścią dla wszystkich członków PFHBiPM. Nie dzieje się tak, ponieważ od lat wzrost przychodów nie nadąża za rosnącymi kosztami wynagrodzeń, głównie dla zarządu oraz rady nadzorczej. W 2015 r., który był bardzo zły dla producentów mleka, przekroczyły one 1 mln zł. A w sumie wysokość wynagrodzeń w tej spółce, która zatrudniała 7 pracowników wyniosła około dwóch milionów złotych. To bardzo dużo, zwarzywszy, że całkowity przychód firmy wyniósł w tamtym okresie około 4,7 mln zł. Aż się marzy, aby w gospodarstwie rolnym nastawionym na produkcję mleka wysokość wynagrodzenia miała się tak dobrze w stosunku do całości przychodów i wynosiła ponad 42 procent.
Albo inaczej, wyobraźmy sobie, że z każdej złotówki zapłaconej rolnikowi za litr mleka 42 grosze zostaje w jego kieszeni jako wynagrodzenie – to znaczy – już po opłaceniu kosztów produkcji w jego gospodarstwie łącznie z pracownikami.
Gdyby tak było
to Polska zalałaby świat mlekiem zatapiając mleczną wyspę, jaką jest Nowa Zelandia. Można by powiedzieć, że są spółki, w których zarządowi i radzie nadzorczej wiedzie się znacznie lepiej – np. Orlen. I tak w Orlenie było w 2015 roku 9 członków rady nadzorczej, których wynagrodzenie wyniosło około 1,5 miliona złotych, zaś roczne wynagrodzenie 6 członków zarządu zamknęło się sumą 13,5 miliona złotych. Ale pamiętajmy, że w 2015 roku ORLEN zatrudniał 3000 więcej razy pracowników niż Polska Federacja spółka z o.o. a jego przychody – 88,5 miliarda złotych były 18 830 razy większe. Można więc śmiało powiedzieć, że odpowiedzialność rady nadzorczej i zaangażowanie zarządu, czyli prezesa Kautza w kierowaniu Polską Federacją spółka z o.o. Są w stosunku do spółki Orlen mikroskopijne, a apanaże porównywalne.
Gdyby model ekonomiczny stosowany w PF sp. z o.o. wdrożyć w Orlenie, to tam zarząd i rada musiałyby zarabiać około 20 mld zł rocznie.
Krzysztof Banach, wiceprezydent PFHBiPM w wywiadzie udzielonym miesięcznikowi „Hodowla i Chów Bydła” (nr 2 z tego roku) oświadczył, że Polska Federacja „jest bardzo dobrze zarządzana, co można sprawdzić w Krajowym Rejestrze Sądowym (…) Spółka ma wspierać, i to robi, Polską Federację Hodowców Bydła i Producentów Mleka w rozwoju i świadczeniu usług. Pierwotnym założeniem powstania spółki nie było nastawienie się na tworzenie zysku. Jej podstawowym zadaniem, nakreślonym przez zarząd PFHBiPM, miało być dostarczanie najlepszego kolczyka, czasopisma i usługi fitterskiej i jest to z powodzeniem realizowane” – zapewniał na łamach „Hodowli i Chów Bydła” dziennikarza r. Iwańskiego wiceprezydent PFHBiPM Krzysztof Banach.
Początkowo pomysł
odwiedzin KRS wydał nam się naiwny. Mimo to i tak sprawdziliśmy, czym ona się zajmuje, skąd pozyskuje środki oraz na co wydaje zarobione z Federacji pieniądze tak, aby zweryfikować zapewnienia Krzysztofa Banacha. Przede wszystkim doszliśmy do wniosku, że z roku na rok do KRS trafiają bardziej ogólne dane. Ale zawsze podane są wynagrodzenia rady nadzorczej oraz zarządu.
Polska Federacja sp. z o.o. została założona w roku 2008 i z roku na rok firma zwiększa swoje obroty. Ale przy stosunkowo niewielkiej ilości pracowników, systematycznie rosną koszty działalności. W 2015 r. jej przychody ze sprzedaży to około 4,7 mln zł. Zysk netto za 2015 r. wyniósł ponad 83 tys. zł. Firma zatrudniała w tamtym okresie 7 pełnoetatowych pracowników. Spółka posiada jednego członka zarządu i aż 7-osobową radę nadzorczą. Na organy te w 2015 r. wydanych – jak wcześniej podaliśmy – zostało odpowiednio 746 038,33 zł i 307 882,93 zł.
Diety bardzo hojne, bo wynagrodzenie rady nadzorczej w 2015 roku wyniosło 307 tys. zł. I oczywiste jest, że największą otrzymuje z racji pełnionej funkcji przewodniczący rady nadzorczej PF.
Dla radnych największych spółdzielni mleczarskich, których przychody przekraczają miliard złotych i więcej, takie wynagrodzenie jest wręcz astronomiczne.
Właściciel Polskiej Federacji
dbał o wynagrodzenia zarządu i rady także we wcześniejszych latach. W 2014 r. zarząd zainkasował prawie 600 tys. zł, rok wcześniej około 400 tys. zł a w 2012 r. przeszło 200 tys. zł.
Nieco mniej dynamicznie rosło wynagrodzenie rady nadzorczej Polskiej Federacji sp. z o.o. Jej członkowie w 2012 r. pobrali 93 tys., rok później 117 tys. w 2014 r. – 252 tys. a w 2015 rekordowe 307 tys. zł.
Warto przypomnieć, że wynagrodzenia zarządu i rady nadzorczej PF sp. z o.o. w 2015 r. wzrosły łącznie o niemal 204 tysiące złotych w porównaniu do 2014 r. Podwyżka dla zarządu spółki wyniosła 148 tysięcy zł, a dla rady nadzorczej 55 tysięcy zł. W tym czasie cena skupu mleka według danych GUS spadła z 1,22 do 1,12 zł/l (netto). Najważniejszym partnerem handlowym Polskiej Federacji sp. z o.o. jest jej właściciel – PFHBiPM. Kupuje ona większość nakładu miesięcznika „Hodowla i Chów Bydła”. Co roku związek zostawia we własnej spółce od kilkuset tysięcy do nawet 2 mln zł. Za taką kwotę zamawia egzemplarze „Hodowli i Chowu Bydła”. W zamian spółka przynosi właścicielowi zyski jednak znacznie niższe niż wartość składanych przez niego zamówień.
Formalnie Polska Federacja sp. z o.o. jest własnością PFHBiPM. Faktycznie jednoosobowo włada nią prezydent Leszek Hądzlik. To on samodzielnie stanowi Walne Zgromadzenie Wspólników. Powołuje radę nadzorczą, która następnie wybiera zarząd Polskiej Federacji sp. z o.o.
Akt założycielski Polskiej Federacji sp. z o.o. zadziwia przepisami w oparciu, o które powoływana jest rada nadzorcza spółki. Powołuje ją Zgromadzenie Wspólników (Leszek Hądzlik). Może ona liczyć od 5 do 10 członków wybieranych spośród „członków prezydium zarządu Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka” oraz przewodniczącego jej komisji rewizyjnej.
Aktualnie w radzie
nadzorczej Polskiej Federacji zasiada 7 osób. Tworzą ją najważniejsze osoby PFHBiPM. Krzysztof Banach jest przewodniczącym, funkcję jego zastępcy sprawuje Franciszek Wyrębski. Pozostali członkowie to Ireneusz Dymarski, Edgar Benes, Krzysztof Pogorzelski i Sylwester Mierzejewski. Skład uzupełnia Dariusz Burzyński – przewodniczący komisji rewizyjnej. Rada nadzorcza Polskiej Federacji a więc członkowie prezydium PFHBiPM decydują o tym, kto zasiada w zarządzie spółki.
Od samego początku jej istnienia zarząd sprawowany jest jednoosobowo. Funkcję prezesa pełni Stanisław Kautz, dyrektor PFHBiPM.
Prezydium PFHBiPM to z kolei ścisłe jej kierownictwo odpowiedzialne za kwestie finansowe oraz politykę gospodarczą organizacji. Zarząd PFHBiPM liczyć może do 35 osób. Z niego wyodrębniana jest dodatkowa struktura niezwykle ważna dla działania Polskiej Federacji sp. z o.o. To prezydium zarządu, w skład którego wchodzi prezydent, dwóch wiceprezydentów, sekretarz oraz 3 członków wybieranych przez zarząd PFHBiPM.
PFHBiPM osiągnęła skromny
w 2015 roku zysk wynoszący nieco ponad 3,1 mln zł. Rok wcześniej na czysto wypracowała prawie 12 mln zł, a w 2013 r. około 13,3 mln zł. O takiej rentowności mogą marzyć największe spółdzielnie mleczarskie z OSM Piątnica na czele. Bo w przypadku spółdzielni zysk 3,1 miliona zł w stosunku do przychodów w 2015 r. – który był bardzo trudny – na poziomie blisko 136,5 mln zł jest dobry. Ale w tych przychodach prawie 50 mln zł stanowiły dotacje, w tym w większości ta z ministerstwa rolnictwa na prowadzenie oceny użytkowości mlecznej. Natomiast usługi, za które płacą polscy hodowcy, pozwoliły wygenerować organizacji przeszło 87 mln zł. Te pieniądze pochodzą także z opłat za usługi świadczone m.in. na rzecz właścicieli gospodarstw, w których krowy znajdują się pod oceną użytkowości mlecznej.
Można śmiało stwierdzić, że PFHBiPM śpi na pieniądzach. W jej kasie w 2014 r. znajdowało się 64,64 mln zł gotówki! Wszystko dlatego, że wypracowywany potężny zysk od kilku lat odkładany jest do Funduszu Statutowego. Mimo tego, że pieniędzy w kolejnym roku obrotowym ubyło, to i tak na koniec 2015 r. PFHBiPM dysponowała imponującą kwotą ponad 57,3 mln zł.
Federacja oczywiście korzysta także z wielomilionowego majątku środków trwałych. Dysponuje imponującą flotą samochodów, nieruchomości, gruntów oraz maszyn i urządzeń. Tego wymaga od niej prowadzona działalność. Na koniec grudnia 2015 r. wartość własnych środków trwałych wyceniana była na niespełna 65 mln zł.
Fundusze PFHBiPM
to społeczny majątek wypracowany dzięki istnieniu tysięcy polskich gospodarstw mlecznych. Powinny one więc być inwestowane w trosce o interesy wszystkich hodowców.
Przelewanie prawie 2 mln zł do spółki, w której kontrolę sprawuje wąskie grono osób, budzi poważne wątpliwości. Należy się zastanowić, po co PFHBiPM zleca osobnemu podmiotowi gospodarczemu świadczenie określonych usług dla hodowców bydła?
Statut nie zabrania jej działalności wydawniczej ani handlowej. Dziwi więc fakt, że tworzenie firmowego periodyku, sprzedaż kolczyków oraz prowadzenie niektórych usług wyprowadzono ze struktur PFHBiPM do oddzielnej spółki. Taką działalność można przecież z powodzeniem realizować w ramach gospodarczego funkcjonowania PFHBiPM. Nawet gdyby redaktorzy odpowiedzialni za tworzenie „Hodowli i Chowu Bydła” oraz sprzedaż kolczyków i usług zostali włączeni w strukturę PFHBiPM ich wynagrodzenie stanowiłoby niewielki promil kosztów organizacji. Przecież funkcjonowanie PF generuje ogromne koszty administracyjne i zarządu. W 2015 r. rada nadzorcza spółki zarobiła ponad 307 tys. zł. Jej prezes Stanisław Kautz 746 tys. zł. To daje ponad 1 mln zł. Dla porównania, na wynagrodzenia ścisłego kierownictwa PFHBiPM, przy której Polska Federacja sp. z o.o. jest gospodarczym karłem, w 2015 r. wydano 1 208 000 zł. Tyle zarobiły osoby odpowiedzialne za kierowanie rolniczym związkiem, który zanotował sprzedaż usług i produktów o wartości ponad 136 mln zł.
Mamy więc pytanie, czy aby głównym celem Federacji spółka z.o.o. jest zapewnienie olbrzymiej kasy dla nieformalnego układu kierującego, w którym dominują członkowie prezydium PFHBiPM.
Władze PFHBiPM znane są z tego, że wiedzą jak pozyskiwać zewnętrzne środki według nich kierowane na potrzeby zakupu miesięcznika „Hodowla i Chów Bydła”. W przeszłości pełnymi garściami czerpały z Funduszu Promocji Mleka. Dysponuje on pieniędzmi, które mają formalnie służyć promowaniu wśród konsumentów spożycia produktów mlecznych.
Zasiadają w nim
przedstawiciele branżowych organizacji, ale prym od lat wiodą osoby delegowane z Federacji albo nieformalnie z nią związane. W opozycji do tego układu są tylko przedstawiciele Krajowego Związku Spółdzielni Mleczarskich. Przewodniczącym Funduszu Promocji Mleka jest Krzysztof Banach, który jednocześnie pełni funkcję wiceprezydenta PFHBiPM oraz przewodniczącego rady nadzorczej Polskiej Federacji sp. z o.o.
PFHBiPM nie przejmowała się oskarżeniami o konflikt interesów. W latach 2010–2014 pozyskała z FPM prawie 3 mln zł dofinasowania na zakup miesięcznika „Hodowla i Chów Bydła”.
Formalnie więc prezydium PFHBiPM składało wniosek do Funduszu Promocji Mleka, któremu przewodniczy jej wiceprezydent. Następnie on był jednym z decydentów, który przyznawał środki. Ostatecznie, jako wiceprezydent PFHBiPM odpowiadał za przekazanie ich do spółki, w której był przewodniczącym rady nadzorczej.
Kiedy zbieraliśmy informacje o prywatyzacji bydgoskiego SHiUZ wiele razy próbowano nas przekonać, że bez „życzliwej” pomocy francuskiego koncernu genetycznego rolnicy nie mieliby pieniędzy na zakup udziałów. Dziś widać, że przy odrobinie dobrej woli kierownictwa, PFHBiPM byłaby właścicielem większościowym Stacji.
Udziały bez problemu skupiliby terenowi pracownicy Federacji. Jak to się skutecznie robi pokazali Francuzi, gdy zaangażowano do tego m.in. załogę SHiUZ na terenie kraju. Spółka Agrokultura potrzebowała około 12 mln zł (zysk Federacji w 2013 r.) na skupienie z rynku prawie 25% udziałów w SHiUZ, które potem sprzedała Francuzom. Za około 25 mln zł można więc było przejąć kontrolę nad największą spółką genetyczną w Polsce.
Tomasz Ślęzak